"Bowling and something else..."

153 8 0
                                    

Kiedy wróciłam do pokoju szybko zdjęłam z siebie kurtkę oraz buty i od razu rzuciłam się na łóżko. Nie miałam na nic siły, jedyne czego teraz potrzebowałam to odrobina snu. Niestety chwila odpoczynku nie była mi przeznaczona, leżałam tak do momentu aż słyszałam piosenkę Imagine Dragons, która miałam ustawioną na dzwonek telefonu. Z moich ust wydobył się jęk niezadowolenia, który w pewnym stopniu został stłumiony przez materac hotelowego łóżka. Niechętnie przekręciłam się na drugi bok, tak by umożliwić sobie wyciągnięcie telefonu z bocznej kieszeni i nawet nie patrząc kto dzwoni odebrałam telefon.

-Słucham.- powiedziałam trochę nieprzyjemnie. Nie miałam ochoty na żadne rozmowy. Chciałam się troszkę zdrzemnąć, by za niecałe półtorej godziny iść na te kręgle wyglądając chociaż w minimalnym stopniu jak człowiek, a nie jak narkoman na odwyku.

-No to słuchaj dalej.- już nie musiałam się zastanawiać z kim mam przyjemność rozmawiać, nie żebym oczywiście próbowała to robić. Wszędzie rozpoznałabym ten szyderczy humor.

-Cześć Olga. Czego twa dusza potrzebuje?

-Ciebie.

-Oo to miłe. Nawet bardzo, ale nie jesteś w moim typie.- zaśmiałam się, a w odpowiedzi usłyszałam jedynie prychnięcie.- Co tam u ciebie słychać? Jak w pracy?

-Zaraz po twoim wyjeździe popsuła się u nas winda i od trzech dni muszę chodzić schodami.- oznajmiła niezadowolona. Mieszkałyśmy na drugim piętrze, więc z wchodzeniem na górę nie było wielkiej tragedii. Właściwie to mogłybyśmy w ogóle jej nie używać, ale Olga wyznawała zasadę, że skoro coś jest to dlaczego z tego nie korzystać?- A w pracy jak to w pracy, dużo ludzi się przewija, chociaż powoli mam już dosyć tej roboty. Chyba poszukam czegoś innego. Potrzebuję wyzwań, czegoś nowego.- wytłumaczyła.- Koniec gadania o mnie, mów lepiej co tam słychać w wielkim świecie.

-Czy ja wiem, Wisła wcale nie jest taka duża.- zaśmiałam się, zabierając kabel od ładowarki z szafki nocnej i podłączyłam do niej telefon. Doskonale wiedziałam, że nie o to jej chodziło, ale nie mogłam się powstrzymać.- Poznałam kilku skoczków.

-Których?!

-Prevców, Krafta, Hayboecka...- zaczęłam wymieniać wszystkich skoczków, których zdążyłam poznać w ciągu tych zaledwie kilku dni.- Jeszcze poznałam Schlierenzauera, no i dzisiaj w windzie spotkałam Wellingera, który zaprosił mnie na kręgle.

-Widzisz? Jakbyś poszła schodami to w życiu byś go nie poznała!- wywróciłam oczami na wzmiankę o schodach. Coś czuję, że ta rozmowa się szybko nie skończy i będę musiała zrobić sobie mocnej kawy albo iść do Gregora wysępić jedną puszkę Red Bulla.- Więc mówisz, że Wellinger zaprosił cię na kręgle? Zobaczysz jeszcze będą z tego dzieci!

-Żadnych dzieci nie będzie! Zlituj się nade mną.

-Ja tam swoje wiem. A co z pchlarzem? Dalej drzecie ze sobą koty?

-Moja relacja z Maćkiem dalej jest na takim samym poziomie, nic specjalnego pomiędzy nami się nie wydarzyło. Jedynie dobijał mi się do pokoju, kiedy byłam pod prysznicem więc tak wyszło, że otworzyłam mu w ręczniku. A później przyszedł Gregor i...

-Gregor Schlierenzauer widział cię w samym ręczniku?!- zapytała podekscytowana kompletnie zapominając, że przed chwilą wypytywała mnie o Kota. Teraz to już w ogóle nie da mi żyć. Po co ja w ogóle o tym wspominałam?

-No jakoś tak wyszło.

Z przyjaciółką rozmawiałam jeszcze dobre dwadzieścia minut. Stwierdziłam, że nie opłaca mi się robić sobie teraz drzemki, bo skończy się tak, że zamiast być wypoczęta będę jeszcze bardziej rozespana. Ostatecznie skończyło się na tym, że urządziłam sobie małą wycieczkę do stołówki w celu podwędzenia odrobiny kawy, którą teraz sączyłam sobie w swoim pokoju.

Do umówionego spotkania zostało mi jakieś dziesięć minut, więc postanowiłam zejść już na dół. Niestety nie wiedziałam gdzie jest kręgielnia, więc aby bezsensownie nie wałęsać się po hotelu postanowiłam zapytać się o to obsługi hotelowej. Dzięki panu, który był tak miły i pokazał mi drogę udało mi się dotrzeć na miejsce nie spóźniając się ani minuty. Nie mniej jednak kiedy dołączyłam do chłopaków dostrzegłam, że na stole przed nimi stoją już puste kufle po piwie, a oni sami są w trochę lepszych nastrojach, co świadczyło o tym, że przyszli tu o wiele wcześniej.

***

-To jak? Możemy zacząć grać?- odezwał się Markus, kiedy już wszyscy podzieliliśmy się na dwie drużyny. W jednej byłam ja, Andreas i Stephan, a w drugiej Richard, Markus i Karl. Na samym początku, kiedy wybieraliśmy drużyny ostrzegłam chłopaków, że ostatni raz grałam w kręgle jakieś pięć lat temu, na co Andreas stwierdził, że w razie czego mi pomoże.

Chłopcy okazali się być prawdziwymi dżentelmenami i jednogłośnie stwierdzili, że kobiety mają pierwszeństwo. Tak o to właśnie stałam obok toru, zastanawiając się nad wyborem odpowiedniej kuli, gdyż 7 była za lekka, natomiast 14 była dla mnie za ciężka. Nawet nie zauważyłam kiedy obok mnie pojawił się Andreas. Gdy w końcu trzymałam odpowiednią kulę,  ujął delikatnie swoją jedną ręką moją dłoń, a następnie drugą położył na mojej talii. Znajdował się tak blisko, że mogłam wyczuć zapach jego perfum, które wraz z jego zniewalającym uśmiechem działały na mnie otumaniająco. Jego uścisk na moim boku był delikatny, ale zarazem pewny. Przysunął swoją twarz jeszcze bliżej mojej i z lekka muskając moje ucho swoimi ustami tłumaczył jak powinnam rzucić kulę tak, by zbiła jak najwięcej kręgli.

Jego zachowanie sprawiało, że zrobiło mi się trochę gorąco. Nerwowo przełknęłam ślinę i z jego pomocą rzuciłam kulę, która tocząc się po środku toru przewróciła wszystkie kręgle. Będąc pod wpływem emocji i nie zastanawiając się nad tym co właściwie robię, w geście radości rzuciłam się blondynowi na szyję. On jednak nie był z tego powodu niezadowolony, wręcz przeciwnie, objął mnie rękami w talii i odkręcił dookoła śmiejąc się przy tym.

Całą rozgrywkę po zaciętej bitwie ostatecznie udało się wygrać drugiej drużynie. Karl, Markus i Richard byli bardzo zadowoleni z wyniku tego małego pojedynku, za to my niestety musieliśmy się pogodzić z poniesioną porażką. Muszę przyznać, że z Niemcami bawiłam się tak samo dobrze jak dzień wcześniej z Austriakami. A może nawet i lepiej? Przez zachowanie Andreasa powinna mi się zapalić czerwona lampka w głowie, w końcu znaliśmy się zaledwie kilka godzin, ale z drugiej strony niewinny flirt jeszcze nikomu nie zaszkodził.

Around The Corner From DestinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz