"Lesson one: Curiosity is the first step to hell"

137 6 0
                                    

Po kilkugodzinnej podróży wraz z Polską drużyną wreszcie dotarliśmy do Kussamo. Podróż sama w sobie nie była tak bardzo męcząca, jednak czekanie na lotniskach na te wszystkie odprawy już zdecydowanie tak. Lecąc do Helsinek miałam przyjemność siedzieć obok niejakiego Dawida Kubackiego, z którym trochę porozmawialiśmy. Dowiedziałam się o nim kilku ciekawych rzeczy, a nawet odbyliśmy dyskusję na temat pokemonów, których Dawid był wielkim fanem. Zresztą tak jak i ja. Chłopak nawet śmiał się z mojego pojemniczka na słuchawki, na którym widniała podobizna uroczego Charmandera. Niestety wraz z przesiadką zmieniło się moje miejsce w samolocie, a wraz z nim mój towarzysz podróży. Jednak nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Chwilę po zajęciu przeze mnie odpowiedniego miejsca przysiadł się do mnie Kacper, który umilił mi resztę lotu opowiadając zabawne historie jakie przydarzyły się poszczególnym reprezentacjom na różnych konkursach. Nie miałam pojęcia, że Norwegom tyle razy zaginęły narty podczas podróży albo że podczas serii próbnej jednego z konkursów, kilku skoczków utknęło w windzie, czego o dziwo na początku nikt nie zauważył.

Organizatorzy przydzielili nam wspólny autokar ze Słoweńcami, którzy mieli przylecieć chwilę po nas. Niestety ich lot ze względu na warunki pogodowe miał lekkie opóźnienie, przez co musieliśmy na nich zaczekać. Gdy siedząc w poczekalni przez głośniki usłyszeliśmy głos mężczyzny informujący nas, że samolot lecący z Lublany będzie za chwilę podchodził do ładowania zaczęliśmy zbierać swoje bagaże, by udać się do przygotowanego specjalnie dla nas autobusu. Przez to, że nasza ekipa z Polski była nieparzysta mi przypadło siedzenie samej. Jednak nie trwało to dość długo, bo po mniej więcej dwudziestu minutach, kiedy dołączyli do nas Słoweńcy dosiadł się do mnie Domen. Przyglądając się fińskim krajobrazom można było wczuć się w ten zimowy klimat. W Polsce wszędzie było widać tą typową polską jesień: żółte liście gdzieniegdzie jeszcze ozdabiały gałęzie drzew oraz deszcz, który u nas był nieodłączną częścią tej pory roku, ale także i błoto, które robiło się zaraz przy większej ulewie. Finlandia natomiast wyglądała tak, jakby był tutaj już środek zimy.

-Ładny widok prawda?- zapytał Domen siedzący po mojej lewej stronie. Zapatrzyłam się do tego stopnia, że zupełnie zapomniałam o tym, że nastolatek siedział obok mnie

-Tak, przepiękny.- odpowiedziałam przenosząc wzrok z szyby na młodego Prevca, który dalej nie odrywał wzroku od widoku za oknem. Poczułam, że robi mi się troszkę za gorąco przez to, że mimo włączonego ogrzewania wciąż byłam zapięta pod samą szyję, więc odpięłam kurtkę i ściągnęłam czapkę z głowy.- Uwielbiam zimę.

-Ja też, ale to chyba widać.- zaśmiał się spoglądając na moją twarz.

-No tak, nie lubiąc zimy byłoby ci ciężko uprawiać sport zimowy.- podsumowałam również się śmiejąc. Zawsze myślałam, że Domen zaczął skakać ze względu na braci i tak też mówiły wszelkie media. Oczywiście nie mam na myśli, że Domen nie ma talentu czy coś w tym stylu. Ma i to wielki, zresztą nie raz udowodnił, że może osiągnąć tyle co Peter, ale wiadomo jak to wygląda. Jeżeli jedno dziecko zacznie coś trenować to młodsze rodzeństwo bardzo często podąża tą samą ścieżką wypychane przez rodziców albo chociażby z czystej ciekawości. Gdy już jedno coś osiągnie, drugie z jednej strony ma trochę łatwiej przez to, że jego nazwisko jest już kojarzone. Z drugiej strony zaczyna się rywalizacja, bo kto chciałby aby jego jedynym życiowy osiągnięciem, przez który jest znany było bycie czyimś bratem lub siostrą? Tylko ci co lubią żyć na czyjś koszt.

-To prawda, skoki odgrywają bardzo ważną rolę w moim życiu. Pozwalają mi się spełniać, ale przede wszystkim robię to co kocham. Jednak skoki to nie wszystko.

-Co masz na myśli?- zapytałam z czystej ciekawości. Domen był dopiero nastolatkiem, ale wydawał się być bardzo dojrzały jak na swój wiek.

-Wiesz dobrze, że sport jest ciężkim zawodem i nikt nie jest w stanie go uprawiać do końca swojego życia. Chcę być dobry, nawet bardzo dobry, odnosić coraz większe sukcesy...- przerwał rozglądając się czy nikt go na pewno nie słyszy.- Ale przede wszystkim chciałbym mieć z kim te sukcesy świętować. Chciałbym mieć taką osobę, która byłaby ze mną w tych radosnych dla mnie chwilach, ale i w tych złych. Kogoś kto nie byłby ze mną tylko dlatego, że mam na nazwisko Prevc.- powiedział smutny.

Nagle poczułam jak Słoweniec zakłada mi pasmo włosów za ucho przez co zdezorientowana szybko oderwałam wzrok od szyby i z powrotem na niego spojrzałam. Chwilę później zaczął się do mnie zbliżać. Nie wiedziałam jak mam się zachować. Mogłam po prostu zostawić ten temat, ale moja ciekawska strona wzięła górę. Ciekawość była pierwszym stopniem do piekła, a mnie najwidoczniej coś tam ciągnęło. Siedziałam lekko zsunięta na fotelu przez co moja głowa prawie w ogóle nie wystawała znad fotela, więc nikt nic nie widział. Zaczęłam się od niego odsuwać jednak nic to nie dało, a jego twarz coraz bardziej zbliżała się do mojej.

"Cholera i co ja mam teraz zrobić? Chciałam być tylko miła."

W końcu jednak odzyskałam trzeźwość umysłu i kładąc rękę na jego klatce piersiowej lekko go od siebie odepchnęłam. Nie wiem co on chciał zrobić, ale to z pewnością nie wyglądało na chęć przytulenia mnie. Boże co ja gadam?! "Nie wiem co chciał zrobić", przecież ja aż za dobrze wiem co on próbował zrobić. On chciał mnie pocałować!

-Domen nie.- powiedziałam wciąż trzymając rękę na jego klatce piersiowej, przez co czułam jak wali mu serce.

-Przepraszam...- powiedział zażenowany opuszczając głowę. Ujął moją dłoń w swoje ręce i delikatnie ściągnął ją z siebie.- Nie powinienem był tego robić, w ogóle nie powinien był tego mówić. Nie wiem co mi do strzeliło do głowy.

-Jeżeli ja zrobiłam coś, przez co miałeś wrażenie, że ja...- zaczęłam. Cholera nigdy nie dawałam nikomu kosza, to z reguły mnie spuszczali na drzewo. Chciałam dać mu jasno do zrozumienia, że między nami niczego nie będzie jednocześnie nie chcąc łamać chłopakowi serca.- Że coś do ciebie czuję, to bardzo cię przepraszam. Lubię cię Domen.- powiedziałam łagodnie zmuszając go by na mnie spojrzał.- Nawet bardzo, ale ja jestem prawie w wieku Petera. Jestem dla ciebie po prostu za stara. Jesteś młody, jeszcze znajdziesz sobie dziewczynę. Nie martw się.

Było mi niesamowicie głupio. Czy inni też odczuwają takie wyrzuty sumienia, że dawali komuś złudną nadzieję? Będąc osobą, której uczucia zawsze ktoś odrzucał miałam takich ludzi za egoistów, że nie liczyły się dla nich uczucia innego człowieka. Jednak teraz chyba zmieniłam zdanie.

"Hmm... Czyżby punkt widzenia zmieniał się od punktu siedzenia, Alicjo?"

Wraz z Domem doszliśmy do wniosku, że najlepszym wyjściem będzie jak zapomnimy o całej tej sytuacji.

Po około dwóch godzinach wreszcie udało nam się dostać do hotelu. Miałam już dosyć tej podróży i chciałam szybko znaleźć się u siebie w pokoju. Dzięki temu, że moje i chłopaków bagaże znajdowały się na samym wierzchu mogliśmy zakwaterować się przed skoczkami, którym wypakowywanie wszystkich bagaży zajęło trochę czasu. Hotel nie był taki wielki, jak ten w Wiśle dlatego też pokoje sportowców i dziennikarzy były porozrzucane po całym hotelu. Kiedy już udało nam się odebrać karty od razu zapakowaliśmy się do wind. Zmierzając do swojego pokoju długim korytarzem, co jakiś czas mijałam pootwierane drzwi i bagaże porozrzucane po podłodze. Wytężając słuch byłam prawie pewna, że na tym piętrze oprócz mnie mieszkali jeszcze Czesi oraz Norwegowie. Kiedy przeszłam już przez cały korytarz wreszcie odnalazłam pomieszczenie, które na te kilka dni zyskało nazwę mojego pokoju.

Around The Corner From DestinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz