"Starboy"

104 6 0
                                    

Od wczorajszych kwalifikacji pogoda bardzo się poprawiła, dzięki czemu dzisiejszy konkurs drużynowy przebiegał bez większych przeszkód. Niemcy skakali bardzo daleko, dlatego to właśnie oni prowadzili po pierwszej serii mając zapas aż kilkudziesięciu punktów nad innymi reprezentacjami. Najdalej z nich skoczył Wellinger, któremu przez noc chyba wyrosły skrzydła.

"Czyżby wczorajsze łyżwy i gorąca czekolada były drogą do sukcesu dwudziestodwulatka?"

Dzisiejsza wygrana Niemców była prawie pewna, musieliby skakać naprawdę słabo, by stracić taką przewagę. Moim zdaniem walka będzie się raczej toczyła o drugiej jak i trzecie miejsce. Na obecną chwilę, po pierwszej serii drugie miejsce zajmowali Słoweńcy. Zaś na miejscu trzecim z niewielką stratą do Słoweńców byli Austriacy, do których Polacy tracili aż dwa punkty.

Zostało jedynie czterech skoczków ostatniej grupy: Kubacki, następnie Kraft, Prevc i na samym końcu Wellinger. Dawid odbił się od belki i poleciał bardzo daleko przez co na telebimie przy nazwie naszego państwa pojawiła się jedynka. Skok Krafta wcale nie był gorszy od skoku Polaka sprzed chwili. Jednak dzięki dwudziestce od niemieckiego sędziego Austriacy zrzucili nas na drugie miejsce, samemu obejmując przy tym prowadzenie. Nasza szansa na trzecie miejsce na podium zależała teraz tylko i wyłącznie od krótkiego skoku starszego Prevca, który później rzeczywiście skoczył dość krótko. Wydawałoby się, że już można się cieszyć, już można zacząć świętować z naszego trzeciego miejsca, ale niestety zostaliśmy zrzuceni na miejsce trzecie. Kolejny fenomenalny skok Wellingera nie był dla nikogo zaskoczeniem, tak samo jak ich aktualna wygrana.

Podopieczni Wernera Schustera w imprezowy nastrój wpadli od razu po powrocie do hotelu. Początkowo mieli urządzić małe spotkanie w jednym z pokoi, ale ostatecznie Niemcy wpadli na pomysł, by swoją wygraną świętować w klubie. Dlatego właśnie w grupie składającej się głównie ze Słoweńców, Austriaków, Norwegów i oczywiście Niemców zmierzaliśmy w kierunku podobno jednego z najlepszych klubów w okolicy. Nie wszyscy postanowili się z nami wybrać, jedną z takich osób był na przykład Schlierenzauer, który stwierdził, że nie ma ochoty na zabawę, a przez to, że jeszcze przyjmuje lekarstwa i tak nie mógłby się napić alkoholu.

***

W klubie znajdowało się bardzo dużo ludzi, chyba Niemcy rzeczywiście mieli rację mówiąc, że był on jednym z najlepszych tego typu lokali w okolicy. Mimo tłumu imprezowiczów udało nam się załatwić dwie loże położone obok praktycznie siebie. Oczywiście pomogły w tym jak zwykle znajomości, bo jako pierwszy zauważony został Andreas i to, że siedzieliśmy obok siebie było głównie jego zasługą. Kiedy tylko weszliśmy do klubu na samym początku nikt nie zwrócił uwagi na kogoś takiego jak Prevc, Kraft czy Johansson,  to właśnie Wellinger był największą osobistością w tym lokalu. Reszta co najwyżej mogła grzać się w jego blasku. Tegoroczny złoty medalista igrzysk olimpijskich, a zarazem mój chłopak po prostu olał nas wszystkich i poszedł pozować do zdjęć oraz rozdawać na czym popadnie autografy osobom, które ustawiały się do niego w kolejce. Wiedziałam, że to było jego pięć minut, dlatego ze zrezygnowaniem ruszyłam za Kraftem w stronę baru.

"Żebyś z tej radości tylko aktu małżeństwa nie podpisał".

Siedząc z chłopakami i popijając jeden z moich ulubionych drinków, przyglądałam się jak Wellinger został otoczony przez wianuszek wielbicielek. Cholernie denerwował mnie fakt, że kręciły się koło niego dziewczyny w sukienkach, które ewidentnie musiały skurczyć się w praniu, bo w życiu nie uwierzę w to, że ktoś aż tak pożałował materiału na ich wykończenie. Piętnaście minut i jedną szklankę mojito później, postanowiłam nie czekać na Andreasa i zaciągnęłam Stefana na parkiet, gdzie razem przetańczyliśmy kilka piosenek.

Around The Corner From DestinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz