"Language barrier"

228 14 1
                                    

Kolejny dzień zleciał mi bardzo szybko, albowiem poświęciłam go na spakowanie się. Nie mam pojęcia co było w gorszym stanie, nasze mieszkanie czy ja. Wszędzie walały się mojego ubrania, kosmetyki oraz ważne dokumenty i gdyby nie lista, którą sobie wcześniej przygotowałam na pewno zapomniałabym o czymś. Po skontaktowaniu się z szefem w kilku ważnych sprawach m.in. w jakim hotelu będę spać, byłam już gotowa. Jutro z samego rana miałam pociąg do Krakowa, dlatego zamiast babskiego wieczoru zrobił się wieczorek, ponieważ niestety musiałam się wcześniej położyć.

Budzik dzwonił już drugi raz, a ja dalej nie miałam ochoty wstawać. Jednak kiedy przypominałam sobie o tym, że za godzinę mam pociąg szybko zerwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki. Niecałe pół godziny później byłam już gotowa do podróży. Dzięki Oldze, która zaoferowała mi podwózkę zresztą moim samochodem, zahaczyłyśmy o MacDrive'a abym miała coś do jedzenia w trakcie podróży. Nienawidziłam zapachu kanapek podczas jazdy. Nie ważne jak daleko jadę, zapach zwykłych kanapek przyprawia mnie o mdłości. W podróży mogę jeść słodycze, frytki, cokolwiek byle nie kanapki.

Gdy przyjechałyśmy na dworzec do przyjazdu pociągu zostało jeszcze trochę czasu kazałam przyjaciółce jechać do domu i sama ciągnąc wielką torbę ruszyłam na peron. Spojrzałam na tablicę informacyjną i zobaczyłam, że mój pociąg ma lekkie opóźnienie, więc stanęłam pod daszkiem, gdzie schowałam się przed mocniejszym wiatrem, czekając na jego przyjazd.

Nie wiem czego bardziej nie lubię, dzieci czy ich rodziców. Siedzę w bezprzedziałowym wagonie, swoją torbę wepchnęłam pomiędzy siedzenia, bo niestety nie mam tyle siły żeby wsadzić ją na przeznaczoną do tego półkę, a jakiejś dziecko jedno siedzenie za mną kopie mi w fotel. Delikatnie zwróciłam chłopcu uwagę na co jego mamusia wysyczała mi, że to jeszcze dziecko i trzeba się uczyć cierpliwości. Gdybym jechała z nimi aż od Warszawy to pewnie zapytałabym konduktora o możliwość zmiany miejsca, ale została mi jeszcze jakaś godzina drogi, więc stwierdziłam, że jakoś się przemęczę. Kiedy kobieta włączyła synowi głośną bajkę na tablecie, przez co nie mogłam się skupić na rozwiązywaniu krzyżówki nie wytrzymałam. Mówi się, że podczas jazdy komunikacją miejską niekulturalnie jest rozmawiać przez telefon, bo nie wszystkich pasażerów obchodzi nasze życie prywatne, ale w tym momencie miałam to serdecznie gdzieś. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do przyjaciela.

-Cześć kocie.- powiedziałam podziwiając przez pociągowe okno małopolski krajobraz.- Co tam u ciebie?

-Młoda, u mnie wszystko po staremu. W tym momencie oglądam z dzieciakami bajkę, a za kilka dni konkurs, więc pewnie zobaczysz mnie gdzieś na skoczni. Coś się stało, że się odzywasz?

-Zaraz coś się stało. Nie mogłam się już stęsknić za tobą?- oburzyłam się.

-Nie wierzę ci. A może chcesz się pochwalić awansem?- zapytał, na co moja szczęka opadła do samej podłogi.- Gratulacje, tak w ogóle.

-Wiedziałeś?! No wiesz co? A ja cię miałam za przyjaciela.

-Rano widziałem się z chłopakami z Eurosportu i wygadali się, że ma dołączyć do nich jakaś dziewczyna z twojego działu, a później zobaczyłem twoją akredytację i jakoś tak wyszło. Poza tym czekałem aż sama się pochwalisz, w końcu jestem ojcem chrzestnym twojego sukcesu.- wytłumaczył. Nie wierzę, że moja niespodzianka nie wypaliła. Chciałam się z nim spotkać jeszcze przed kwalifikacjami i zrobić mu niespodziankę. Tymczasem mój plan spalił na panewce.

Trochę jeszcze z Kubą porozmawiałam, ale gdy usłyszałam w głośniku niewyraźny głos kobiety oznajmiający, że zbliżamy się do krakowskiego dworca musiałam kończyć. Spakowałam wszystkie wyjęte rzeczy i ciągnąc za sobą wielką torbę stanęłam na korytarzu. Chwilę później stąpałam już po dworcu, zaciągając się krakowskim powietrzem.

Around The Corner From DestinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz