"Pick up the phone"

143 6 0
                                    

W drodze powrotnej wraz z Gregorem wpadliśmy na głupi pomysł ścigania się, kto pierwszy będzie w hotelu. No dobra ja wpadłam na ten beznadziejny pomysł, który z góry skazany był na porażkę, przynajmniej dla mnie. Gregor biegał jak... Sportowiec, którym zresztą był. A ja? Pamiętacie te osoby, które na szkolnych zaliczeniach biegały w pierwszej grupie zostawiając resztę w tyle? To ja właśnie byłam jedną z tych oferm, które przybiegały na tzw. metę jako ostatnie. Wyglądałam teraz jak pustelnik, któremu wydawało się, że niedaleko widział oazę, z której mógłby zaczerpnąć trochę wody, więc desperacko biegł w jej stronę o mało nie tracąc tchu. Biegłam minimalnie przed nim, kiedy poślizgnęłam się na oblodzonym chodniku i runęłam do tyłu. Jednak nie poczułam silnego uderzenia o ziemię.

-Ała.- usłyszałam z dołu. Teraz już wiedziałam dlaczego nie miałam twardego ładowania. Gregor biegnąc za mną, prawdopodobnie próbował mnie złapać co skończyło się tym, że przewróciliśmy się oboje.- Wiem, że na mnie lecisz, ale mogłabyś nie rzucać się na mnie w miejscu publicznym?

-Głupek.- skomentowałam żart Austriaka podnosząc się z jego miękkiej, czerwonej kurtki. Ten jednak dalej leżał na śniegu.- Ej żyjesz?

-Nie, będziesz musiała zrobić mi sztuczne oddychanie.- zaśmiał się ponownie, kiedy przerażona ukucnęłam przy nim. Na jego słowa uderzyłam go lekko w ramię robiąc się przy tym czerwona.

-Nie wygłupiaj się, bo jeszcze ktoś cię zobaczy i Felder stwierdzi, że próbuję wyeliminować z sobotniego konkursu jednego z jego najlepszych zawodników, tym samym pomagając Polakom wygrać.- powiedziałam podnosząc się i wyciągając do chłopaka rękę, by pomóc mu wstać.- Oczywiście nie żeby potrzebowali mojej pomocy. Wiadomo, że któryś z nich i tak to wygra.

-Jeszcze zobaczymy.- powiedział pod nosem łapiąc moją rękę, ale nie zrozumiałam co mówił, ponieważ niestety nie znałam niemieckiego.- A więc uważasz, że jestem najlepszy?

-Oczywiście, że tak! Zaraz po Krafcie rzecz jasna.- zaśmiałam się naciągając mu czapkę z logiem sponsora na oczy i ruszyłam biegiem do hotelu.

Zatrzymałam się dopiero pod budynkiem i czekałam na Gregora, który nie wysilając się zbytnio, po prostu szedł sobie wolno w moją stronę z rękami w kieszeniach. Gdy już do mnie dołączył, razem wsiedliśmy do windy.

-Chcesz mój numer telefonu?- zapytał znienacka Schlierenzauer opierając się plecami o jedną ze ścian windy. Zaskoczył mnie tym pytaniem, nie spodziewałam się, że będzie chciał dać mi swój numer.

-Nie.- odpowiedziałam od razu, próbując zachować powagę. Co było bardzo trudne zważywszy na jego zdziwioną minę.- Ale mogę wziąć autograf.

-Jasne, ale to następnym razem. Nie mam przy sobie kart.

Chwilę później winda zatrzymała się. Spoglądając na mały ekranik nad drzwiami zobaczyłam, że jesteśmy już na moim piętrze, więc trzeba było się udać w swoją stronę.

-Pa Gregor.- pożegnałam się gdy drzwi windy otworzyły się ukazując hotelowy korytarz.- Do zobaczenia na śniadaniu.- powiedziałam i ruszyłam w stronę swojego pokoju.

***

Kiedy weszłam do pokoju zorientowałam się, że nie oddałam Gregorowi rękawiczek, które mi pożyczył gdy zmarzły mi ręce. Pomyślałam jednak, że jeszcze mi się do czegoś przydadzą. Położyłam je na kaloryferze by trochę przeschły i poszłam wziąć szybki prysznic żeby na spokojnie wyrobić się na śniadanie.

Z łazienki wyszłam po niecałych dziesięciu minutach, ubrana w ciemne dżinsy i niebieską bluzę z białym logiem stacji na plecach. Muszę stwierdzić, że Eurosport naprawdę ma genialne ubrania i spokojnie mógłby otworzyć własną markę odzieżową. Doszłam do wniosku, że i tak nie ma sensu robić sobie teraz drzemki, bo efekt będzie odwrotny od zamierzonego. Wzięłam telefon do ręki i zaczęłam przeglądać Instagrama. Widziałam, że kilku skoczków wrzuciło jakieś relacje. Peter Prevc udostępnił jakieś zdjęcie z fanką, którą spotkał pod hotelem, Daniel Andre Tande wrzucił zdjęcie z lotniska, a jeden z Czechów pytał się co ciekawego można zobaczyć w Kussamo. To było śmieszne, że mój Instagram w osiemdziesięciu procentach składał się z samych sportowców, a oprócz mojego największego fana, czytaj Macieja futrzaka, jedynymi osobami ze świata skoków, które mnie obserwowały byli moi koledzy z pracy. Sama nawet nie mam pojęcia dlaczego Kot jeszcze mnie obserwuje, ale zrobił to od razu po naszym zapoznaniu się i chyba już tak zostało. W pewnym momencie z tej samej aplikacji dostałam powiadomienie, że ktoś zaczął mnie obserwować. Zaśmiałam się, kiedy zobaczyłam to charakterystyczne zdjęcie Gregora z Aparatem.

"Stalker."

Kiedy skończyłam oglądać jeden ze swoich ulubionych seriali było już sporo po ósmej, więc należało zacząć się zbierać na śniadanie. Zgarnęłam z kaloryfera suche już rękawiczki, które pachniały perfumami Schlierenzauera i położyłam je na stoliku. Wyciągnęłam z torby długopis oraz mały notes, z którego wyrwałam kartkę i napisałam na niej kilka cyfr. Wychodząc z pokoju wrzuciłam karteczkę złożoną na pół do jednej z rękawiczek i udałam się w stronę pokoju Gregora i Stefana.

-Cześć Stefan. Jest może Gregor?- zapytałam Krafta, kiedy otworzył mi drzwi. Wyglądał śmiesznie, włosy sterczały mu w każdą stronę a jego skarpetki były w dwóch różnych kolorach.- Nowy styl?- wskazałam na jego ubranie. Chłopak powiedział coś pod nosem, co prawdopodobnie było jakimś przekleństwem.

-Przepraszam, niedawno wstałem.- powiedział drapiąc się po karku.- Gregor jakieś pięć minut temu zszedł na dół. Jak się pospieszysz to może jeszcze go złapiesz.

-Tak właściwie to chciałam mu tylko to oddać.- Austriak wziął ode mnie rękawiczki swojego przyjaciela i zniknął na chwilę w pokoju.- Poczekać na ciebie?

-Jak chcesz.- usłyszałam jak woła z dalszej części pomieszczenia.- Wejdź, tylko nie przestrasz się bałaganu.

Weszłam do pokoju i Stefan miał rację, w pomieszczeniu panował istny chaos. Oczywiście nie w całym pomieszczeniu, ale jego połowie. Ominęłam stertę koszulek oraz porozrzucanych toreb i usiadłam na czystym, idealnie pościelonym łóżku, które z pewnością należało do Gregora. Po niespełna dziesięciu minutach zeszliśmy do hotelowej stołówki, oczywiście spóźnieni. Było tutaj znacznie mniej miejsca niż w wiślańskim hotelu, praktycznie wszystkie miejsca były zajęte. Wraz ze Stefanem podeszliśmy do szwedzkiego stołu, na którym znajdowało się bardzo dużo jedzenia, które w większości było już przebrane. Postanowiłam zjeść naleśniki, których było zdecydowanie najwięcej. No tak, w końcu sportowcy nie mogą jeść byle czego, ale komu zawinił taki biedny naleśniczek? Zrobiliśmy sobie jeszcze herbatę i wraz z pełnymi talerzami podeszliśmy do stołu Austriaków gdzie znajdowały się dwa wolne miejsca. Ściślej mówiąc to raczej mój talerz był pełen, bo Kraft nałożył sobie czegoś co zwane było owsianką, a tak naprawdę wyglądało jakby ktoś to przeżuł i wypluł na talerz. Obrzydliwe, wiem.

-Jak wy możecie to jeść?- zapytałam pokazując na papkę, która znajdowała się na talerzach prawie wszystkich osób siedzący przy stole. Nie przepadałam za owsianką, jakoś odpychał mnie ten posmak mąki.

-To wcale nie jest takie złe jak myślisz.- odezwał się siedzący obok mnie Schlierenzauer, który przerwał konsumowanie swojego zdrowego śniadania i lekko przesunął miseczkę w moją stronę.- Sama spróbuj.

-Dziękuję, ale chyba zostanę przy swoich naleśnikach.

Gdy kończyłam jeść śniadanie podszedł do mnie Mateusz i powiedział, że ktoś musi napisać artykuł i wrzucić na stronę kilka zdjęć z treningu, więc jednogłośnie stwierdzili, że wyślą tam mnie żebym się czasem nie zanudziła w hotelu. Problem polegał jednak na tym, że będę musiała zabrać się na skocznię, z jedną z drużyn. Korzystając z okazji, że niedaleko nas siedzieli Polacy podeszłam do Stefana Horngachera zapytać się czy mogę mogła z nimi pojechać. Trener polskiej kadry bez większego problemu się zgodził. Nie mam pojęcia dlaczego, ale trenerzy traktowali mnie trochę inaczej niż innych dziennikarzy, może to przez ten mój urok osobisty? Godzinę później, jeszcze przed umówionym czasem, ubrana jak smerf siedziałam w hotelowym lobby czekając na skoczków. 

Around The Corner From DestinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz