XIX

432 26 23
                                    

Nim Demi przyjechała po przyjaciółkę Kelly, z pomocą swoich przyjaciół, namówił Cami na zostanie i chwile rozmowy. Zdystansowana na początku dziewczyna z minuty na minutę coraz bardziej się otwierała. Między innymi dzięki małej ilości alkoholu. Teraz siedziała i śmiała się z żartu Cappa i Herrmanna. Kelly przyglądał jej się ukradkiem, widział jak prawie płakała ze śmiechu, szczerego śmiechu. Teraz dostrzegał różnice między tym, co widział zwykle na jej twarzy i uznawał to za oznakę szczęścia i serdeczności, a tym co widzi teraz. Jej twarz promieniała i ruchy ciała zmieniły się na bardziej przyjazne, luźne. Czuła się dobrze w towarzystwie jego przyjaciół. Zamierzał to zapamiętać.

Pukanie do drzwi zaburzyło ich dobrą zabawę. Kelly otwarł i odsunął się od razu. Demi wpadła jak burza do wnętrza. Nie była zadowolona, że jej przyjaciółka wieczorem pojechała do Severida. Znała ją od roku, ale wiedziała jedno. Camilla była beznadziejna w utrzymywaniu swojej woli, więc wystarczyłoby pstryknięcie palcami, a znów Kelly miał by ją na wezwanie. Nie mogła na to pozwolić. Stanęła na progu salonu omiatając wzrokiem zebranych.

- Demi!!! - zawołała dziewczyna do przyjaciółki. Była lekko wstawiona, do drugiej herbaty dolała odrobinę Bourbonu, a później wypiła piwo. Dobrze wiedziała, że jej głowa nie udźwignie piwa, a co dopiero Burbonu i piwa. Jednak nie odmówiła. - Kochana, jesteś.

- Ty piłaś? - zdziwiła się, też wiedziała jak kończą się przygody z alkoholem dla Camilli.

- Trochę, ale tu wszyscy pili... - usprawiedliwiła się - Twój Matt też. - Demi zerknęła na swojego faceta, ale ten tylko uśmiechnął się do niej nic nie powiedział.

- Dobra odwiozę cię. - powiedziała cicho, mijał je właśnie Kelly, który był niewidzialny dla dziewczyny.

- Czekaj tu jest fajnie. - odpowiedziała, już ewidentnie nie rozbawiona samym żartem chłopaków z remizy pięćdziesiąt jeden, a jeszcze procentami.

- Zadowolony jesteś? - warknęła na Severida, który spojrzał lekko uśmiechnięty na obie przyjaciółki. Zaskoczenie pojawiło się na wszystkich twarzach. - Matt pomożesz mi ją odstawić do auta, potem możesz tu wrócić...

- Ja nigdzie nie idę. - odpowiedziała bełkotliwie Cami - Zostaję, chłopaki są fajni. Ten twój nawet też, ale trochę nudny. - Mówiła na głos, nie mając na uwadze, że wszyscy ją słyszą.

- Camilla, uspokój się i chodź! - prawie krzyknęła na przyjaciółkę.

- Nie! - zachowywała się jak małe dziecko. Mało brakowało a tupnęła by nogą

- Camilla, może to dobry pomysł. Mówiłaś, że masz dużo pracy... powinnaś się wyspać. - Severida mimo niewidzialności, postanowił zareagować. Dziewczyna spojrzała na niego smutno i przytaknęła.

- W końcu. - Ledwo trzymająca się na nogach dziewczyna była dużym obciążeniem dla przyjaciółki. Nim Matt zdążył podejść do nich i pomóc wyprowadzić Camille, Severide zainterweniował. Złapał Cami, nim upadła na podłogę i wziął ją na ręce. Zaskoczenie na twarzy Demi było bezcenne. Matt jeszcze chwilę zatrzymał ją w domu. Chciał mieć pewność, że dziewczyna nie jest na niego zła.

W tym czasie, Kelly, zdążył donieść Cami pod auto jej przyjaciółki. Trzymała się kurczowo jego szyi. Gdy szli chodnikiem, o mały włos nie upadli by razem. Wystraszona dziewczyna wczepiła się w porucznika jak mała małpka. Powiew mroźnego wiatru otrzeźwił ją lekko. Uświadomiła sobie co robi. Że Kelly niesie ją na rękach, a ona tuli go... zbyt mocno. Odsunęła się lekko patrząc mglistym jeszcze wzrokiem na jego twarz. Zatrzymał się przy czarnym jeepie i odwzajemnił spojrzenie. W środku poczuła ucisk widząc jego piękne oczy tak blisko. Jej oddech przyspieszył z biciem serca, a on poczuł coś czego dawno nie czuł. Coś co zniknęło na długi czas, a właściwie było zarezerwowane dla tylko jednej dziewczyny. Cami ośmielona procentami, pomyślała, że i tak może to być ostatni raz gdy widzi Severida. A już na pewno ostatni raz tak blisko. Nim pomyślała o konsekwencjach przysunęła swoje usta do jego ust. Ku jej zaskoczeniu nie odsunął się. Wręcz przeciwnie, zbliżył się, tak, że ich usta połączyły się w pocałunku.



Obudził się z bólem głowy. Przesadzili wczoraj. Kiedy dziewczyny wyszły, a on wrócił zmarznięty, szybko sięgną po swój ukryty na czarną godzinę ciemnobrązowy trunek. Whisky lała się do północy, a później zamówili jeszcze jedną pizze i poprosili o dostarczenie alkoholu. Mimo, iż zwykle pizzerie tego nie robią, to dostawca zgodził się popędzić do sklepu niedaleko i przynieść coś mocniejszego. Za co dostał dobry napiwek. To była właśnie ta butelka, której nie powinien pić. Jednak, jak mógł jej nie wypić po tym, co się stało między nim, a Camillą. Teraz stojąc w łazience, patrząc na swoje odbicie, jeszcze raz przeżywał ten pocałunek.


Oderwali się od siebie, od razu patrząc w swoje oczy. Widział w jej cień strachu, który szybko przybrał na sile. Dziewczyna praktycznie zeskoczyła z jego rąk i odsunęła się zasłaniając usta.

- Nie powinniśmy. - rzuciła cicho, a później zjawił się jej bodyguard i zabrał ją do domu.

Wrócił do przyjaciół, ale myślami był wciąż na zewnątrz. Dlatego wypił ten jeden kieliszek za dużo. Był rozbity tą sytuacją i raczej nic tego nie zmieni.


Cieszył się, że kolejną zmianę zaczyna dopiero jutro rano. Mógł na spokojnie odpocząć od tego, co się zdarzyło wczoraj. Zszedł na dół do kuchni. Włączył ekspres i ze zwiększoną głową oparł się o blat. Miał kaca, bardziej moralnego niż alkoholowego. Bał się, że znów wróci ta dziwna atmosfera między nim, a Cami. A dopiero co wszystko wyjaśnili. Z pokoju za schodami wyszedł Matt. Został u przyjaciela, żeby nie wracać pijany do dziewczyny. Z pewnością rano suszyła by mu głowię, nie tylko o alkohol. Demi była cięta na Severida odkąd się dowiedziała o jego przeszłości z Cami. Momentalnie zmieniła zdanie o Kellym, mimo iż lubiła go wcześniej.

- Ciężki poranek? - zapytał przyjaciela widząc go opartego o blat kuchenny, ten od razu poderwał głowę i spojrzał na zmarnowanego Matta.

- No nie tylko dla mnie. - odpowiedział, lejąc już pierwszy kubek kawy

- Kiedy wyszli pozostali?

- Masz na myśli kiedy Herrmann ich wyprowadził? - zaśmiał się - Po trzeciej.

- Nie wiedziałem, że Gallo ma tak mocną głowę. - Casey był zaskoczony jak dobrze Blake dopasował się do starszych kolegów.

- Młody jest. - wyjaśnił podając przyjacielowi kawę - Pamiętasz jak oblaliśmy z Andym naszą pierwszą akcję? - obaj uśmiechnęli się na to wspomnienie

- Pamiętam. Skończyliśmy na komisariacie i o mały włos Boden nie wywalił nas z remizy.

- Ale za to zabawa była dobra. - Kelly nie żałował swojej prężnie działającej imprezowej przeszłości - Dziewczyny i dobra zabawa, to się kiedyś liczyło.

- Teraz jesteśmy za starzy na to. Możemy jedynie wypić w domu i modlić się, żeby dziewczyny nie urwały nam głów. - oznajmił Casey

- Mów za siebie, ja jestem wolny. - kwaśno zaśmiał się Kelly.

- Tak? A Camilla? - Severide zatrzymał się w drodze do salonu, chciał pozbierać to, co zostało po wczorajszej imprezie

- Camilla? - odwrócił się do przyjaciela - My nie jesteśmy razem.

- Na pewno? A ten pocałunek? - zaskoczył Severida. Skąd wiedział? - Widzieliśmy was. - wyjaśnił, podchodząc do porucznika - Powinieneś mi podziękować, utrzymałem Demi na tyle, żebyście sami skończyli. Moje tornado chciało w was uderzyć jak tylko zobaczyła co robicie! - Casey był tym rozbawiony, a Kelly znów zaczął rozmyślać o tej sytuacji.

Chicago Fire - My Light...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz