⦅I⦆

2.5K 138 17
                                    

Młoda wilczyca biegła przed siebie, z trudem łapiąc kolejny oddech. Serce waliło jej jak oszalałe, a klatka piersiowa unosiła się i opadła nierównomiernie pod wpływem zaburzonego oddechu. Zimny pot zlewał jej ciało, a nieposłuszne kosmyki włosów spadały na bladą twarz. Na dzisiejszym treningu dała z siebie wszystko. Tak jak zawsze. Nie było jej stać na gorszy dzień. Codziennie bez wytchnienia musiała walczyć o szacunek reszty watahy, by uciszyć głosy, że wszystko, co ma dostała od ojca. Musiała nieustanie udowadniać swoją wartość. I, mimo iż to właśnie robiła, głosy nigdy nie ucichły. Zawsze znalazł się ktoś gotowy, by coś jej zarzucić. A ona brała to wszystko na klatę. Nigdy nie miała w zwyczaju skarżyć się ojcu, bo przecież dopiero wtedy nie odpędziłaby się od takich komentarzy. I, mimo że gdzieś tak w środku wszystko te słowa ją raniły, nigdy nie dawała tego po sobie poznać. Dusiła każdą emocję. Bo przecież emocje są dla słabych. A wataha Holta nie toleruje słabości. W żadnej postaci.

W końcu wybiegła z lasu, wpadając na plac treningowy. Wraz z nią na miejsce dobiegło jeszcze parę wilkołaków mniej więcej w jej wieku. Rozejrzała się uważnie by stwierdzić kto trenuje. Jej wzrok zatrzymał się na nielicznej grupce nastolatek. Kobiet w sforze banitów od zawsze było znacznie mniej niż mężczyzn. Z czasem ta różnica malała, jednak nadal jest spora. Grupka dziewczyn rozciągała się, ubrana niezwykle skąpo. Edith wbiła w nie ślepia, które po chwili stały się czerwone niczym świeża krew.

-Nie mów, że pociągają cię kobiety - chłopak, na oko kilka lat od niej starszy, wyrwał ją z chwilowego zamyślenia. Stanął obok, kierując wzrok w ten sam punkt co córka alfy.

- Jestem biseksualna jak około dziewięćdziesiąt procent naszej populacji. To chyba jeszcze nie zbrodnia. - Obdarzyła go delikatnym uśmiechem. - To, że ty jesteś nudny i pociągają cię tylko kobiety, nie znaczy, że mi nie wolno czasem zaszaleć.

- Ojciec by cię zabił - stanął przed nią, zasłaniając jej widok. - Poza tym nie jestem nudny. Po prostu wiem, że i tak będę z kobietą. Więź mate i te duperele.

- Kurwa, czy chociaż raz moglibyśmy porozmawiać, nie mówiąc o naszych ojcach? - na jej twarzy pojawił się grymas, którego w żaden sposób nie zamierzała maskować. - To, że są tutaj ważni, nie oznacza, że trzeba o nich nieustannie mówić.

- Dobra już - podniósł ręce w geście obronnym, nie mogąc przy tym powstrzymać uśmiechu. Zawsze bawiło go to, w jaki sposób dziewczyna reaguje na wspominanie swojego ojca. - Jest sprawa.

- Jaka? - wbiła w niego błękit swoich tęczówek na znak zainteresowania.

- Wraz z zimą organizujemy małą, potajemną imprezę - podszedł do niej i zszedł na szept, tak by nikt niepowołany nie mógł usłyszeć tego, co miał do powodzenia. - Pod starym budynkiem blisko granicy. Będziesz?

W świecie banitów było mało okazji na rozrywkę, której młodzież tak bardzo potrzebowała. A jak wiadomo, nuda matką nieposłuszeństwa. Młode wilki z czasem wpadły na pomysł organizowania potajemnych imprez w starych, nieużywanych budynkach. Wszyscy o nich wiedzieli, ale nikt nie zamierzał im odbierać tych kilku godzin, przez które mogą poczuć się chociaż odrobinę normalnie. Nawet sam alfa nie był tak okrutny, by im to odebrać.

- Przyjadę koło dziesiątej - długo nie musiała zastanawiać się nad odpowiedzią. Potrzebowała tej chwili zapomnienia. Tak jak wielu tutaj.

- Wiedziałem, że się zgodzisz - na jego twarzy zagościł cwaniaki uśmiech. - A tak w ogóle to, jak tam?

- Jakoś żyje - wzruszyła obojętnie ramionami. - Ojciec mnie wkurwia, wilkołaki dają popalić, czyli nic nowego.

- U mnie też po staremu - wbił ręce do kieszeni spodni. - Tu chyba w ogóle rzadko coś się zmienia.

- Od kiedy pamiętam to samo dzień w dzień - skrzyżowała ramiona pod piersiami. - Alfa dba byśmy nudzili się najbardziej jak to tylko możliwe.

- Trzyma rygor jak każdy alfa - stwierdził obojętnie chłopak. - No i przynajmniej odpuszcza nam te imprezy. Niektóre alfy za coś takiego, po prostu by cię wyjebały.

- Też prawda - wyjęła naszyjnik, który wcześniej spoczywał pod jej bluzką. - Wracam do domu. Chcę się wreszcie umyć i odespać.

- Jasne - ruszył za dziewczyną, chcąc ją odprowadzić. - Dobra, alfa Holt nie jest tak zły, jak go malują. No, ale te pobudki o piątej to mógłby sobie darować.

- Wiem, ale go nie przegadasz. W końcu nie możemy być słabi. - Drugie zdanie wypowiedziała obniżonym tonem głosu, tak jakby naśladowała własnego ojca. - Nie nosisz wisiora? - spytała, kiedy tylko zauważyła brak tego konkretnego przedmiotu.

Wszyscy banici tej sfory nosili zaklętą biżuterię. Dzięki niej inne watahy miały problem z ich dokładnym namierzeniem. Zapewne nie raz właśnie one uratowały im życia.

- Noszę - wyjął ozdobę z kieszeni spodni. - Nie lubię się z nim obnosić. To mało męskie i wręcz krzyczy, że jestem z watahy banitów. No i jak mam trenować z tym czymś na szyi?

- Oj, Denzo. Ty i ta twoja nienaruszalna męska godność. - Zaśmiała się lekko, stając przed drzwiami domu.

- Hej! Ty też przesadzasz z dbaniem o godność. - Szturchnął ją, przez co wpadła na drzwi.

- Dobra. Niech ci będzie. - Odepchnęła się od drzwi, po czym je otworzyła. - Do wieczora.

- No hej - odwrócił się do niej tyłem, a ta pchnęła go przy użyciu sporej ilości siły. W rezultacie chłopak z dużym impetem uderzył sobą o ziemię.

Edith na ten widok wybuchła śmiechem. Dopiero kiedy ten warknął przeraźliwie, zniknęła na zamykającymi się drzwiami domu alfy.

Denzo był jej najlepszym przyjacielem. Zawsze dobrze się dogadywali i zawsze mogli na siebie liczyć. Syn bety i córka alfy. Duet zapisany sobie w przeznaczeniu, niczym dwoje mate. Od dziecka spędzali razem dużo czasu, co było podyktowane głównie tym, iż ich ojcowie spędzali ze sobą niemal każdą chwilę. W zasadzie Edith nie pamiętała, by Denza kiedyś nie było. Pojawiał się nawet w jej najdalszych wspomnieniach, przez co nie umiała już wyobrazić sobie życia bez niego.

Zdjęła buty i ruszyła do kuchni. Dom należał do jej ojca, jednak czasem czuła się, jakby był tylko jej. Saul rzadko kiedy tutaj bywał. Zazwyczaj sypiał w domu watahy. Jego całe życie kręciło się wokół domu głównego, a to jej kompletnie nie przeszkadzało. Taki stan rzeczy dawał nieco więcej swobody, którą dziewczyna niezwykle sobie ceniła. Poza tym codzienne widywanie ojca na odprawach wydawało się już wystarczającym kontaktem. Wspólne mieszkanie chyba by ich wykończyło.

Sam dom był... Nawet powiedzieć, że skromny to zbyt wiele. Ściany pokryte były jedynie tynkiem, a podłogi stanowił zwykły beton. Nieliczne meble, których było tylko tyle, ile rzeczywiście było trzeba, nie były zbyt piękne. Okna były puste. Jedynie te w sypialni zawierały rolety. Już samo pojawienie się parapetów było dla dziewczyny dużym zaskoczeniem. Ojciec nie przywiązywał uwagi do takich rzeczy. Ona zresztą też nie. Surowy wystrój domu w ogóle jej nie przeszkadzał. Przyzwyczaiła się, a może miała to po ojcu. Tego nie była pewna.

Dziewczyna podeszła do lodówki i wyjęła z niej karton mleka. Otworzyła go i wypiła parę łyków, ponieważ nie lubiła jeść zaraz po treningu. To zdecydowanie jej nie służyło. Wolała przegłodzić się godzinę lub dwie. Po tym czasie jedzenie zawsze lepiej jej wchodziło.

Odłożyła karton i udała się na górę. Tam weszła do łazienki i wzięła szybki prysznic. Mokre włosy chwilowo upięła w niskiego kucyka, a na siebie narzuciła jedynie bieliznę. W tym stanie położyła się do łóżka, by przespać choćby godzinę.

Potępiona Alfa [+18] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz