⦅XXV⦆

1.1K 86 3
                                    

Edith po powrocie do pokoju wzięła szybki prysznic i się przebrała. Na ten wieczór wybrała skórzane spodnie i zwykły biały t-shirt z dekoltem w literkę V. Do tego ubrała czarne botki. Na szyi klasycznie, jak każdego dnia, zawisł naszyjnik ochronny. Nie czuła wielkiej potrzeby, aby się starać. To było tylko niezobowiązujące spotkanie. Musiała tylko dać mu do zrozumienia, że nic z tego nie będzie i tyle.

Wyszła przed dom watahy. Jej oczom od razu ukazali się pracujący mężczyźni, wśród których odnalazła się grupka kobiet. Musiała przyznać, że była pod ogromnym wrażeniem. Wataha naprawdę ciężko pracowała i musiało jej zależeć na tym, aby powstał tutaj basen. Kiedy tylko dostrzegli swoją alfę, ukłonili jej się. Ona gestem ręki pokazała, aby wrócili do pracy, co oni natychmiast uczynili.

- Zaczynają cię szanować - Hunter stanął obok niej, posyłając w jej stronę lekki uśmiech.

- To, że mi ufasz, wiele dla nich znaczy - przyznała niechętnie. Nienawidziła przyznać się do tego, że kogoś potrzebuje. - Dobra zacznijmy ten cyrk.

Beta bez zbędnych słów ruszył przed siebie. Alfa również w milczeniu ruszyła za nim. Cisza była niezręczna. Jednak dużo przyjemniejsza od rozmów. Te zawsze kończyły się w ich przypadku w dziwnych miejscach. Niekiedy na sensie życia, a jeszcze innym razem - ile można poświęcić, by władać. A najzabawniejsze było to, że ich rozmowy najczęściej zaczynał Hunter. Zawsze zaczynało się jakimś niewinnym pytaniem. Czasem o któraś z blizn, a czasem o kolor włosów.

Kiedy dotarli na miejsce, chłopak zdjął z siebie buty i koszulkę, po czym położył się płasko na ziemi. Edith spojrzała na niego zaskoczona, nie wiedząc jak powinna na to zareagować. Dlatego stała dłuższą chwilę przyglądając mu się uważnie.

- Połóż się - dziewczyna rozchyliła wargi, by coś powiedzieć jednak nie było jej to dane. - Po prostu się połóż. Tylko o tyle cię proszę.

Po krótkiej walce sama ze sobą Edith zdjęła buty oraz koszulkę kładąc się obok bety. Spojrzała w gwiazdy, które tego wieczoru były dobrze widoczne.

- Masz na to czas? Na to, by czasem się zatrzymać i docenić piękno chwil? - Jak zawsze to Hunter zadał pierwsze pytanie, rozpoczynając ich rozmowę.

- W moim życiu nie wiele jest takich chwil - przyznała zgodnie z prawdą. - Jednak o to nie dbam. Bo kiedy będę umierać, nie będę pamiętała pięknego gwieździstego nieba ani cudownych lasów. Ból uśmierzą mi ludzie, z którymi to życie spędziłam.

- Dużo myślisz o śmierci co? - nie wiedział jak to się dzieje, jednak znowu zeszli na dziwnie filozoficzne tematy.

- Kiedy jesteś banitą, szykują cię na nią od dziecka. Nie masz szansy na życie w przeświadczeniu, że świat jest piękny. Borykamy się ze śmiercią od małego.

- Skoro liczą się ludzie, dlaczego ich od siebie odsuwasz? - spojrzał w jej kierunku. - Czemu uciekasz od budowania relacji z innymi.

- Nie z innymi tylko z tobą. Z Kirą jakoś się dogadałam. - Odwróciła głowę, by spotkać się z intensywnym spojrzeniem szarych tęczówek.

- Ona też musiała cię nieźle nachodzić. Poza tym nadal w pełni jej nie ufasz. - Hunter nie zamierzał tak łatwo odpuścić. Tutaj chodziło o przyszłość jego i watahy.

- Dlaczego tak ci to przeszkadza? - warknęła w jego kierunku powoli tracąc kontrolę.

- Bo chcesz, żebyśmy zawierzyli ci swoje życia, w trakcie kiedy ty nam nie ufasz?

Edith otworzyła usta jednak szybko je zamknęła. Nie wiedziała, co powinna odpowiedzieć. W końcu on miał rację. Wymagała od watahy, czegoś czego sama nie była w stanie im dać. Zaufania.

- Masz rację - przyznała, wzdychając ciężko. - Jednak ja tak nie umiem. Nie zaufam wam ot tak. Zwłaszcza po tym, jak chciano mnie obalić. Pewnie słyszałeś.

- Więc może zaczniesz ode mnie - zaproponował, ponownie spoglądając w niebo. - Opowiedz mi coś o sobie.

- Tylko co? Jestem banitą. Mam siedemnaście lat. - Edith miała problemy z mówieniem sama o sobie. Zwłaszcza w kontekście czegoś co pierwotnie miało być randką. Rzadko mówiła o sobie. Była przyzwyczajona do tego, że każdy ją zna i nikt o nic nie pyta.

- Opowiedz mi, o czymś co lubisz - beta postanowił ją naprowadzić. Tak by ułatwić jej to wszystko. Nie znał banitów, więc nie był nawet do końca pewien tego czy umie ona nawiązywać zdrowe relacje.

- Lubię kolor fioletowy i czarny, i jeszcze czerwony. Lubię sarninę, o moje ulubione mięso. Moim ulubionym zespołem jest AC/DC. Może mało oryginalne patrząc na to, kim jestem, ale tak jest. - Zaśmiała się lekko. - Lubię trenować walkę. Bicie innych mnie odpręża.

- Zapamiętam, żeby cię nie irytować - stwierdził beta, nie umiejąc ukryć uśmiechu. - Jednak umiesz być szczęśliwa.

- Dlaczego? - podniosła się do siadu i spojrzała na betę. - Czemu tak bardzo chcesz wejść ze mną w bliższe relacje?

- Dla ciebie może to mało ważne, ale dla mnie więź mate znaczy bardzo dużo. Poza tym to wpłynie na moją przyszłość, jak i całej watahy. - Podniósł się z ziemi, spoglądając w jej oczy. - Myślę, że mimo że próbujesz wszystkim udowodnić, że jest inaczej, to pragniesz mieć kogoś przy sobie.

- Mam trzech cudownych przyjaciół. A ojciec w ramach kary zabronił mi z nimi rozmawiać.

- To boli, wiem - położył dłoń na jej dłoni. - Jednak musisz żyć tym, co jest teraz. Edith spójrz mi w oczy i powiedz, że nie chcesz spróbować.

Dziewczyna spojrzała w jego oczy pewna, że sobie poradzi. Jednak to okazało się trudniejsze, niż myślała. Kiedy tylko ich spojrzenia się spotkały, ona przepadła. Stała się jednym z więźniów więzi, w którą nie chciała wierzyć.

- Nienawidzę jej - stwierdziła, odrywając od niego spojrzenie. - Tej cholernej więzi. Nie uważasz, że to głupie? Nie znasz mnie, ale ona każe ci myśleć, że mnie kochasz. A to przecież bzdura.

- Źle na to patrzysz - położył dłoń na jej podbródku, zmuszając ją by na niego spojrzała. - To dar. Księżyc dobiera nas w idealne pary. My musimy tylko dobrze wykorzystać te szanse od losu.

- Dam ci szanse. Chociaż nie jestem pewna czy potrafię. - Nie była pewna, co skłoniło ją do podjęcia takiej decyzji. Wydawała się ona nieracjonalna i głupia. Jednak coś mówiło jej, że to właśnie powinna zrobić. - Jednak nie chce się spieszyć. Chcę to wszystko dobrze przemyśleć.

- Nie będę cię poganiał. To, że rozmawiamy o twoich uczuciach, jest już chyba dużym krokiem. - Odgarnął kosmyk jej niesfornych włosów za ucho.

- Teraz ty mi powiedz, co czujesz? - to było pierwsze, co przyszło jej do głowy. Dlatego też postanowiła, że pozwoli zadecydować swojemu instynktowi.

- Absurdalnie szczęśliwy, bo cię odnalazłem. Czuję się tak jakby, odnalazł brakującą część siebie. To pewnie poniekąd zasługa wychowania. Jednak tak właśnie się czuje. - Zaśmiał się gardłowo. - Czuje, że muszę cię chronić, chociaż wiem, że moja ochrona jest Ci zbędna.

Edith już miała coś powiedzieć, kiedy podbiegł do nich jeden z mężczyzn z watahy. Ukłonił się lekko, biorąc kilka głębszych wdechów. Edith spojrzała na niego niepewnie.

- O co chodzi? - alfa podniosła się z ziemi, ubierając na siebie koszulkę.

- Jedna z Watah Przymierza ustawia się przy granicy.

Potępiona Alfa [+18] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz