"Lucky loser"

161 7 0
                                    

Dziś była niedziela, co oznaczało ostatni dzień zawodów w Wiśle. Na skoczni odbywał się właśnie konkurs indywidualny podczas, którego miałam przyjemność robić zdjęcia zawodnikom. Stałam po drugiej stronie zeskoku z aparatem przyklejonym do twarzy, kiedy na belce zasiadał właśnie najmłodszy z braci Prevców. Czekałam w gotowości aż wyjdzie z progu by zrobić mu kilka zdjęć podczas lotu. Patrząc przez obiektyw aparatu obserwowałam jego agresywny styl lotu. Albowiem sylwetka nastoletniego Słoweńca znajdowała się teraz na równi z jego nartami.

"On się kiedyś przez to zabije".

Gdyby teraz zawiał mocniejszy wiatr z boku chłopak nie zdążyłby się wyratować i na pewno uderzyłby głową o zeskok. Pamiętam, że jeszcze kilka lat temu Peter też tak skakał, jednak seria ciężkich upadków nauczyła go trochę pokory. Z jego bratem było natomiast gorzej. Domen był przypadkiem beznadziejnym, nie wyciągał żadnych wniosków ze swoich upadków, których już kilka zdążył zaliczył. Widać było, że bardzo chciał dorównać starszemu bratu, a może nawet i być od niego lepszym. Chciał skakać bardzo daleko i osiągać jak najlepsze wyniki, ale czy to wszystko jest warte gdy ceną, którą kiedyś przyjdzie mu za to zapłacić może być nawet własne życie?

Robiąc zdjęcia całkiem nieźle się bawiłam, a sam efekt też nie był jakiś najgorszy. Przez chwilę zamyśliłam się co by było gdybym zamiast dziennikarstwa wybrała fotografię. Kiedy szłam na studia długo zastanawiałam się nad wyborem odpowiedniego kierunku. Rodzice mówili "idź na jakieś porządne studia: ekonomię, medycynę albo chociaż administrację". Mnie jednak serce podpowiadało, że robienie zdjęć albo przeprowadzanie z ludźmi wywiadów jest właśnie czymś, co chcę w życiu robić. Skończyło się jednak tak, że za namową rodziny, która mówiła, że zdjęcia może robić każdy i niekoniecznie trzeba mieć do tego wyższe wykształcenie wylądowałam na dziennikarstwie, a zdjęcia robiłam jedynie hobbystycznie skończywszy kilka kursów. To nie jest tak, że żałuję tamtej decyzji, wręcz przeciwnie. Gdyby nie ona nie byłoby mnie dzisiaj tutaj i przede wszystkim nie poznałabym tylu wspaniałych ludzi. Jednak taka już natura człowieka, że lubi się zastanawiać jakby teraz wyglądało jego życie gdyby wtedy postąpił inaczej.

Z moich rozmyślań wyrwał mnie dopiero wiwat publiczności. Spojrzałam na wielki telebim z drugiej strony skoczni i zobaczyłam, że na belce zasiadł Maciek. Po wybiciu z progu wydawało mi się, że skok będzie daleki. Jednak podczas lotu było widać jak chłopak próbuje walczyć z silniejszym wiatrem i w końcu ze względu na ciężkie warunki Kot był zmuszony wcześniej wylądować. Może za sobą nie przepadaliśmy, może i traktował mnie źle, ale był bratem mojego przyjaciela i nie chciałabym żeby coś mu się stało. Maciek za swój skok dostał bardzo niskie noty co automatycznie wykluczało go z walki o jakiejkolwiek miejsce na podium.

Reszta konkursu przebiegła raczej bez większych problemów. Domen wygrał dzisiejsze zawody, a obok niego stanęli Stefan Kraft i Piotr Żyła. Kot był wybitnie nie w humorze, po swoim nieudanym skoku trzymając narty w ręku, wściekły zaszył się na resztę drugiej serii w domku naszej kadry. Kiedy już z niego wyszedł dziennikarze omijali go szerokimi łukiem. Sytuacja przypominała trochę tą z Kamilem, który w jednym z konkursów zeszłego sezonu skoczył jedną z najmniejszych odległości, tym samym przegrywając cały konkurs. Dziennikarze wiedzieli, że powinni przeprowadzić z nim wywiad, w końcu jeden z najlepszych skoczków zawalił swój skok kończąc zawody na pierwszej serii. Jednak bali się go poprosić o jakikolwiek komentarz odnośnie swojego skoku, więc żaden nie odważył się nawet do niego podejść. Jednak w tej sytuacji znalazł się nieszczęśnik a właściwie szczęśliwy przegrany, który wykazał się odwagą albo wręcz został zmuszony przez starszych kolegów i poszedł do wkurzonego sportowca, poprosić o możliwość przeprowadzenia wywiadu. Oczywiście tym szczęśliwcem byłam ja! Bo któż by inny? Alicja Bondyra, miło mi. Mateusz stwierdził, że skoro mam taki świetny kontakt z Kubą to muszę być też w dobrych relacjach z jego młodszym bratem. Nic bardziej mylnego, gorszej osoby ode mnie w tym momencie nie mógł wybrać. Byłam dosłownie ostatnią osobą, z którą on chciał w tym momencie rozmawiać i vice versa. Próbowałam wytłumaczyć to Mateuszowi, ale on stwierdził, że to jest moja szansa, która szybko może się nie powtórzyć. Wiedziałam, że mogę już ten wywiad spisać już na straty i z taką właśnie świadomością ruszyłam w stronę Kota.

Around The Corner From DestinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz