Akt III, Scena 8

219 45 4
                                    

(Juliusz, Gustaw, Adam)

Okolice rynku, Juliusz z Gustawem siedzą w restauracji, Mickiewicz spaceruje niedaleko

Juliusz

Przyjmij ode mnie druhu, tę strawę dziękczynną

Adam jest przepysznie skonfundowany

Gustaw

Ależ nie trzeba, była to czysta z pranków przyjemność

Juliusz

Wpadaj jak najczęściej byśmy

Wspólny mogli szerzyć zamęt

Bardzo polubiłem pranki

Gustaw

To się chwali, będę więc wpadać często

Przybijają piątki i się śmieją, zauważa to przez okno spacerujący Adam

Adam

Słowacki, większej plagi niż ty nie znam

Czy ty właśnie zdradzasz mnie

Nie będąc ze mną nawet jeszcze?

Dawno się tak nie zagotowałem

Co za szuja, co za cham

Kim jest ten co z tobą siedzi

Chciałbym teraz bardzo wiedzieć

Już bym ja go stąd wyciągnął

I wyzwał na pojedynek

Jak to jest być poetą? Dobrze? || SłowackiewiczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz