"Roommate"

116 5 0
                                    

Po dwugodzinnym locie wreszcie wylądowaliśmy na niemieckim lotnisku. A z Eisenbachu wynajętym wcześniej busem, mieliśmy dostać się prosto do Titisee-Neustadt. Zaraz po odebraniu bagaży i sprawdzeniu czy aby na pewno wszystko jest na swoim miejscu, zapakowaliśmy się do samochodu. Przez oblodzone drogi jechaliśmy bardzo wolno przez co drogę, której przejechanie powinno nam zająć dziesięć minut, nam zajęło ponad dwadzieścia. Wyjęliśmy wszystkie swoje rzeczy i razem z Mateuszem udaliśmy się do recepcji, by odebrać klucze od naszych pokoi, kiedy to reszta ekipy wygodnie rozsiadła się skórzanych kanapach. Gdybym tak bardzo nie chciała znaleźć się w swoim pokoju, to pewnie siedziałabym razem z nimi. Nie dziwiłam im się metalowe krzesła na lotniskach nie były niczym wygodnym, a kilkugodzinne ich okupowanie nie było czymś za co nasz kręgosłup byłby nam wdzięczny. Wręcz przeciwnie.

-Przepraszam, ale nie ma państwa na liście.- usłyszałam angielski akcent, kiedy dołączyłam do Mateusza odstawiając na bok swoją walizkę, by nie tarasowała przejścia.

-Mieliśmy rezerwację.- spojrzałam nerwowo na kolegę, który zaczął przeszukiwać swoją torbę od laptopa, wyciągając z niej po chwili kartkę z potwierdzeniem rezerwacji i kawałek zalaminowanej kolorowej tekturki na smyczce, która stanowiła jego akredytację.- To musi być jakiś błąd.

-Sprawdzę jeszcze raz, ale nie wydaje mi się, aby to był błąd w systemie.- na oko trzydziestokilkuletni, czarnowłosy mężczyzna ponownie zniknął za ekranem komputera i zaczął coś klikać na klawiaturze. Nie mam pojęcia ile tak staliśmy, ale miałam wrażenie jakby to była cała wieczność.- Tak jak mówiłem, nie ma państwa na naszej liście.

Niemiec ponownie na nas spojrzał, poprawiając na nosie ciemne oprawki swoich okularów. Skonsternowani odeszliśmy na bok próbując zrozumieć to co właśnie usłyszeliśmy.

Znajdujemy się w środku Titisee, a przez dużą ilość drużyn, ekip telewizyjnych, a przede wszystkim kibiców, w okolicy na pewno nie ma już wolnych hoteli. Nie mieliśmy pojęcie co robić, godzina była dość późna i nawet jeśli jest tam gdzieś hotel to pewnie i tak będzie nam ciężko go znaleźć. Postanowiliśmy od razu powiedzieć chłopakom o wszystkim i razem spróbować coś wymyślić.

Minęła kolejna godzina, a w naszej sytuacji nic się nie zmieniło. Po całym dniu na nogach, zmarnowani dalej koczowaliśmy w lobby, zajmując pół pomieszczenia. Mężczyzna z recepcji zadzwonił do swojej szefowej w celu wyjaśnienia sytuacji, ale nikt nie potrafił wytłumaczyć jak to się stało, że zostaliśmy bez dachu nad głową. Jeśli dalej nie uda nam się nic znaleźć to w będziemy zmuszeni spać w samochodzie.

-Okazało się, że nasi wydawcy mają jeden pokój podwójny. Tak Kacper?- odezwał Bartek, który razem z Kacprem dzwonili do ludzi z góry, by uzyskać jakąkolwiek pomoc.- Tylko nasz producent przysłał informację, że jest jedno ogromne łóżko, więc mamy problem.

"Cholera przecież my się nie pomieścimy."

-Damy jakoś radę.

-Zapytam czy jest jedna kołdra czy dwie.- zaśmiał się Kacper próbując rozładować napięcie, dalej pisząc z producentem.

-Będzie poprawa stosunków w tego słowa znaczeniu.- zażartował drugi kamerzysta, przez co wzrok wszystkich skupił się na mnie o czym nie od razu zdałam sobie sprawę.

-Po pierwsze większość z nas ma żony, a po drugie Alicja ma w umowie zaznaczone, że ma mieć swój własny, osobny pokój. Tak więc sorry panowie, nie macie na co liczyć.- powiedział stanowczo Mateusz. Wiedziałam, że chłopaki sobie tylko żartują, ale widać było, że Mateuszowi nie było całkiem do śmiechu, mi zresztą też nie.

Kiedy reszta obmyślała jak tu się podzielić, by przemęczyć się chociaż jedną noc w zbyt małym jak na tyle ludzi pokoju odezwał się do mnie Schlierenzauer. Dowiadując się o całym zajściu mimo moich protestów zaciągnął mnie do swojego pokoju, który dzielił z Kraftem i Hayboeckiem, gdzie we trójkę wpadli na pomysł, że oni zsuną ze sobą dwa łóżka, na których będą spali we trzech, a ja zajmę łóżko Michaela, które znajdowało się pod oknem. Mimo ich najszczerszych intencji byłam zmuszona im odmówić. Łóżka były wyjątkowo wąskie jak na jedną osobę, a co dopiero, kiedy mają zmieścić kolejną. Austriacy jak na prawdziwych dżentelmenów przystało, oczywiście twierdzili, że nie takie rzeczy się w życiu robiło, żeby nie dać radę przespać nocy na złączonych łóżkach, ale ja byłam nieugięta. Podziękowałam im za fatygę i dobre chęci i wróciłam skąd przyszłam.

Around The Corner From DestinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz