"A rolling stone gathers no moss"

105 6 0
                                    

Tak jak Wellinger obiecał, przyszedł do mnie wieczorem, zaraz po wizycie u fizjoterapeuty. Miałam nadzieję na jakiś miły wieczór w jego towarzystwie, oglądając razem jakiś denny film, który aktualnie leciał w telewizji. Niestety skoczek miał inne plany co do naszego spędzania wolnego czasu. Leżałam przytulona do Andreasa, który z zaciekawieniem oglądał mecz Bayernu. Przez to, że znajdowaliśmy się w Polsce, a spotkanie transmitowała właśnie jedna z polskich stacji, komentatorzy mówili jedynie w moim ojczystym języku. Chłopakowi jednak zupełnie nie przeszkadzał fakt, że nie rozumie nic poza "Lewandowskim". Nie lubiłam piłki nożnej, a przede wszystkim nie potrafiłam zrozumieć jej fenomenu. Kilkunastu facetów biega przez dziewięćdziesiąt minut za piłką, próbując wbić ją do bramki przeciwnika. No proszę, siatkówka jest bardziej widowiskowa! Zresztą nawet żużel jest ciekawszy. Byłam w szoku, kiedy dowiedziałam się jaką kasą obraca FIFA. To jest po prostu śmieszne, że normalny, uczciwie pracujący człowiek w ciągu całego swojego życia nigdy nie zarobi tyle, co taki piłkarz przez rok swojego biegania za piłką. Na przykład taki Ronaldo, nawet śpiąc zarabia niemałe pieniądze. Też bym tak chciała. Znudzona bawiłam się włosami chłopaka, rozmyślając nad tym jak będzie wyglądało moje pierwsze spotkanie z Gregorem po jego powrocie. Jego blond włosy były tak miękkie w dotyku, że aż uwielbiałam się nimi bawić. Zresztą wiedziałam, że on lubił, kiedy to robiłam. W końcu moje myśli zeszły na temat moich wieczornych spotkań z Andreasem. Nie mam pojęcia na jakiej podstawie Mateusz wysnuł taki wniosek. Przeważnie kończyły się one tym, że po wspólnym obejrzeniu naszego ulubionego serialu zasypialiśmy w swoich objęciach. Tak, rzeczywiście upojna noc.

-O czym tak myślisz?- zapytał Wellinger spoglądając na mnie. Pochłonięta swoimi myślami nawet nie zauważyłam, że minęła już pierwsza połowa meczu.

-O niczym ważnym.- Spojrzałam w jego błękitne oczy i lekko się uśmiechnęłam. Andreas był bardzo przystojnym mężczyzną. Mogę nawet śmiało powiedzieć, że należał do grupy tych najprzystojniejszych skoczków. Widok jego wiecznie uśmiechniętej twarzy poprawiała ludziom humor, co nieraz słyszałam od ludzi zgromadzonych pod skocznią.

Przez to, że skoczkowie nie robili ciężkich treningów, których celem był duży przyrost masy mięśniowej, a także pilnowali swojej wagi żywiąc się niczym ptaki, byli bardzo szczupli. Czego skutkiem były bardziej widoczne kości niż u innych osób, które także zawodowo uprawiały sport. Wśród kibiców mówiło się, że wygląd zawodników zahacza nawet o anoreksję. Jednak z tego co słyszałam, sztaby muszą przestrzegać dosyć rygorystycznych zasad, które narzucił FIS, by nie powtórzyła się już historia Svena Hannavalda. Oprócz bardziej wystających żeber, u Niemca dało się też zauważyć nieco bardziej widoczne kości policzkowe czy mocniej zaznaczoną linię żuchwy, na którą miałam teraz idealny widok. Z uwagi na jego młody wiek, był bardzo blisko ze swoimi fanami, których znaczącą część stanowiły dziewczyny. Dlatego nie dziwiłam się, że większość fanek skoków wzdychało właśnie do jego zdjęć.

-Widzę, że o coś chodzi.- delikatnie odgarnął włosy, które opadały na moją twarz, następnie zaczął ją lekko gładzić ręką, przez co mimowolnie zmrużyłam oczy.- Coś się stało?

-Czemu faceci zawsze myślą, że coś się musiało stać?- zapytałam bardziej siebie niż chłopaka, ponownie na niego spoglądając, przez co spotkałam się z jego rozbawionym spojrzeniem. Nie mam pojęcia co było w tym takiego zabawnego.

-Bo wy takie już jesteście. Tajemnicze i skomplikowane, ale za to was kochamy.- przysunął się do mnie bliżej, przez co jeszcze bardziej znajdował się nade mną. Patrząc się w jego błękitne niczym tafla oceanu oczy, widziałam w nich znajome iskierki. Po dłuższej chwili wpatrywania się w siebie nawzajem przeniósł swój wzrok na moje usta, po czym z powrotem spojrzał mi prosto w oczy. Tak jakby potrzebował mojego pozwolenia by mnie pocałować.

"Jakoś w Titisee go nie potrzebowałeś".

Uśmiechnęłam się do niego lekko i łapiąc za materiał jego czarnej koszulki, która prawie cała była w logach sponsorów niemieckiej drużyny, przyciągnęłam go do siebie łącząc nasze usta. Blondyn szybko odwzajemnił mój pocałunek, tym samym uśmiechając się w moje usta. Kiedy odsunął się lekko ode mnie zaczął składać pocałunki na mojej żuchwie, następnie na szyi...

-Andreas przestań!- widząc co planuje chłopak położyłam rękę na jego klatce piersiowej i lekko go od siebie odsunęłam.- Jak ja będę później z tym chodzić?

-Psujesz nastrój, miało być romantycznie.- mruknął niezadowolony tym co właśnie mu przerwałam.

-To nazywasz romantyzmem?- powiedziałam oburzona wskazując na telewizję, w której przed chwilą zaczęła się druga połowa meczu. Chłopak jednak kompletnie mnie olał, wpatrując się w jak Lewandowski celuje do bramki.

"Oczywiście, że nie trafił".

-Andreas mówię do ciebie! Słuchasz ty mnie w ogóle?

-Słucham. A poza tym nie przeżywaj, złość piękności szkodzi. Zawsze możesz zasłonić się włosami albo przykryć to makijażem.- powiedział odrywając swój wzrok od meczu, co spotkało się z moją pogardą.- Chociaż ja uważam, że nic złego nie robiłem.

-Halo, ja pracuję w telewizji! Nie mogę się pokazać z malinką na szyi! Co sobie o mnie ludzie pomyślą?- jego cyniczna postawa zaczynała mi już działać na nerwy. Gdyby Mateusza ją zobaczył potwierdziłabym tylko jego teorię i tym samym zapracowała sobie na opinię dziennikarki, która próbuje się rozsławić poprzez sypianie ze skoczkami.

-Już nie udawaj takiej świętej. Wiem, że wszystkie to lubicie, ale żadna tego otwarcie nie przyzna.- powiedział prześmiewczo.- Poza tym to mnie częściej widać w kamerze niż ciebie.

-Wynoś się, Andreas.- powiedziałam jeszcze opanowanym głosem.- Zabieraj swoje rzeczy i wynoś się stąd. Słyszysz?!- wykrzyczałam ze łzami w oczach, na tyle na ile pozwalał mi mój łamiący się głos. Miałam już serdecznie dosyć jego zachowania. Zachowywał się jak gwiazda, która dostaje wszystko co chce, bo mu się to nadzwyczajnie należy. Otóż nie! Nie mam zamiaru być jego zabawką, którą rozkapryszone dziecko się pobawi, a następnie rzuci w kąt, bo mu się po prostu znudziła. Oburzony dwudziestolatek zabrał z krzesła swoją bluzę wraz z telefonem i nic się nie odzywając opuścił mój pokój trzaskając drzwiami.

-Gówiarz.- warknęłam pod nosem po polsku, próbując się uspokoić.

Around The Corner From DestinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz