"Little Big Baby"

136 6 0
                                    

Dopijałam swoją kawę, która zdążyła już ostygnąć obserwując jak na warszawskim lotnisku przewija się masa ludzi. Ludzie dzierżący walizki albo inne pakowane torby krążyli od hali przylotów do hali odlotów, cały czas mnie mijając. Przy jednym z okien stał młody mężczyzna, który z nerwów ruszał nogą, co jakiś czas sprawdzając coś na telefonie. Jeszcze kilka minut temu, trochę dalej od niego stała jakaś grupa przyjaciół z transparentami głoszącymi "witajcie w domu", młodzi ludzie czekali na swoich kolegów, którzy właśnie wrócili z wyjazdu z Ameryki. Skąd to wiem? Czasem czekając w długiej kolejce po kawę, przy krótkiej rozmowie można się dowiedzieć wielu rzeczy. Jak na przykład tego, że dziewczyna, z którą miałam możliwość rozmawiać zanim pojawili się moi koledzy z pracy cała zapłakana opowiadała mi historię, która zmusiła ją do powrotu do domu. Kobieta postawiła wszystko na jedną kartę i zdecydowała się wyjechać do obcego kraju dla faceta, który po roku związku zdradził ją ze swoją byłą na urodzinach jej chłopaka. Było mi szkoda tej dziewczyny, zamiast obwiniać jego o rozpad związku, ona obwiniała siebie. Typowe. To jest jedynie jedna z wielu historii ludzi, którzy się tu znajdują. Każdy z nich ma jakąś historię, która przywiodła go właśnie w to miejsce. Lotnisko jest takim pośrednikiem, pokręconą metaforą życia. Jedni zaczynają tutaj swoją podróż, która tym samym ma być ich przygodą życia, a niestety drudzy ją właśnie w tym miejscu kończą.

Możliwe, że ta migracja ludzi była spowodowana dość późną godziną albo porą roku. Był grudzień, a właściwie jego początek. Za oknem prószył śnieg, który swoim puchem, jak miękkim kocykiem powoli otulał stolicę Polski. Jednak nie wszyscy byli miłośnikami zimy, którą ja wręcz kochałam. Sporo ludzi decydowało się spędzać święta w tropikach, bez najbliższych, czego ja kompletnie nie potrafiłam zrozumieć.

Święta kojarzyły mi się z rodzinną atmosferą, zapachem mandarynki i goździków, tymi wszystkimi ciastami, przez które później miałam problem wcisnąć się w ciaśniejsze spodnie. Ale i tak najbardziej uwielbiam tę chwilę, kiedy wszyscy, którzy przyjechali do domu babci schodzili wieczorem do salonu, by usiąść na wielkiej kanapie, by wspólnie wypić gorącą czekoladę i obejrzeć jeden ze świątecznych filmów. Koniec końców i tak zawsze kończyło się na wspólnych rozmowach, przez co później nikt nie wiedział co się dzieje w filmie. Ale to było przyjemne i nikomu nie przeszkadzało. Nie lubiłam pytań o swoją przyszłość. O to,  kiedy zamierzam wreszcie wyjść za mąż, bo kolejna kuzynka właśnie urodziła dziecko, a ja dalej byłam sama. O to, kiedy rodzina zobaczy mnie w wiadomościach, bo przecież na tym polega zawód dziennikarza. Mimo, że nikt z reguły nie zadawał w tym czasie ciężkich dla kogokolwiek pytań, które bez problemu mógłby zadać dzień przed świętami, ja pod wpływem tej magicznej, świątecznej atmosfery, w tym momencie byłabym w stanie odpowiedzieć na wszystko o co ktokolwiek by mnie zapytał. Dlatego nie rozumiałam dlaczego ludzie świadomie chcą z tego zrezygnować.

***

Siedząc w samolocie podziwiałam widok Warszawy z lotu ptaka. Uwielbiałam podczas podróży obserwować mijane krajobrazy, jednak widok z góry był po prostu niesamowity. Te skupisko budynków, góry wystające znad chmur. Tego po prostu nie dało się zobaczyć z dołu, poza tym filmy oferowane przez linie lotnicze były strasznie nudne. Wyglądając przez okno swój wzrok utkwiłam gdzieś daleko. Mogłabym powiedzieć, że fizycznie dalej znajdowałam się na pokładzie polskich linii lotniczych, jednak duchem byłam w Niżnym Tagile, wspominając ostatni dzień mojego pobytu w tym rosyjskim miasteczku.

Zamknęłam laptopa i położyłam go ostrożnie obok siebie. Jutro po południu mieliśmy lot do Warszawy, a ja nie miałam pojęcia za co się wziąć. Ubrania walały się po całym pokoju, kosmetyki były porozrzucane na blacie zabudowy umywalki, a mi kompletnie nie chciało się wstać i tego sprzątnąć. We wcześniejszym założeniu mieliśmy lecieć od razu do Niemiec, jednak plany się zmieniły i musieliśmy lecieć jeszcze do Warszawy, by załatwić jakąś ważną sprawę, której jak twierdził szef, nie dało się załatwić przez telefon.

Around The Corner From DestinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz