Po skończonej zmianie, Severide miał ochotę tylko na sen. Miał do czynienia chyba z najbardziej irytującymi ludźmi w Chicago. Od pary rano zaczynając, kończąc na staruszce z ostatniego wezwania. Nie chciała wyjść z ogródka, gdzie spadł kabel wysokiego napięcia.Jak sama stwierdziła : "Zniszczy mi moje róże", ale o swoim życiu nie pomyślała. Kelly miał dość, chciał ciszy i spokoju. Chciał usiąść na kanapie w nowym mieszkaniu, odpalić mecz i wypić zimny browar. Wsiadał do auta, wyjmując telefon z kieszeni. Na wyświetlaczu pojawiła się nazwa dzwoniącego. Kelly zaskoczony odebrał.
- Słucham. - czekał chwilę, aż w końcu odezwał się kobiecy głos
- Cześć Severide. - Demi była o dziwo bardzo miła i ewidentnie wesoła - Słuchaj głupio wyszło ostatnio. Nawrzeszczałam na Ciebie, a nie powinnam. - czuł jak ciężko przechodzi jej to przez gardło - Chciałabym ci to wynagrodzić.
- Co masz na myśli? - pierwszy raz na takie zdanie nie miał brudnych myśli. Dziewczyna przyjaciela w ogóle go nie pociągała, mimo iż doceniał jej urodę.
- Drink. - wyjaśniła - Molly's, dziś wieczorem? - Kelly nie chciał iść. Ostatnie czego mu było trzeba, to Demi, która go nie lubi i wrzeszczy nad jego głową. Jednak jej rękę na zgodę, nie mógł od tak odrzucić.
- Dobra. Osiemnasta? - zapytał, dziewczyna potwierdziła i grzecznie się pożegnała - Będzie ciekawie. - szepnął sam do siebie, po czym odjechał.
Wybierał się do baru bardzo długo, jak nigdy wcześniej. Zazwyczaj gdy ktoś zapraszał go na drinka, nie odmawiał. Lubił spędzać czas z przyjaciółmi, a po roku przerwy, była to dla niego nie tylko chwila oddechu i chilloutu, ale także czas na nadrobienie tego co go ominęło. Jednak dziś nie wie czego się spodziewać. Nie ma pewności, że ten drink, to nie pretest, aby wytknąć mu kolejne błędy. Nie ma pewności, że Demi naprawdę chce go przeprosić.
Wszedł do baru, zobaczył mały ruch. Co nie było dziwne, w poniedziałkowy wieczór zazwyczaj było mniej klientów. Usiadł przy barze i poprosił o piwo. Czekał dobre pół godziny, nikt się nie pojawił. Zastanawiał się nawet czy Demi z niego nie zażartowała? W końcu byłaby do tego zdolna. Może wymyśliła to jako karę za nieznany czyn, jaki jej zdaniem dopuścił się wobec jej przyjaciółki.
- Cześć. - usłyszał za sobą, odwrócił się i dostrzegł uśmiechnięta brunetkę - Przepraszam za spóźnienie, musiałam czekać na Ubera. - wytłumaczyła się - Usiądziemy tutaj. - wskazała na stolik pod ścianą. Zgodził się.
- Zamówić ci coś? - zapytał nim przeszli na bok.
- Piwo. - odparła. Zdjęła płaszcz i powiesiła na krzesło. Czekała cierpliwie na Severida, który czekał na jej napój. Co chwila zerkał na dziewczynę przyjaciela. Zadawała sobie sprawę, że czuje się dziwnie, przecież cały czas się uśmiecha i jest dla niego miła. Ale miała nadzieję, że się nie połapie co zaplanowała. Usiadł podając jej kufel piwa, zajął miejsce naprzeciw niej. Czekał, aż zacznie mówić. W końcu to ona prosiła o spotkanie.
- Wiesz, Kelly, źle cię oceniłam. - zaczęła całkiem poważnie - Camilla, jest moją przyjaciółką, a ja dbam o przyjaciół. - wyznała - Wiele widziałam, ona przeżyła mocno to, co się stało wtedy. Byłam z nią i postanowiłam, że więcej nie pozwolę na to.
- Rozumiem. Mam to samo jeśli chodzi o przyjaciół. - odpowiedział - Jednak staram się wysłuchać obu stron. - odparł.
- Tak, wiem. - odparła ze zwieszoną głową - Jesteś dobrym przyjacielem, Matt często opowiadał mi o waszych "przygodach". Wiem, że zawsze może na ciebie liczyć. - z każdym jej słowem Severida opuszczało uczucie, że to podstęp.
- Tego wymaga nasza praca. To przenosi się też na życie prywatne. Znam Caseya długo, zawsze mogłem na niego liczyć.
- On na ciebie też. - dodała z uśmiechem - Nie chciałabym, aby przez nasze nieporozumienia był między wami jakiś zgrzyt.
- Absolutnie. Umiemy rozgraniczyć emocje i jak na razie dobrze nam to wychodzi.
- To dobrze. - uśmiechnęła się, a potem posmutniała
- Coś się stało? - zapytał zmieszany, bał się, że powiedziała coś nie tak.
- Chciałabym tak na chłodno umieć przetrawić to, co się dzieje z Cami... - zaczęła dostrzegając jego zaciekawienie - Nie mogę z nią normalnie porozmawiać.
- Coś u niej nie tak? - poczuł jak ściska się mu wnętrze na samą myśl o tym.
- Nie wiem, nie wpuszcza mnie do domu. Nie chce długo rozmawiać... martwię się, ale...
- Ale co?
- Ale ona też jest uparta. Jak ty! - dodała, zaskoczony porucznik nie wiedział co powiedzieć - Oboje nie potraficie przyznać się do uczuć. - wytknęła mu.
- A więc to tak. - zrozumiał po co Demi chce z nim rozmawiać - Nie wiem czy wiesz, ale starałem się wszystko naprostować. - wyjaśnił
- Wiem. Ale to nie był dobry moment.
- A kiedy miałby być ten dobry? - sarkazm w jego głosie oburzył Demi, ale tylko westchnęła na jego pytanie.
- A wcześniej nie mogłeś?
- Wcześniej nie wiedziałem, że ją kocham. - Sam nie wierzył, że powiedział to na głos, ale taka była prawda. - Teraz to nie ma znaczenia.
- A może ma? - była pozytywnie zaskoczona jego wyznaniem - Kelly, powiedz jej to.
- Raz powiedziałem to dostałem w twarz. - odparł, do dziś mentalnie czuje ten policzek.
- Powiedziałeś? - Camilla o niczym jej nie mówiła, czyżby coś przed nią zataiła... Ale jeśli wyznał jej miłość to, czy nie powinna być teraz z nim. W końcu tego chciała. Demi czuła się zagubiona, jak zwykle jeśli chodziło o uczucia przyjaciółki.
- Właściwie... prawie powiedziałem. - wyjaśnił jej.
- Kelly ja nie przyszłam cię oceniać, ale... - przerwała, bo jej telefon się zaświecił. Nawet Severide widział kto dzwoni. - Cami? - odebrała ze zmartwioną miną - Kochana spokojnie... co się... Camilla nie! Zaczekaj! Zaraz będę. - zdenerwowana rozłączyła się. Spojrzała na porucznika oczami pełnymi strachu. Jej nastrój udzielił się mu, mimo to myślał, że to pułapka. Wstał tak jak Demi.
- Co się dzieje? - mimo swoich myśli, zareagował instynktownie
- Cami coś się stało w domu. Była roztrzęsiona, nie umiała mi powiedzieć, o co chodzi. - wyznała wychodząc z baru, zatrzymała się jednak w drzwiach słysząc Severida.
- Serio? - westchnął - Akurat teraz kiedy o niej rozmawiamy?
- Możesz mi nie wierzyć. - warknęła, nie zamierzała tracić czasu na przekonywanie go. - Muszę jechać. - Severide czuł, że to podstęp, ale z drugiej strony reakcja Demi była bardzo prawdziwa. A co jeśli naprawdę Cami ma kłopoty? Zerwał się jeszcze raz z krzesła i wybiegł za nią.
- Czekaj! - zawołał - Zawiozę Cię. - W drodze upewnił się, że Demi nie żartuje. Kilka razy wybierała numer do przyjaciółki, ale wciąż nic. Prawie oszalała z nerwów. Gdy dotarli na miejsce, dostrzegli, że drzwi frontowe są otwarte i wydobywa się z nich dym.
- Zostań tu. - powiedział do Demi, jednak przeliczył się myśląc, że posłucha. Dziewczyna nie zatrzymała się ani na chwilę, wbiegła do środka przed porucznikiem dusząc się i wołając przyjaciółkę. Bez odpowiedzi, chciała wejść głębię. Severide nie mógł jednak na to pozwolić. - Stój!- zatrzymał ją w salonie - Dalej nie idziesz. Wyjdź i wezwij straż. - rozkazał, a ona z oporem zrobiła to. Sam wszedł głębiej. Nawoływał dziewczynę, ale nie dostał odzewu. Nie znał też dobrze jej mieszkania, więc szedł całkowicie na ślepo. Gdy już miał rezygnować znalazł i źródło dymu i Camille. Leżała w łazience obok wielkiej plamy krwi. Była owinięta ręcznikiem, a sterta ubrań obok niej paliła się.
P O L S A T !
HA HA!CDN XD
⭐ i komentarze mile widziane :)
CZYTASZ
Chicago Fire - My Light...
FanfictionSeveride na byciu strażakiem zjadł zęby. Nic nie jest w stanie go nic zaskoczyć. Jednak w życiu prywatnym... nie ma takiej stabilności... Co zrobi, gdy spadnie na niego nieoczekiwane uczucie, poczucie obowiązku i ojcostwo? *Opowiadanie może zawier...