"Envoy of happiness"

227 14 0
                                    

Moje życie w ciągu tych ostatnich kilku miesięcy trochę się zmieniło. Bardzo często widywałam się z Michałem, któremu naprawdę wiele zawdzięczam. Między innymi to właśnie dzięki niemu pracuję w jednej z najlepszych stacji telewizyjnych w Polsce. Jak do tego doszło? To było jakieś dwa tygodnie po naszej wizycie w klubie, kiedy wyszłam z chłopakiem na spacer. Początkowo nie miałam ochoty nigdzie wychodzić, załamana tym, że nigdzie nie mogłam znaleźć pracy. Mojej sytuacji nie polepszał fakt, że redakcja, w której podczas studiów odbywałam praktyki została zamknięta. Kiedy tam pracowałam szef redakcji był bardzo zadowolony z mojej pracy i kiedy kończyłam tam odrabiać praktyki powiedział, że miejsce dziennikarki w jego redakcji będzie na mnie czekać.

Było późne popołudnie czerwcowego weekendu, z Michałem właśnie przechadzaliśmy się po parku obserwując jak inni ludzie spędzają swój wolny czas. Pod wielką wierzbą na ławce siedziało młode małżeństwo z kilkuletnią córeczką, zajadając się lodami z pobliskiej lodziarni. Po drugiej stronie ścieżki jakiś młody chłopak rzucał patyk swojemu psu, który po chwili przybiegał z nim w pysku, chcąc by jego właściciel rzucił nim jeszcze raz. Jeszcze dalej, przy brzegu małego stawu stał starszy pan, który rzucał kaczkom kawałki bułki. Życie innych ludzi wywalało się takie spokojne.

-Jak tam u ciebie? Znalazłaś już coś?- zapytał chłopak przerywając ciszę między nami. Na jego słowa westchnęłam, przeczesując w tym samym czasie włosy ręką.- Nie mów, że jest aż tak źle.

-Jest i to gorzej niż możesz sobie myśleć. Przeglądam cały czas oferty, składałam cv, nawet byłam na dwóch rozmowach kwalifikacyjnych, ale usłyszałam standardowe "odezwiemy się do pani". Zawsze tak mówią, dają człowiekowi złudną nadzieję, ale nikt później nie oddzwania.- powiedziałam zrezygnowana opadając na ławkę, obok której właśnie przechodziliśmy.- Jeszcze dwa dni temu dowiedziałam się, że moja ostatnia nadzieja - redakcja, w której odbywałam praktyki, została zamknięta. Przecież ja nie muszę od razu robić reportaży. Mogę redagować tekst, wymyślać nagłówki, albo nawet parzyć kawę. Byle by tylko mieć za co płacić rachunki.

-Rzeczywiście niefajna sytuacja.- usiadł obok mnie obejmując ramieniem.- Ale może jestem w stanie ci jakoś pomóc. Mój wujek dzięki, któremu poszedłem na fizjoterapię pracuje jako fizjoterapeuta w reprezentacji skoczków narciarskich...- nie dałam mu dokończyć.

-Twój wujek to Łukasz Gębala? Ten Łukasz Gębala?!

-No mówię przecież. Ostatnio jak z nim rozmawiałem to szukali osoby, która ogarnęłaby sprawy z mediami. Mógłbym z nim pogadać, może gdyby Cię polecił dostałbyś tę pracę.

-Dziękuję ci.

-Nie obiecuję, że się uda, ale zawsze można spróbować, co nie?- pokiwałam energicznie głową i wtuliłam się w niego z tej radości.

-Naprawdę nie wiesz jak bardzo jestem ci wdzięczna. Jeśli to wypali będę twoją dłużniczką.

Jeśli myślicie, że dostałam tę pracę, to niestety muszę was rozczarować. Otóż nie, nie dostałam jej. Zgarnęła ją jakaś kobieta, której stryjeczny wuj szwagra, jej drugiego męża jest bliskim krewnym samego Apoloniusza Tajnera. Tak więc, gdzie taka szara mysz jak ja ma konkurować z kimś takim jak ona? Mimo tego, że miałam możliwość podróżowania razem ze skoczkami, nie żałuję tego co się stało. Oczywiście, że było mi trochę przykro, kiedy kilka dni później zadzwonił do mnie Michał przekazując tę wiadomość. Jednak to co powiedział później całkowicie mnie zaskoczyło.

Byłam wtedy w kuchni i przygotowywałam obiad, kiedy z salonu usłyszałam wołanie Olgi, która informowała mnie, że ktoś się do mnie dobija od kilku minut. Zaskoczona poszłam po telefon i na wyświetlaczu zobaczyłam, że mam kilka nieodebranych połączeń od Michała. Już miałam do niego oddzwaniać, kiedy telefon znowu zaczęła lecieć dobrze mi znana melodyjka.

-Słucham.- powiedziałam do telefonu zmierzając w stronę kuchni, gdzie zostawiłam smażące się mięso na patelni.

-Wreszcie odebrałaś! Do ciebie jest się trudniej dodzwonić niż do prezydenta.

-A co dzwoniłeś do niego, że masz takie porównanie?

-Nie, ale zapewne szybciej by odebrał niż ty.- powiedział oburzony.- Jesteś w domu? Mam do ciebie bardzo ważną sprawę.

-Tak, jestem. Właśnie robię obiad, jak chcesz to wpadaj.- powiedziałam wyciągając z szafki koszyczek z przyprawami.

-W takim razie będę za dwadzieścia minut.

Po dwudziestu minutach, kiedy z Olgą zabierałyśmy się za nakładanie obiadu zadzwonił dzwonek do drzwi. Wycierając ręce o ścierkę ruszyłam do drzwi, w których stał chłopak z butelką mojego ulubionego wina.

-To jest ta twoja ważna sprawa? Przyjechałeś rozpijać niewiasty w środku dnia?- zaśmiałam się puszczając go przodem.

-To na wszelki wypadek. Gdzie ten obiad?

Zaprosiłam gościa do salonu i zaczęłyśmy z Olgą nakładać jedzenie. Chwilę później cała nasza trójka zapychała się spaghetti. Muszę przyznać, że przyrządzanie tej oto potrawy opanowałam już chyba do perfekcji. Jedzenie tak szybko jak się pojawiło na talerzach, tak szybko z nich zniknęło. Teraz leżeliśmy rozwaleni na kanapie oglądając kolejny odcinek jednego z polskich tasiemców.

-Dobra, najadłeś się to teraz gadaj, co to za ważna sprawa, której nie mogłeś mi powiedzieć przez telefon?- powiedziałam wyłączając telewizor, by zwrócić na siebie jego uwagę. W odpowiedzi usłyszałam tylko głosy niezadowolenia.

-Pamiętasz jak mówiłem ci, że porozmawiam z wujkiem o tym wolnym stanowisku w kadrze?- zapytał, a ja pokiwałam twierdząco głową.- No to niestety kilka dni później jak mi o tym powiedział, dostała tą posadę jakaś dobra znajoma Tajnera.

-Szkoda.- powiedziałam smutna. Jak to się mówi: niby człowiek wiedział, a jednak się łudził?- Czyli po to przyniosłeś wino? Będziemy zapijać smutki?

-Niekoniecznie. Dzwonił wujek i mówił, że pogadał z kimś i Kuba Kot cię polecił w Eurosporcie! Nie wiem jak to się stało, ale prawdopodobnie masz tę robotę!

Byliśmy tak szczęśliwi, że na jednej butelce wina się nie skończyło, na szczęście zawsze miałyśmy gdzieś schowaną jedną specjalną butelkę na takie okazje. Byłam niesamowicie wdzięczna Michałowi, jego wujkowi, ale także Kubie, który w ogóle mnie nie znając wziął za mnie odpowiedzialność.

Around The Corner From DestinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz