🥀28🥀

66 4 0
                                    

Nie jestem pewna czy znów straciłam przytomność czy po prostu zasnęłam ale obudziłam się leżąc na podłodze w takiej samej pozycji jak zapamiętałam. Założyłam upragnione majtki jednak nie zwróciło mi to godności. Z powrotem upadłam na ziemię i wsłuchiwałam się w odgłosy za drzwiami. Ktoś biegał krzyczał ale nie zastanawiałam się nawet o co chodzi po prostu tam siedziałam do momentu aż drzwi się otworzyły, nie spojrzałam nawet kto wszedł.

Zrobiłam to dopiero w momencie gdy usłyszałam swoje imię. Wszyscy moi wybawiciele stanęli w drzwiach i patrzyli na mnie niczym na dzikie zwierze, które musieli wyciągnąć z klatki. Otrząsnęli się dopiero gdy coś powiedziałam.
- Zabierzecie mnie stąd proszę? - mój głos był tak cichy i łagodny, że prawie sama go nie poznałam.
Pan Karhleinz podszedł do mnie i chciał mnie podnieść jednak go zatrzymałam.
- Proszę tylko wystawić rękę i pomóc mi wstać. - Przestraszony zrobił o co prosiłam. Oparłam się na nim i powoli podniosłam, opuściłam sukienkę najbardziej jak mogłam i starałam się dotoczyć do wyjścia. Sakamaki kilkukrotnie pytał czy mnie nie zanieść ale stanowczo odmawiałam. Wszyscy wracaliśmy samochodem w ciszy, widziałam, że bali się mnie o cokolwiek zapytać a sama również nie miałam ochoty niczego wylewnie opowiadać.

Gdy dojechaliśmy od razu poszłam do łazienki. Rozebrałam się i usiadłam pod prysznicem pozwalając by woda samoistnie pozbyła się ze mnie całej krwi. Nie patrząc ani razu w swoje odbicie umyłam się i ubrałam w szare dresy i za dużą czarną koszulkę. Dopiero gdy wyszłam z łazienki nie miałam wyboru i musiałam spojrzeć na swoje odbicie w lustrze w moim pokoju. Po obu stronach mojej twarzy znajdowały się siniaki od uderzeń. Kolejno odsłaniałam biodra i piersi tylko po to by zobaczyć widniejące na nich siniaki. Dokładnie tak samo wyglądały moje nadgarstki. Dotknęłam guza z tylu głowy powstałego od uderzeń w podłogę i znów zaczęłam płakać. Nie, ja nie płakałam. Darłam się w niebo głosy gdy ból przypominał mi o niedawnych wydarzeniach.
Chłopcy na dźwięk jakby mnie zażynali pojawili się w drzwiach mojego pokoju ale kazałam im się wynosić. Na początku nie chcieli mnie zostawiać a nawet próbowali mnie przytulać ale na każdy dotyk reagowałam jak na uderzenie. W końcu jednak odpuścili i mogłam wić się samotnie w agonii na podłodze.

***

Gdy skończyłam odczekałam pare minut leżąc i dopiero wtedy zeszłam do salonu.
Usiadłam na wolnym miejscu na kanapie i czekałam na ich ruch. Pierwszy zadać pytanie odważył się gospodarz.

- Czy.. powiesz nam proszę co się tam wydarzyło?
- Ym... jasne...porwali mnie i nie zabili ponieważ chcieli sprzedawać moją krew....Przez to co wyprawiali moi rodzice jest inna, właściwie teoretycznie jej nie ma...  By zacząć pobieranie przyszedł gość którego nazywali lekarzem. Gdy miał zaczynać poprosiłam by odpiął krępujące mnie pasy, zrobił to i skorzystałam z okazji. Chciałam uciec ale złapał mnie i.. i..
- Zrobił Ci coś?
- On.. zgwałcił mnie i skończył co zaczął...Zostawił mnie tak jak mnie znaleźliście.

Nawet nie zauważyłam, że łzy znów zaczęły lecieć po mojej twarzy.
-Przepraszam
- Za co nas przepraszasz?
- Że musicie patrzeć na mnie w takim stanie..
- Zwariowałaś? Przestań!
- I przepraszam bo ja.. ja już nie chcę... ja już nie mogę...
- O czym mówisz?
- Ja już nie mam siły tego dłużej ciągnąć... po prostu... musicie pozwolić mi dołączyć do rodziców..
- Przestań! - krzyknął Subaru podnosząc się i uderzając pięścią w ścianę.
- Przepraszam Subaru, naprawdę przepraszam ale ja...
- Ale Ty co? Nie poddawaj się jeszcze, będziemy przy Tobie, ja przy Tobie będę i zobaczysz znów będziesz sobą, obiecuję! - wrzasnął klękając przede mną i opierając głowę na moich kolanach.
- Pozwolicie... że pójdę do siebie, jestem trochę zmęczona..
- Oczywiście ale jeden z chłopców pójdzie z Tobą - odparł pan Karhleinz
- Ale..
- Emilka, właśnie przyznałaś, że planujesz samobójstwo. Nie zostaniesz teraz sama.

Diabolik lovers Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz