Czekał przed szpitalem, na swoją przyjaciółkę. Obiecał odebrać ją po rehabilitacji, dziś jej kierowca wziął wolne. Dziewczyna niechętnie poprosiła go o pomoc. Wiedziała, że musi się urwać ze zmiany w straży, aby po nią przyjechać. Jednak nie miała wyjścia i kiedy tylko nadarzyła się okazja spytała porucznika.
- Kelly, mam małą prośbę. - podjechała do niego, stał w kuchni nalewając dwa kubki kawy - Jutro mam umówionego rehabilitanta w MED. Emmett miał mnie zawieść i odebrać, ale jedzie po siostrę na lotnisko i...
- Chcesz, żebym po ciebie przyjechał? - zerknął na nią, wyglądała na speszoną tą prośbą. Przytaknęła skinieniem głowy na co porucznik uśmiechnął się szeroko - Oczywiście, że przyjadę. Powiedz tylko o której.
- Chodzi o to, że będziesz wtedy na zmianie. Nie chciałabym aby to przeszkodziło ci w pracy.
- Cami, proszę cię, nie mów takich rzeczy. Powiedz godzinę i koniec tematu. - odpowiedział podając jej kubek.
Kelly stracił poczucie czasu. Nie liczył ile już zna Camille, czuł się po prostu przy niej dobrze. Była jedyną osobą, która nie przypominała mu o Stelli, mimo iż czasem miał wrażenie, że ich "terapia" schodzi właśnie na jej temat. Camilla była dobra w rozwiązywaniu jego problemów. Przez jej dziwne tłumaczenie rzeczywistości, zaczynał sam dochodzić do przekonania, że zachowuje się nie jak on. Wracał na właściwe tory. Żyjąc jak dawniej, mimo wielkiej dziury w sercu. Zerknął na zegarek, minęło już pół godziny od kiedy podjechał pod szpital. Może pomylił się i przyjechał za wcześnie? Zamknął auto i wszedł do środka. Znając już kierunek poszedł prosto do windy. Camilla powinna być na ortopedii. Gdy był tam ostatni raz, widział tabliczkę z napisem "REHABILITACJA". Był przekonany, że tam ją znajdzie. Drzwi windy otworzyły się, wyszedł wpadając na dawną przyjaciółkę, April.
- Cześć Kelly, co tutaj robisz? - zapytała ucieszona na jego widok.
- Szukam znajomej, Camilla Lee Johns. - kiedy pielęgniarka usłyszała to nazwisko odchrząknęła i spoważniała.
- Naprawdę, to jest twoja znajoma? -zapytała zdziwiona. Severide zmrużył oczy nie wiedząc, dlaczego dziewczyna tak reaguje. - Jest za tamtymi drzwiami. - powiedziała szybko, czując na sobie jego badawcze spojrzenie.
- Dziękuję. - rzucił nim winda się zamknęła. Zastanawiał się, co April miała na myśli? Zareagowała jakby Cami była Osamą, a nie zwykłą dziewczyną. Coś było nie tak. Przekonał się dopiero, gdy otworzył drzwi do sali rehabilitacyjnej.
Wszedł do pomieszczenia, z oddali słyszał krzyki. Ktoś bardzo się zdenerwował. Nie przebierał w słowach, uwalniając swój gniew. Im bliżej kłótni był, tym bardziej potrafił rozpoznać ten głos. Upewnił się w swoim przekonaniu, gdy zobaczył jak jego przyjaciółka stoi oparta na drążkach, starając się poruszać nogami. Klęła na wszystko co się dało, była wściekła, a że terapeuta był najbliżej obrywało się mu. Warczała na niego jak wściekły bulterier. Kelly był w szoku widząc całą ta scenę. Nie uwierzyłby, gdyby ktoś powiedział, że Cami, ta miła i urocza kobieta potrafi tak zbluzgać człowieka. W dodatku bogu ducha winnego człowieka, który pomaga jej wrócić do zdrowia. To wszystko trwało dobrych kilka minut, nim dziewczyna znów usiadła na wózek.
- I co? Znów karzesz mi mówić te bzdury? O pomaganiu sobie przez pozytywne myślenie? Pieprzysz głupoty! - warknęła na lekarza, który stał w koncie, Kelly rozpoznał w nim doktora Charlesa, psychiatrę.
- Camilla, nie czujesz się gorzej, po tym jak cały czas mówisz to wszystko? - zapytał ją łagodnym głosem.
- Nie, bo to prawda! Banda idiotów, którzy myślą, że pomogą mi w czymś czego nie da się naprawić. - bąknęła zdejmując z rąk ochraniacze - Wiesz co doktorku? Te twoje pierdolenie też mnie drażni. Jesteś tak samo nienormalny jak ja. Tylko ja to wiem, a ty jeszcze nie!
- Pamiętaj, sama możesz zrezygnować z tego wszystkiego.
- Tak? Wiec co tu jeszcze robisz? - zapytała - Po co ze mną rozmawiasz?
- Jak długo się znamy? Pięć lat? Siedem? - doktor podszedł do dziewczyny starając się być wciąż zdystansowany.
- Co to za różnica? - zapytała wzburzona - Chcesz wiedzieć ile lat zmarnowałeś na naprawienie mnie?
- Chcę wiedzieć ile lat przychodzisz do mnie i ile razy już odchodziłaś?
- Gdybyś pozwolił mi to skończyć, nie marnowałaby twojego czasu przez siedem lat. - odparła smutno.
- Camilla, to nie jest marnowanie mojego czasu. Ty musisz przestać marnować swój. Już dawno mogliśmy mieć progres, gdyby nie to, że wciąż pamiętasz tamtą tragedię. - Doktor był bardzo opanowany, a z dziewczyny aż kipiała złość.
- Pamiętam! - krzyknęła - To nic złego pamiętać, że zabiło się własnego bliźniaka. - wycedziła przez zęby.
- Nie zabiłaś go.
- Daj spokój, doktorku, wiem co zrobiłam. Mój brat mógłby żyć, gdybym nie skupiała się tylko na sobie!
- Dlatego teraz nie chcesz walczyć o swoje nogi? To twoja pokuta? - dziewczyna wydawała się wystraszona jego opinią, a może tym, że miał rację.
Porucznik przyglądał się całej scenie, mimo iż czuł, że wkracza w coś zamkniętego. Czuł jakby podsłuchiwał terapię. Jednak nie mógł odejść. Widział zupełnie inną Cami na wózku, niż tą która zna od kilku tygodni. Dziewczyna przy nim nigdy tak się nie zachowywała. Była spokojna, opanowana, miła i bardzo dobra. Pomagała mu, z jego złością i stratą. Tutaj, ta osoba... Była zła, niemiła i wulgarna. Kim ona właściwie jest?
Chciał stamtąd wyjść, ale nie mógł. Postanowił się z nią skonfrontować, w obecności psychiatry. Wszedł dalej wymuszając na sobie uśmiech. Gdy dziewczyna go zobaczyła, speszyła się i także na jej twarzy zagościł uśmiech.
- Kelly? Co tutaj robisz? - zapytała, starając się ukryć stres.
- Czekałem na dole, ale pomyślałem, że tutaj cię znajdę i zobaczę jak ci idzie. - posłał jej ciepły uśmiech, a potem zwrócił się do lekarza - Doktor Charles, jak dobrze pamiętam.
- Kelly Severide. - panowie uścisnęli sobie dłonie - Znacie się z Camillą.
- Tak, wyciągnąłem ją spod auta. - wyjaśnił porucznik
- Tak, Kelly spieszy się, jest na służbie, porozmawiamy kiedy indziej. - powiedziała szybko i wyjeżdżając z pokoju pociągnęła za sobą porucznika. - Co ty tu robisz? - zapytała jeszcze raz gdy stali już za drzwiami.
- Mówiłem ci...
- Kelly przestań. - surowy ton dziewczyny sprawił, że skończył udawać.
- Przyszedłem cię znaleźć, ale chyba znalazłem zupełnie kogoś innego. - odparł
- O co ci chodzi? - domyślała się, że słyszał jej rozmowę z psychiatrą.
- Co to było? Wrzeszczałaś na tych ludzi, jakby oni byli winni twojego wypadku? Cami, co to miało znaczyć? I jeszcze ten psychiatra? Leczysz się u niego? - zadał te pytania na jednym tchu.
- Nie wydaje mi się, żebym tobie akurat musiała się spowiadać z mojego zachowania. - odpowiedziała z obojętnością, jadąc w stronę windy. Porucznik był w szoku.
- Czekaj! - krzyknął, podchodząc do niej - Wyjaśnij mi to, bo nie rozumiem? Cały czas mówiłaś mi, że gniew to nie jest wyjście, a sama właśnie wydarłaś się na wszystkich, którzy ci pomagają.
- Jeśli ci to nie pasuje...
- Nie pasuje? - oburzył się - Camilla, ty mnie okłamujesz. Jak może to mi pasować?
- Kelly, nie chcę cię obrazić, ale mam dosyć na dziś kazań. Zabierz mnie do domu, albo po prostu jedz do pracy. Nie potrzebuje twojej pomocy. - odparła znudzona wjeżdżając do windy.
CZYTASZ
Chicago Fire - My Light...
FanfictionSeveride na byciu strażakiem zjadł zęby. Nic nie jest w stanie go nic zaskoczyć. Jednak w życiu prywatnym... nie ma takiej stabilności... Co zrobi, gdy spadnie na niego nieoczekiwane uczucie, poczucie obowiązku i ojcostwo? *Opowiadanie może zawier...