🥀10🥀

79 2 0
                                    

Po wywaleniu Yumy Laito poszedł po apteczkę i zaczął opatrywać moje rany. Robił to w takim skupieniu, że bałam się odezwać bo nie chciałam wyrywać go z transu. Wydaje mi się, że to przez moją krew. Zapewne jako wampir toczył w sobie jakiś rodzaj walki między opatrywaniem a wgryzieniem się w moje udo.

- Yuma to wasz kuzyn? - Zapytałam gdy kapelusznik skończył, strasznie nurtowało mnie to pytanie.
- W pewnym sensie, on też jest wampirem. Źle, że go poznałaś. Jest pieprzonym sadystą, zresztą tak jak wszyscy jego bracia. Będę Cię musiał teraz pilnować, nigdy nie wiadomo co im strzeli do głowy. Ajjj ci pieprzeni Mukami!
- Czekaj czekaj... czy Kou z naszej szkoły to nie Mukami?
- Taa to jeden z nich, jest jeszcze Azusa i Ruki. Jeden gorszy od drugiego..
- Mam nadzieję, że Yuma da sobie spokój po tym co tutaj zaszło.
- Też mam taką nadzieję.. masz może ochotę na ciasto?
- Pewnie, zawsze. A co? Macie jakieś?
- Nie mamy ale skoro też chcesz to możesz zrobić!
- Ehh, no dobra ale mi pomożesz.
- Super!

Zrobiliśmy jedyne ciasto jakie mi w miare wychodzi czyli kinder bueno, wyszło naprawdę bardzo dobre dlatego nie zdążyło nawet dobrze wystygnąć a już go nie było. Pierwszy raz poczułam się tutaj naprawdę beztrosko. Oczywiście po takiej robocie byłam cała ubrudzona dlatego poszłam się przebrać. Założyłam ciuchy, które kupiłam na pamiętnym wypadzie na miasto czyli zwykłe dżinsy, czarną obcisłą bluzkę z dekoltem w łódkę, czarny pasek i do tego moje ulubione białe skechersy.

Spojrzałam w telefon i zobaczyłam nieodebrane połączenie od byłej przyjaciółki. Tuż przed moim przyjazdem tutaj pokłóciłam się ze swoją paczką znajomych i nie miałam z nimi kontaktu do tej pory. Zdziwiłam się, że dzwoni ale postanowiłam odebrać.

- Emila? Odeszłaś ze szkoły przez nas?
- Nie, nie wszystko kręci się wokół was.
- Dziwny zbieg okoliczności.
- Jestem teraz daleko od domu, nie wiem kiedy wrócę więc macie ode mnie spokój.
- Świetnie.

Dziewczyna rozłączyła się a mi głupiej zrobiło się smutno bo naprawdę ślepo przez chwilę uwierzyłam, że zadzwoniła mnie przeprosić. Ale cóż, nie zamierzałam odzywać się do nich pierwsza, moja duma nigdy by mi na to nie pozwoliła. Uznałam, że lepiej odciąć się od toksycznych ludzi i nawiązać nowe znajomości.

Miałam właśnie schodzić do salonu kiedy przyszedł do mnie Shu i podał mi telefon.
- Emilka?
- Pan Karchleinz? Słucham?
- Czemu nie odbierasz telefonu?!
- Przepraszam, rozmawiałam z kimś innym i nie zauważyłam, że próbował się pan dodzwonić. Coś się stało?
- Tak... wiem, że nie powinienem Ci tego mówić przez telefon ale jestem dość zajęty... pogrzebem... Twoich rodziców. - Przez chwilę stałam jak wryta i przetwarzałam jeszcze raz to co powiedział. Musiał się przejęzyczyć, przecież to nie możliwe.

- Emilka?
- Mógłby pan powtórzyć? Chyba źle pana zrozumiałam.
- Twoi rodzice nie żyją. Zajmuję się przygotowaniem pogrzebu, odbędzie się za kilka dni. Wtedy wszystko Ci opowiem, teraz muszę kończyć. - Zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć mężczyzna rozłączył się, próbowałam odnowić połączenie ale typ bezczelnie mnie zrzucał. Zdezorientowana chciałam wyjść na dwór by zaczerpnąć trochę świeżego powietrza i otrzeźwić umysł. Gdy schodziłam ze schodów drogę zastąpił mi Ayato.

- Spójrz jak grubo wyglądasz! Jesteś spasiona i nie powinnaś się tak ubierać... wyglądasz obrzydliwie. - W tym momencie miałam dość, patrzyłam mu prosto w oczy i rozpłakałam się. Gdy chłopak zobaczył łzy cieknące po mojej twarzy jego dziarski uśmieszek zniknął w mgnieniu oka.
Ominęłam go i wręcz wybiegłam z budynku.

Diabolik lovers Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz