"Romance with a legend"

151 7 0
                                    

Po zakończeniu weekendowych zawodów mieliśmy kilka dni wolnego, by przygotować się do kolejnego konkursu. Wraz z chłopakami wspólnie doszliśmy do wniosku, że nie ma sensu od razu lecieć do Ruki i czekać tam kilka dni na skoczków, więc w poniedziałek z samego rana wyruszyliśmy w drogę powrotną do Warszawy. Niestety nie miałam okazji pożegnać się z podopiecznymi Andreasa Feldera, ponieważ Austriacy mieli wylecieć z Polski jeszcze tego samego dnia przez co zrobiło się małe zamieszanie.

Zaraz po przyjeździe do Warszawy zrobiłam szybkie pranie i pojechałam do rodziców. Wiedziałam, że teraz będę rzadziej w domu, więc nie będziemy się już tak często widywać. Nie opłacało nam się przylatywać do kraju na dwa dni i z powrotem lecieć dalej, zresztą bilety lotnicze też kosztują i to całkiem nie mało. Gdy podjechałam samochodem pod rodziny dom byłam wykończona. Wyciągnęłam z bagażnika sportową torbę, do której zapakowałam kilka najpotrzebniejszych rzeczy oraz  upominki dla najbliższych i uprzednio zamykając  samochód ruszyłam do dużych drewnianych drzwi. Kiedy przeszłam przez próg pierwsze co usłyszałam był dziecięcy śmiech. Szybko obejrzałam się za siebie spoglądając na podjazd przed domem, na którym teraz stały dwa auta. Byłam tak zmęczona, że nawet nie zauważyłam samochodu obok, którego zapakowałam.

"To cud, że po drodze nie spowodowałam żadnego wypadku."

-Cześć!- zawołałam kładąc na podłodze torbę. Szybko zdjęłam buty i chowając wcześniej płaszcz do szafy udałam się do salonu gdzie wszyscy się znajdowali. Dopóki nie poczułam zapachu, który unosił się w całym pomieszczeniu nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo byłam głodna.- Czy ja czuję tartę?

-Ciocia Alicja!- krzyknęła radośnie mała blondynka biegnąc w moją stronę. Ukucnęłam a dziewczynka od razu się we mnie wtuliła.

-Cześć szkrabie.- powiedziałam biorąc dziewczynkę na ręce. Jej radość była nie do opisania. Widać, że mała bardzo się za mną stęskniła. Mimo, że spędzałam z nią tyle czasu ile mogłam, jej wciąż było mało. Kochałam tę małą dziewczynkę i to było niesamowite, że ona jest aż tak bardzo do mnie przywiązana.- A wiesz, że ja mam coś dla ciebie?

Trzymając bratanicę w jednej ręce, ostrożnie odpięłam suwak torby, którą miałam przewieszoną przez ramię i wyjęłam z niej maskotkę owcy. Podałam ją trzylatce pokazując, że owy pluszak ma też funkcję poduszki. Zdjęłam torbę z ramienia i postawiła malucha na kanapie, a następnie wyciągnęłam z torby oscypki, które przywiozłam rodzicom. Mała była tak zafascynowana nową zabawką, że zapomniała o reszcie świata, tym samym dając nam trochę czasu na rozmowę.

-Jak tam skarbie w pracy? Zaprzyjaźniłaś się już z kimś?- zapytała mama nakładając na mój talerz kawałek tarty z truskawkami.

-Oj tak, nawet z samą legendą.- powiedział Tomek pod nosem przez co został uderzony w ramię przez swoją żonę. Jego słowa bardzo zaciekawiły naszych rodziców, którzy teraz patrzyli się na mnie oczekując jakiegokolwiek wyjaśnienia.- Chociaż według mnie, to jest to coś więcej niż tylko przyjaźń.

-Mówiłam ci już, że między mną, a Gregorem niczego nie ma. Niczego oprócz przyjaźni.

-Zaraz, zaraz czy wy mówicie o...- do rozmowy włączył się tata, jednak nie dane mu było dokończyć, gdyż ktoś mu chamsko przerwał.

-Tak tato, dobrze słyszałeś. Mówimy o Gregorze Schlierenzauerze. Twoja córka była tam zaledwie trzy dni i już rozkochała w sobie austriacką legendę skoków narciarskich, przez co Kot jest zazdrosny.- powiedział prześmiewczo mój o sześć lat starszy brat. Tak to jest, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach i to takich do kolan, gdzie nie widać jak się po kostkach kopią. W tej całej żenującej konwersacji brakowało mi jeszcze Maćka. Jeżeli jeszcze ktoś się zastanawiał dlaczego jestem taka sarkastyczno-ironiczna to na swoją obronę powiem, że wychowując się w towarzystwie takiego gada jak on, była to moja reakcja obronna na jego złośliwości.

-Co ma do tego Kuba? Przecież, on ma rodzinę.- zapytała zdezorientowana mama, która z wrażenia prawie wylała herbatę niosąc ją do stołu.

W tym momencie miałam ochotę dokonać bratobójstwa. Jednak nie chciałam żeby Maja wychowywała się bez ojca, a oglądanie świata zza więziennych krat też nie brzmiało zbyt optymistycznie, więc jedyną opcją, która wchodziła w grę to było całkiem niegroźne uszkodzenie tego barana.

-Nie chodzi chodzi o Kubę, tylko o Maćka.- wytłumaczyłam, gdy przełknęłam kawałek ciasta.- A ty...- powiedziałam patrząc z wyrzutem na brata.- Idealnie byś się nadawał do pisania nagłówków w tych wszystkich szmatławcach. Doskonale wiesz jaka jest między nami relacja, więc nie gadaj takich głupot, bo ktoś w końcu w to uwierzy i będzie jeszcze gorzej!

Wstałam od stołu rzucając, że jestem zmęczona i zabierając ze sobą talerz oraz torbę zamknęłam się w swojej starej sypialni. Dalej do końca nie odreagowałam tej wczorajszej sytuacji. Nie wiem co mnie bardziej zabolało to, że on tak uważał czy to, że im więcej przetwarzałam w głowie ten moment sama coraz bardziej zaczynałam w to wierzyć.

Wieczorem tego samego dnia Maja nie mogła zasnąć, więc zaproponowałam jej żeby spała ze mną. Po obejrzeniu wszystkich zdjęć, które zdołałam zrobić podczas zawodów i wytłumaczeniu kim jest pan, który dość często stał obok mnie na zdjęciach mała wreszcie usnęła. Wścibską naturę musiała mieć po tatusiu, bo za wszelką cenę próbowała ze mnie wyciągnąć kim dla mnie jest Gregor i czy kocham go tak jak jej tatuś mamusię. Następnego dnia rano przyszedł do mnie Tomek i przeprosił mnie za całą sytuację. Nie byłam na niego zła tak jak to pokazywałam. Wiedziałam, że to było takie swoiste dogryzanie sobie, jakie ma w zwyczaju robić rodzeństwo, ale nie chciałam żeby mówił rodzicom o rzeczach, które nie miały miejsca. Słysząc o jakimkolwiek mężczyźnie oni już sobie wyobrażali, że jest to kandydat na mojego przyszłego męża i ojca moich nienarodzonych dzieci. A teraz słysząc o mojej bliskiej relacji ze skoczkami jeszcze zaczną wierzyć w to, że znajdę sobie tam męża. Nie wiem dlaczego na młodych ludziach wymusza się takie wczesne małżeństwa, które bardzo często szybko kończą się rozwodem. Oczywiście rozumiem, że z jakiegoś powodu te rozwody istnieją, ale przecież nikt nie bierze ślubu po to, by za jakiś czas się wziąć rozwód. Miałam dopiero dwadzieścia cztery lata, nie myślałam jeszcze o zakładaniu rodziny. To już nie były te czasy, kiedy oni byli młodzi. Pamiętam, że kiedy przez przypadek dowiedzieli się o mojej przyjaźni z Kotem już zaczęli planować czy na naszym weselu ciotkę Felicję lepiej posadzić koło wujka Wojciecha czy jej siostry Anastazji. Niestety musiałam zrujnować ich plany oznajmiając im, że Kuba ma żonę. O mojej sytuacji z jego młodszym bratem nie mieli pojęcia i chciałam żeby tak pozostało.

Ten mały wypad do rodziców minął mi bardzo szybko. Kiedy się obejrzałam był już późny wtorkowy wieczór i trzeba było wracać do siebie. Gdy wróciłam do mieszkania spakowałam się szybko na jutrzejszy samolot i zmęczona opadłam na łóżko. Wrzuciłam jeszcze na instagrama swoje zdjęcie z Austriakami z niedzielnego konkursu i poszłam spać.

Around The Corner From DestinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz