XIV

424 26 16
                                    

Przez kolejne tygodnie wszystko wróciło do normy. Tak bardzo, że Kelly zapomniał o swoim wyjeździe. Tylko opalenizna, której zazdrościły mu wszystkie kobiety w remizie i po części także panowie, przypominała o jego rocznych wakacjach na zachodnim wybrzeżu. Jego samopoczucie było tak dobre, że gdy w Molly's pojawiła się piękna dziewczyna, nowa barmanka, to Kelly nie szczędził jej komplementów. Mimo, iż wciąż w sercu miał Stelle to musiał żyć dalej. A życie porucznika Severida opierali się między innymi na kobietach.

Ten wieczór postanowił spędzić w domu. W domu przyjaciela, bo wciąż jeszcze nie znalazł wystarczająco dobrego miejsca ani czasu aby go znaleźć. Siedział więc na kanapie jednym okiem przeglądając oferty w Internecie, a drugim patrząc na mecz, sącząc przy tym piwo. Casey i Demi wybierali się do restauracji na kolację. Kobieta zapinała kolczyk gdy zobaczyła jak Kelly otwiera kolejną stronę z domami, mieszkaniami i innymi pokojami na wynajem.

- Dlaczego się tak męczysz? - zapytała pochylając się nad kanapą.

- Co masz na myśli? - spojrzał na nią, brunetka z mocnym makijażem uśmiechała się pokazując białe zęby

- Mówiłam ci o mojej przyjaciółce. Ma firmę deweloperską. Zapytam czy nie znajdzie ci czegoś fajnego. - uśmiechem potrafiła przekonać każdego, przestał dziwić się dlaczego Matt uległ jej urokowi.

- Dodatkowa kasa na pośrednika... - zrobił kwaśną minę - Wolę ją wydać na mieszkanie. - dokończył wracając do przeglądania strony.

- A kto powiedział, że weźmie od Ciebie kasę? - obeszła kanapę i zamknęła jego laptop. Stanęła z założonymi rękami na piersi. Zmierzył ją wzrokiem, uśmiechając się pod nosem. Szczupła piękna brunetka w sukience, którą była... powiedzmy z pazurem, strofowała go w wyborze mieszkania. To było coś co przypominało mu o przyjaciółce. Gdyby była blondynką powiedziałby, że Shay przeszła reinkarnacje. Miała dokładnie taki sam wyraz twarzy gdy coś jej nie pasowało.

- Skoro tak, możesz mnie z nią umówić. - skapitulował. Na co wszedł Casey. - Uważaj na nią. - zaśmiał się Kelly wychodząc z pokoju. Usłyszał tylko za sobą śmiech dziewczyny i to jak wyjaśniła Mattowi co się stało.

Następnego dnia o dwunastej miał się spotkać z przyjaciółką Demi w siedzibie jej firmy. Nie chciał korzystać z pośrednika, nie tylko przez pieniądze, ale przez przyzwyczajenie. Zawsze robił to sam. Znajdował miejsce gdzie mógł mieszkać przez przypadek czy z polecenia przyjaciół. Nie obcego człowieka, któremu wydaje się, że jest wszystko wiedzącym psychologiem od lokum. Wszedł do recepcji gdzie przywitała go młoda dziewczyna. Skierowała go do pokoju sto dwa na piętnastym piętrze. Mieściło się tam biuro samej pani prezes. Kelly wchodząc do windy poczuł jak ściska się mu żołądek. Sam nie rozumiał tego stresu. W końcu nie zmuszą go do kupna czegokolwiek, to ma być tylko luźna rozmowa. Wmawiał to sobie do momentu wyjścia windy, gdzie przywitała go kolejna recepcjonistka.

- Witamy w firmie deweloperskiej Lee Jones. Pan... - Severide zbladł. Czy właśnie dzieje się to, co się dzieje? Dziewczyna mówiła do niego, ale nie słyszał jej tylko popatrzył w stronę przeszklonych drzwi gdzie instynktownie przeczuwał mieści się biuro pani prezes.

- Słucham? - zapytał, kobieta pomyślała, że to dziwne, że nie usłyszał w końcu stoi kilka kroków od niej, ale powtórzyła

- Pan był umówiony z naszą panią prezes?

- Tak.

- Zapraszam. - Wskazała dokładnie te drzwi gdzie Kelly patrzył, ale nikogo nie było w środku. Dziewczyna szła przodem, a on ledwo się ruszał idąc za nią. Nie wiedział czy chce tam wejść.

- Pani Jones, klient czeka. - oznajmiła wchodząc i zapraszając gestem Severida do środka.

- Jasne, niech wejdzie ja muszę tylko... - Szukała czegoś w dolnej szufladzie jednego z regałów, gdy tylko podniosła głowę przestała mówić. Nie spodziewała się zobaczyć Severida, tak jak on nie spodziewał się zobaczyć jej. A już na pewno nie w takiej formie. Kobieta z długimi rozpuszczonymi falami, w kolorze orzecha włoskiego wstała i poprawiła spódnicę. Uśmiechnięta powoli podchodziła do niego, na dość wysokich szpilkach. Jej oczy zmieniły się o tyle, że błyszczały szczerą radością. Ale cała reszta to była ona, taka jak ją zapamiętał.

- Kelly. - stanęła tuż przed nim podając mu dłoń - Dobrze cię widzieć. - oznajmiła.

- Camilla. - uścisnął jej dłoń, jego kąciki ust lekko uniósł się w górę gdy wymawiał jej imię.

- Dziękuję, możesz nam przynieść jeszcze kawę. - zwróciła się do stojącej w drzwiach recepcjonistki. Ta tylko przytaknęła i wyszła. - Usiądźmy. - pokazała na biurko i krzesło przy nim. Poprawiła włosy i usiadła na fotelu naprzeciw porucznika. - Więc to Ciebie przysłała Demi?

- Mówiła, że jej przyjaciółka jest deweloperem. Nie wspominała jak się nazywasz. - chciał usprawiedliwić swoją obecność tam. Jakby czuł się dziwnie winny, że właśnie jej biuro wybrał.

- Ja mogłam się domyślić gdy powiedziała, że przyjaciel jej chłopaka szuka mieszkania. Wiem czym się zajmuje jej facet. - spuściła wzrok i zaplotła dłonie na biurku. - Czego konkretnie szukasz? - zaskoczony jej postawą, zaczął mówić o co dokładnie chodzi mu w wyborze mieszkania.

- Wolisz lofty. - skwitowała jego wywód - Mam parę miejsc, ale nie wiem, czy któryś będzie odpowiedni.

- Mogę je zobaczyć.

- Są dosyć daleko od remizy. - zerknęła na niego pytająco - Bo rozumiem, że do pracy już wróciłaś?

- Tak. Kilka tygodni temu. - odpowiedział pewnie.

- To dobrze. - uśmiechnęła się znów. Kelly pomyślał, że wcale się nie zmieniła. Wciąż zamiast powiedzieć co myśli. tylko znacząco się uśmiecha i zostawia reszta dla siebie. Wciąż jest tajemnicza. - Myślę, że chcesz jak najszybciej dostać jakieś propozycje. - spojrzała na regał z segregatorami wstała i podeszła do białych mebli.

- Było by to wygodne. - oznajmił nie spuszczając z niej wzroku - Ale nie oczekuje jakiegoś ekspresowego tempa.

- Jak mówiłam mam kilka propozycji tylko... - zawahała się - Dopiero jutro będę mogła ci je pokazać. - Oznajmiła rezygnując z poprzedniej wersji swojej wypowiedzi. Wątpiła, że chce jej obecności przy oglądaniu potencjalnego mieszkania.

- Jutro nie mogę. Chyba, że godzina siódma cię zadowala. Później zaczynam zmianę. - czekał na jej reakcje, której długo nie dostawał w końcu wróciła do biurka.

- Więc umówmy się, że zrobię dokładną selekcję i pokaże Ci propozycje po jutrze. - położyła segregator na biurku. Patrzył na nią czekając na jakikolwiek sygnał, czy inną czynność, którą mógłby wykorzystać jako pretekst do zapytania co u niej. Jednak była zasadnicza i profesjonalna, więc i on postanowił taki być.

- Dobrze. - powiedział wstając i wyciągając dłoń w jej kierunku - Dziękuję. Będę czekał na kontakt. - Po czym odwrócił się i wyszedł. Zerknął tylko raz w stronę jej biura, gdy wsiadał do windy. Siedziała wpatrzona w monitor. Miała poważną twarz. Jakby to co się stało rok temu, nie miało nigdy miejsca, jakby w ogóle się nie znali. Czuł się zawiedziony.



Camilla is back!!!

Ale jakaś taka inna.... 

Co wy na to!

⭐i komentarze mile widziane :) 


Chicago Fire - My Light...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz