🥀36🥀

50 2 0
                                    

Obudziłam się widząc nad sobą białą plamę. Zastanawiałam się czy to niebo ale gdy wzrok się wyostrzył zrozumiałam, że patrzę na biały sufit. Oparłam się na łokciach i rozejrzałam po pomieszczeniu. Zobaczyłam siedmiu kretynów i jednego nie siedzącego przy drzwiach. Kilku zareagowało na ruch z mojej strony i zaczęli budzić resztę. Poczekałam aż wszyscy się obudzą i odezwałam się pierwsza.

- Jak mnie znaleźliście?
- Naprawdę o to pytasz?! Dzięki Bogu, że byliśmy na czas! - krzyknął Subaru chcąc uderzyć w szpitalną ścianę ale Reji złapał jego rękę by nie wyrządził szkód.
- Skorzystałaś z karty ode mnie więc widziałem gdzie się zameldowałaś - powiedział pan Karhleinz
- Dlaczego chciałaś to zrobić?
- Proszę Cię, naprawdę muszę to tłumaczyć? - nikt nie odpowiedział, unikali jedynie mojego wzroku
- Możecie wyjść? Chciałabym zostać sama
- Nie, nikt nie wychodzi - powiedział Karhleinz
- Musimy porozmawiać by mieć pewność, że ta sytuacja nigdy się nie powtórzy.
- Ja już pogodziłam się ze śmiercią
- Przestań
- Proszę was.. - powiedziałam podnosząc się
- Naprawdę chciałabym zapomnieć o tym co się wydarzyło i wrócić do normalności ale nie potrafię
- Nie dałaś sobie nawet czasu
- Za każdym razem daję sobie czas a potem dzieją się sytuacje jak wczoraj po których po raz kolejny pękam ale nie jest mi już tak łatwo złożyć wszystkiego do kupy

- I dlatego chciałaś umrzeć.
- Tak, to już za dużo. Każdy ma swój limit, to jest mój.
- Więc teraz musimy Ci pomoc bardziej niż kiedykolwiek
- Nie chcę waszej pomocy, właściwie niczego od was nie chcę poza tym żeby więcej was nie widzieć
- Emilko... właśnie dlatego nie chciałem Ci mówić, chciałem byś zapamiętała rodziców jako dobrych ludzi
- Prawda jest taka, że gdyby nie te wszystkie kłamstwa być może by mnie tutaj nie było
- Masz rację, być może ale czasu już nie cofnę chociaż bardzo bym chciał tak samo jak Twoi rodzice gdy się urodziłaś
- Nie chcę dłużej płacić za ich błędy
- Od początku staram się byś nie musiała, jednak sprawy miały obrót, którego nie byłem w stanie przewidzieć. Ale obiecuję Ci, że już więcej z naszego powodu nie ucierpisz
- Wiem ile warte są wasze obietnice - powiedziałam spoglądając na Ayato

- Jeżeli jest coś o czym jeszcze nie wiem niech lepiej powie mi to pan teraz
- Jestem pewien, że o wszystkim już wiesz
- Proszę mi więc jedynie wyjaśnić dlaczego nazwisko tego dilera jest na moim akcie urodzenia
- Ekhem... tuż przed Twoimi narodzinami zauważył, że Twoi rodzice zaczynają się wahać. Nie mógł sobie na to pozwolić więc by mieć pewność, że będzie miał do Ciebie prawo zmusił ich by wpisali jego jako ojca. Dlatego potem by zapewnić Ci pełne bezpieczeństwo zdecydowaliśmy się go wydać.
- Rozumiem, i uważa pan, że teraz do końca życia powinnam być pod waszą opieką by po mnie nie wrócili?
- Przynajmniej do momentu gdy nie znajdę rozwiązania. Lub gdy znów nie trafi do więzienia.
- Czy to już wszystko? Mogę się położyć?
- Oczywiście. Zaraz powinna przyjść pielęgniarka.
Wszyscy wyszli jednak jednej osobie nie udało się jeszcze ze mną porozmawiać
- Gdy byłaś nieprzytomna wampiry wprowadziły mnie w to o co naprawdę tutaj chodzi, tak mi przykro mała..
- Wiem Bokuto ale czy możemy pogadać później? Naprawdę jestem zmęczona - odpowiedziałam a chłopak pocałował mnie w czoło
- Jasne - odpowiedział i wyszedł mijając się w drzwiach z Ayato, który usiadł obok mojego łóżka. Nie odzywał się przez kilka minut co zaczęło mnie irytować ale w końcu zebrał się w sobie

- Nap.. naprawdę mnie nienawidzisz?
- Nie wiem Ayato, po prostu tak ogromnie mnie zawiodłeś, że.. że nie jestem nawet w stanie nazwać tego słowami
- Wiem i bardzo tego żałuję. Gdy krzyczałaś przypominając mi moje słowa o tym, że Cię nie skrzywdzę miałem ochotę paść na kolana
- Też chciałabym cofnąć czas
- Zrobię wszystko żebyś jeszcze raz tak mi zaufała i żeby to się nie powtórzyło
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Nie chciałem.. naprawdę nie chciałem Cię uderzyć! To był impuls, cholerny impuls gdy go biłem obróciłem się i uderzyłem, w szale jeszcze popchnąłem. Nie panowałem nad sobą.. przepraszam..
- Ale dlaczego w ogóle się na niego rzuciłeś Ayato?
- Ja.. sam nie wiem.. zobaczyłem jak Cię pocałował.. jak Cię dotykał i nie wytrzymałem. Odrazu pomyślałem o tym jak dotykał Cię gwałciciel, jak nie mogłem temu zapobiec i niewiele myśląc rzuciłem się na niego..
- By mnie nie dotykał i nie skrzywdził..
- Tak...
- Dlaczego wszystko musi być takie pod górkę... dlaczego po prostu nie pozwolicie mi umrzeć! - krzyknęłam uderzając głową w ścianę za sobą.
- Nie mów tak, zobaczysz teraz będzie inaczej.. lepiej.. zadbam o to żeby było jak przedtem.
- Myślisz, że będę jeszcze kiedykolwiek taka jak przedtem?
- Dla mnie zawsze będziesz taka sama dopóki będziesz. - powiedział łapiąc za moją dłoń i mocno ją ścisnął.
- Naprawdę jestem padnięta...
- Ah tak.. odpocznij.. - odpowiedział gładząc mnie po włosach. Następnie wstał i wyszedł a ja położyłam się.

***

Następnego dnia pod względem fizycznym mogłam już wyjść do domu ale pod względem psychicznym lekarze nie byli tacy pewni. Zalecali by na jakiś czas umieścić mnie w szpitalu psychiatrycznym gdzie profesjonalnie pomogliby mi pogodzić się ze swoimi demonami ale nikt włącznie ze mną się na to nie zgodził. Skończyło się na tym, że miałam umówione spotkania z psychiatrą raz w tygodniu. Bo na więcej się nie zgodziłam. Uważałam nawet, że są kompletnie bezsensowne skoro mam rozmawiać z nim nieszczerze lub omijać nadnaturalne ale istotne fakty. Pan Karhleinz zgodził się na takie rozwiązanie ale pod warunkiem, że co tydzień będę przyjeżdżała również do niego bo jak się okazało ma dyplom z psychologi. Co w sumie niewiele mu dawało ale i tak chciał odbywać ze mną pogawędki o postępach.

Gdy wróciłam do swojego pokoju wszystkie rzeczy już tam na mnie czekały. Włącznie z otwartą butelką whisky, którą błyskawicznie dokończyłam. Znów rzuciłam się na łóżko i zasnęłam. Obudził mnie dzwonek telefonu.

- Ymm halo
- Emila? Co ty śpisz? Jest 18! Czyli rozumiem, że nie masz planów, świetnie. Wskakuj w ładne fatałaszki i widzimy się u mnie w klubie o 20! Nie chcę słyszeć sprzeciwu, see u! - powiedział Ren i się rozłączył. Mówił tak błyskawicznie, że nie byłam w stanie mu przeszkodzić i powiedzieć, że nie mam siły na imprezy. Przemyślałam to jednak i uznałam, że dobrego alkoholu w tym momencie nie odmówię więc zwlekłam się z wyra założyłam dżinsy, ładny top, pomalowałam się i zanim się obejrzałam musiałam wychodzić.

- Gdzie idziemy? - zapytał Laito, który aktualnie sprawował nade mną wartę bo reszta wyszła do szkoły.
- My nigdzie, ja idę się napić i nie będę sama więc możesz zostać.
- Oj nie nie, ewentualnie odprowadzę Cię, zobaczę z kim zostaniesz i się zastanowię.
- Jak sobie chcesz - odpowiedziałam obojętnie wychodząc do taksówki. Pojechaliśmy do klubu gdzie barman już na mnie czekał.
- Hejka! A to kto?
- Przyzwoitka, która chciała sprawdzić z kim się spotykam i teraz już chyba może iść, prawda?
- Taa, telefon włączony, co godzinę się odzywasz a jak chcesz wracać to dzwonisz, jasne?
- Jasne szefie

- Przepraszam za to, ostatnio miałam po prostu gorszy czas i przyjaciele bardzo się o mnie martwią.
- Teoretycznie teraz nie jestem na zmianie ale barmanem jest się całe życie więc zamówimy coś i wszystko mi opowiesz. Ja mam ochotę na coś mocnego, a ty?
- Też, może tequila?
- Jasne, ale weźmy od razu kilka
- Oj tak

Zamówiliśmy kilka shotów, barman podał nam wszystko co konieczne. Nasypaliśmy sobie sól na rękę, w jedną dłoń wzięliśmy kieliszek a w drugą cząstkę limonki. Zlizaliśmy sól, napiliśmy się i wsadziliśmy kwaśny owoc do buzi. Zneutralizował on smak ale palące uczucie w przełyku pozostało.
- Dawno tego nie piłam i zapomniałam jakie to mocne.. ugh, chodźmy zapalić proszę
- Um dobra ale po następnym

- Więc, dlaczego gdy do Ciebie pisałem nic nie odpisywałaś? Dopiero gdy nie dałem Ci wyboru się ze mną spotkałaś.
- Wybacz, byłam w trakcie odkrywania rodzinnych tajemnic i uciekania od rzeczywistości.
- Widziałem twoją relacje na Instagramie z jakiegoś wesela, nie miałaś wtedy plastra na czole, co się stało?
- Wiesz co, odrobinę za dużo wypiłam i spadłam z podestu na którym się tańczyło.
- Oho, ktoś nie zna umiaru
- Alkohol to ostatnio mój najlepszy przyjaciel
- No to zdrówko

Siedzieliśmy i piliśmy a ja żaliłam się chłopakowi ze swoich psychicznych jazd. Powiedziałam mu o próbie samobójczej i dowiedziałam się, że on również miał dwie. Zamiast tylko paplać o sobie wysłuchałam Rena, który jak się okazało wyszedł z podobnego dołka i od tamtej pory stara się pomagać każdemu kto jest w podobnej sytuacji. Polecił mi nawet dobrego psychiatrię, który nie będzie naciskał na szczegóły tylko naprawdę mi pomoże. Wzięłam od niego numer i postanowiliśmy zmienić trunek.
Namówił mnie na shoty zwane wściekły pies i kompletnie zmiotły mnie one z planszy. Przez zawarte w nich tabasco miałam ochotę je z siebie wyrzucić ale pokładając się na barze nie chciało mi się nawet iść do łazienki.
- To nie był dobry pomysł, chodźmy -
- Nie, nie ja tu zostanę - odpowiedziałam zamykając oczy
- Jak to tu zostajesz? - zapytał zaczynajac się ze mnie śmiać
- Ja się prześpię i wstanę
- Nie możesz tutaj spać dziewczyno - Odpowiedział zwlekając mnie z siedzenia. Wyprowadził mnie z baru i poszliśmy do kamienicy na przeciwko. Wtachał mnie w jakiś sposób chyba na drugie piętro, otworzył drzwi jak przypuszczam do swojego mieszkania i wprowadził mnie do środka. Ledwo żywa rzuciłam się na kanapę i opanowywałam helikopter.

Diabolik lovers Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz