"Surprise"

109 5 0
                                    

Zaraz po powrocie do domu od razu zadzwoniłem do trenera. Kiedy po raz dziesiąty zapewniłem go, że czuje się dobrze i że mogę wrócić do konkursu, w końcu się zgodził. Nie miał podstaw by mnie nie przywrócić; wyniki były w porządku, przez moją kontuzję forma też jakoś znacząco nie spała, a ja sam czułem się bardzo dobrze. Rozmawialiśmy nieco ponad godzinę ustalając wszystkie szczegóły mojego pobytu w Zakopanem. Felder wahał się czy wystawić mnie w piątkowych kwalifikacjach i poważnie zastanawiał się nad tym czy nie ograniczyć mojego udziału w pierwszym konkursie po powrocie do roli przedskoczka. Nie miałem nic do osób pełniących tę funkcję. Często byli nimi chłopcy z okolicznych klubów sportowych, którzy mieli szansę poczuć się jak jeden z zawodników lub po prostu skoczkowie, którzy nie załapali się na konkurs w pucharze świata, ale również nie znajdowali się na kontynentalnym. Jednak uważałem, że występ w takim charakterze będzie dla mnie w pewnym stopniu ujmą, a nie sprawdzeniem moich predyspozycji na daną chwilę. Ostateczną decyzję miał jednak podjąć trener, a ja musiałem ją przyjąć do wiadomości i ewentualnie się z nią jakoś pogodzić. W głębi duszy miałem cichą nadzieję, że mimo wszystko pozwoli mi wystartować w kwalifikacjach.

Była środa, późne popołudnie, jutro rano miałem lecieć samolotem z Innsbrucka do Wiednia, a z Wiednia później miałem się dostać do Krakowa. Bilety miał załatwić mi sztab i w ciągu najbliższych kilku godzin wysłać wszystko na maila. Jedyne co musiałem zrobić to pójść się spakować. Wrzuciłem ubrania z treningu do pralki i udałem się do sypialni by się spakować. Wyciągnąłem z szafy ubrania i starannie składając, pakowałem je do dużej, sportowej torby oznaczanej na froncie czerwono-biało-czerwoną flagą Austrii. Po kilkudziesięciu minutach byłem już prawie spakowany. Kiedy już skończyłem, uprzednio sprawdzając czy aby na pewno niczego nie zapomniałem, wszystkie bagaże wraz ze sprzętem od razu zapakowałem do samochodu.

POV Alicja

Kilka ostatnich dni było dla mnie naprawdę ciężkich. Ktoś z firmy wpadł na pomysł żeby zrobić krótki reportaż albo raczej taki nie za długi filmik, który pokazywałby życie skoczka jak i dziennikarza podczas pucharu świata. Ewentualnie mógłby być to wywiad, w każdym razie co by to nie było, miało być ciekawe i przyciągnąć ludzi. Materiał miał być kręcony przez góra dwa konkursy żeby nie zamęczać zawodników, więc w ciągu tak krótkiego czasu, pracy czekało nas jeszcze więcej niż dotychczas. Niektórym może się wydawać, że dziennikarze pomiędzy konkursami nic nie robią i ich praca polega głównie na zadaniu kilku, bardzo często oczywistych pytań zaraz po konkursie i wkurzeniu przy okazji zawodników. Niestety nie, w tym przypadku życie dziennikarza sportowego nie było usłane różami. Musieliśmy znać się na wielu rzeczach, bo nie zawsze jest czas by wysłać wszystko do Warszawy w celu naniesienia jakichkolwiek poprawek. Przede wszystkim nasza znajomość sportu nie mogła ograniczać się tylko do skoków.

Wraz z chłopakami spędziliśmy kilka ostatnich nocy wymyślając szkic zleconego nam projektu. W ciągu dnia podczas weekendu, kiedy odbywały się skoki nie mieliśmy zbytnio na to czasu, więc pozostawały nam jedynie wieczory. Przez ostatnie parę nocy spałam bardzo mało. Nie tylko dlatego, że pracowaliśmy do późna, ale także z powodu natłoku myśli. Znacie to uczucie, kiedy cały dzień jesteście tak zabiegani, że nie macie czasu nawet pomyśleć o pewnych sprawach, za to w nocy tego czasu jest aż za dużo? To był właśnie mój problem. Wciągnęłam się w ten projekt jak tylko mogłam, może nawet aż za bardzo. Wszystko po to, żeby tylko nie myśleć o tym co wydarzyło się w Innsbrucku. Jednak co noc, kiedy już zamykałam oczy widziałam jak Gregor z impetem uderzał o zeskok i jego nieprzytomne ciało zjeżdżało w dół po twardym śniegu. Ten obraz wyrył mi się w pamięci niczym krótkometrażowy film i odtwarzał co noc, kiedy tylko próbowałam zasnąć. Nie mam pojęcia ile kubków kawy wypiłam przez ten czas, ale z pewnością było tego dużo. Może nawet za dużo. Andreas wiedział o moich problemach ze snem, ale chyba myślał, że jestem po prostu przemęczona. Zresztą nie trudno było zauważyć moją zmianę w wyglądzie. Bardziej widoczne kości policzkowe pewnego razu zauważył Kacper, który żartobliwie oznajmił, że za dużo pracujemy, bo aż chudnę w oczach. Nie byłam przewrażliwiona na punkcie swojej wagi, była w porządku, a ja sama byłam dość szczupła. Może nie miałam sześciopaka na brzuchu tak jak te wszystkie laski z siłowni, ale mogłam się za to poszczycić dość szybką przemianą materii.

Around The Corner From DestinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz