VII

520 27 12
                                    


Upał w mieście nie dawał żyć ludziom i zwierzętom. Ludzie szukali małego skrawka cienia i co rusz schładzali się pod kurtynami wodnymi rozstawionymi w parkach. Camilla siedziała wpatrując się jak kilku, niepełne ubranych, dzieciaków biegało i radowało się z chłodnej bryzy. Cieszyła się ich szczęściem. Spojrzała na swoje nogi, na których miała lekkie spodnie. Chciałaby ubrać sukienkę, ale kiedy raz próbowała i zobaczyła się w lustrze przepłakała dwie godziny. Na nogach wciąż miała blizny po wypadku. Pogodziła się jakoś z myślą, że jej rekonwalescencja potrwa długo i nie daje wielkich nadziei, ale dodatkowy minus w postaci blizn na jej skórze był czymś, co ciężko było jej zaakceptować. Zawsze uważała się za piękna dziewczynę, a później kobietę. Nie był to narcyzm, a czysta świadomość i miłość do samej siebie. Oczywiście miała niedoskonałości, których nie lubiłam. Nie zmieniało to faktu, że pewnie pokazywała się w bardziej odkrytych ciuchach czy po prostu bikini. Kochała swoje ciało takim jakie było. A teraz...

Otworzyła wodę i upiła łyk, dopiero co wyjęta z lodówki stawała się coraz cieplejsza. Upał robił swoje. Nagle na jej kolanach pojawił się mały Golden Retriever. Szczeniak wskoczył na nie bez zaproszenia i od razu pysk przystawił do butelki. Camilla będąc zaskoczona o mało nie krzyknęła. Szybko zorientowałam się co to maleństwo chce od niej. Nie miała pod ręką niczego do czego mogłaby nalać wody, więc użyła swojej dłoni. Szczeniak pił jakby przebiegł maraton. Rozejrzała się dookoła. Gdzie był jego właściciel? Czyżby komuś uciekł?

- Hej. - odwróciła się nagle, zmierzał w jej kierunku Kelly. Uśmiechnięty prawie biegł na jej stronę. Spóźnił się przez rozmowę z szefem. Gdy w końcu doszedł do siebie przypomniał sobie o tym, że Cami czeka na niego w parku. Obiecał jej spacer. - Znalazłaś zastępstwo? - zapytał.

- On się nie spóźnił. - wyznała z uśmiechem. Cieszyła się gdy widziała jego pogodną twarz. Był to coraz częstszy widok i to także sprawiało jej wiele radości.

- Przepraszam rozmawiałem z Bodenem i Caseym. - wyznał trochę pochmurniejąc.

- Jakiś problem? - gdy chodziło o kapitana z jego remizy zazwyczaj słyszała same złe rzeczy. Głaskała szczeniaka czekając na odpowiedź.

- Właściwie, chyba początek rozwiązania problemu. - wyjaśnił. Kucnął przy niej, ale szybko wstał. Zapomniał, że dziewczyna nie lubi tego. Siedziała na wózku, ale nie chciała, aby traktował ją jak niepełnosprawną. - Co to za pies? 

- Nie wiem, dopiero co napadł mnie i moją wodę. - wyjaśniła - Może poszukamy czy ktoś nie zgubił słodziaka? 

- Jasne. - odparł łapiąc za rączki wózka. Przeszli połowę parku, ale nie znaleźli nikogo kto szukałby psa. Pytali ludzi, jednak nikt nic nie widział. Zrezygnowana dziewczyna zerkała co rusz na pieska, który rozgościł się na jej kolanach. 

- Kelly? - zaczęła, przez myśl przeszło jej, aby przestać szukać - A co jeśli nikogo nie znajdziemy? 

- Damy ogłoszenie. - odparł.

- Ale nie chcę go oddawać do schroniska. - bąknęła

- A jakie masz inne wyjście. - zatrzymał się i staną przed nią, wiedział co chodzi jej po głowie, a utwierdził się w swoim przekonaniu gdy zobaczył iskierki w jej oczach - Chcesz go zatrzymać?

- Tak. Zobacz jaki on słodki...- przytuliła szczeniaka i wpatrywała się w strażaka. 

- Wiesz jaki to obowiązek? - sprowadził ja na ziemię, odstawiła psa na swoje nogi i spochmurniała. Kelly wytykał sobie, że o tym wspomniał.  

- Wiem. - powiedziała - Nie mogłabym wyprowadzić go na spacer...

- Nie o to mi chodziło. 

- Nie, Kelly masz rację. To zły pomysł. - powiedziała szybko, nie chciała się spierać. Patrzył jak zrezygnowana głaszcze zwierzaka, chciał aby znów zaczęła się uśmiechać.

- Dobrze. Zatrzymaj go. Będę wpadał go wyprowadzać. - zaoferował. Camilla poczuła ciepło na sercu, ale nie mgła przyjąć jego poświęcenia. Poza tym sama nie wiedziała jak to będzie. Kolejna zmiana w jej życiu?

Po wyjściu ze szpitala, musiała zamienić swój apartment na czternastym piętrze, na dom parterowy. Wózek, do którego był przykuta, był jej największym koszmarem. Zmuszał ją do poświęceń. Odłożyła rozwód, zmieniła mieszkanie, pracę również musiała zacząć wykonywać w domu. Stała się poniekąd więźniem. Jedynym jasnym punktem był czas kiedy mogła wyjść na spacer jak ten. Kierowca, którego wynajmowała, odbierał ją z domu i zabierał w miejsce takie jak ten park czy kawiarnia. Czuła się wtedy w miarę normalnie. Przy zdrowych zmysłach trzymał ją także Kelly i jego problemy. Wciąż pomagała mu dojść do punktu wyjścia. Minęło kilka tygodni, odkąd opowiedziała mu, dlaczego to robi. Strażak wtedy przestał się opierać, miała wrażenie jakby i on starał się pomóc jej. Spędzał z nią każdą wolną chwilę, opowiadał o sobie i pracy. Zaczął nawet mówić o dziewczynie, którą stracił. Te momenty nie zdarzały się jednak często i kończyły zazwyczaj ich spotkania. Był dumny i nie chciał pokazywać uczuć. Camilla nie nalegała, dostała to czego chciała. Pomagała mu i to było widoczne. 

- Kelly, nie musisz tego robić. - powiedziała patrząc na strażaka.

- Wiem, ale chcę. To nie problem. I tak będziemy musieli rozwiesić ogłoszenie. Może naprawdę komuś uciekł. - wyjaśnił - A teraz zabieram cię na lody, bo umrzemy na tym skwarze. 

Siedzieli pod parasolami obok kawiarni. Szczeniak leżał pod stolikiem, tam znalazł swój chłodny i wygodny kawałek z miską wody. Jedli zimne lody i rozmawiali. Severide opowiedział jej o swoim przełomie w pracy. 

- Przeprosiłeś Matta? - zaskoczona podsunęła swoja dłoń nowemu pupilowi, a ten zlizał z niej roztopioną słodycz. 

- To przestało mieć sens. - wyznał - Było mi go łatwo winić po cichu. Ale kiedy powiedziałem to na głos, w obecności szefa. To było głupie. 

- Dobrze, że to zrobiłeś. Tylko tak pozbyłeś się tego ciężaru. Twoja praca jest tym co trzyma cię w całości. Kochasz to co robisz. A wojna z kapitanem była kłodą, którą ciągle kopałeś do przodu. - zaśmiał się na jej słowa. 

- Ty lubisz te swoje metafory, co? 

- Lubię, bo każdy może je interpretować trochę inaczej. - uśmiechnęła się - Ty robisz to dobrze. 

- A ktoś robi to źle? 

- Ryan. - odparła - Nie potrafi zrozumieć nawet gdy mówię do niego wprost. - była zdenerwowana wspominając przyszłego ex męża.

- Co tym razem? - Kelly nie lubił tego mężczyzny. Od pierwszego spotkania, wydawał mu nieodpowiedni. Jego pretensjonalność i tupet doprowadzały porucznika do złości. 

- Zjawił się w domu. - wyznała, przypominając sobie sytuację z rana - Nie wiem skąd wiedział, że tam akurat jestem. -  zmrużyła oczy zastanawiając się chwile nad tym - Powiedział, że kocha mnie i nie odpuści. Za dowód, że i ja go wciąż kocham podał odroczenie rozwodu. 

- Dlaczego właściwie to zrobiłaś? Dlaczego nie dokończysz rozwodu? 

- Nie mam na to siły. - wyznała - Chcę odetchnąć, zakończyć rehabilitację, a później dokończę co zaczęłam. - wyznała.

- A własnie, jak rehabilitacja? - rozchmurzyła się i odpowiedziała,  podnosząc z ziemi psa.

- Dobrze. Muszę poczekać na efekty, ale chociaż mogę liczyć na powrót do pełni zdrowia. Wtedy będę w stanie osobiście dokopać Ryanowi, nie tylko rozwodząc się z nim.  - zaśmiała się chowając nos w sierści szczeniaka. 

Chicago Fire - My Light...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz