Akt II, Scena 4

249 52 5
                                    

(Juliusz, Matka Adama, Adam)

Dom Mickiewiczów

Juliusz

Pukając do drzwi

Normalnie nigdy by mnie nie wpuszczono

Jednakże ciasto malinowe zrobiłem

Teraz nie ma opcji by mi odmówiono

A pretekstem do odwiedzin

Są moje rzekome współczucia wyrazy

Dla klęski poniesionej (dzięki mnie)

Przez Adama

Matka Adama

Wielkie nieba, demona

Mi pod drzwi przywiało

Juliusz

Niepotrzebnie się pani obawia

Przyszedłem tu tylko z troski o Adama

Upiekłem dla niego nawet malinowe ciasto

Chciałbym go w ten sposób trochę pocieszyć

Mam nadzieję że intencje wyraziłem jasno

Matka Adama

W takim razie zapraszam do środka

Pokój Adama jest na górze, po lewej

Juliusz

Dziękuję

Idzie do pokoju Adama

Hej, Literato

Jak samopoczucie?

Adam

Kogo jak kogo, ale ciebie tutaj

Nie spodziewałbym się w snach nawet

Juliusz

Przybywam z czystej życzliwości,

By pocieszyć cię w twej samotności

Adam

Miłego gestu nie spodziewałbym się także

Chętnie z tobą porozmawiam jednakże

Jak to jest być poetą? Dobrze? || SłowackiewiczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz