⦅XIV⦆

1.2K 97 7
                                    

Edith wstała wraz ze wschodem słońca. Mimo że nie chciała tego pokazać, stres mocno na nią oddziaływał. Słabo spała i była poddenerwowana. Kto nie denerwowałby się na myśl o walce ze świetnym wojownikiem? Co prawda była wyszkolona, jednak czy mogła się z nim mierzyć? W dodatku nie miała pojęcia z kim walczy. Za słabo poznała własną watahę, by to wiedzieć. Chociaż najgorsza i najbardziej stresująca w tym wszystkim była stawka, o jaką grała. Postawiła wszystko na jedną kartę i szczerze nawet nie wiedziała, jak do tego doszło. Wczorajszego wieczoru straciła kontrolę, a może po prostu nie pomyślała wystarczająco wiele. Myśl o tym, że mogłaby zdobyć sympatię watahy, była po prostu cudowna. Zaślepiona nią podjęła pochopną decyzję, która mogła ją kosztować życie. Nie wątpiła bowiem, że wataha była gotowa ją zabić. Wybrać sobie alfę i walczyć z banitami po raz kolejny, jeśli zaszłaby taka potrzeba.

Myśli kłębiące się w jej głowie nie dawały jej spokoju. Gubiła się w ich natłoku, ostatecznie nie wiedząc dokąd one w ogóle prowadzą. Myślała jednocześnie o wszystkim i o niczym, pomimo że nie prowadziło to jej w żadnym kierunku.

Upięła włosy w wysokiego kucyka i przyjrzała się swojemu odbiciu. Gdyby mogła, to uciekłaby z domu watahy. Ale gdzie by się potem podziała? Wtedy też nie byłaby ani banitką, ani tym bardziej prawdziwa wilczycą. Byłaby sama i to naprawdę sama. Wyszczerzyła się, by spojrzeć na swoje kły jakby próbowała ocenić, jakie są jej szanse. I szczerze były zapewne nieznaczne. A ona wycofać się nie mogła.

Podniosła się z krzesła i opuściła swój pokój. Od razu ruszyła na zewnątrz. Chciała zaczerpnąć świeżego powietrza, zanim to wszystko się zacznie. Stanęła przed domem watahy i patrzyła przed siebie, jednak ona nie skupiała się na tym, co widzi. Po prostu patrzyła ostatni raz próbując poukładać niespokojne myśli.

- Nie masz pojęcia, co robisz - luna watahy stanęła obok niej. - Chociaż fakt, że się zgodziłaś na brutalną walkę tylko po to, by zdobyć ich szacunek jest o wiele bardziej przerażający.

- Umrę w walce lub zwyciężę i zostanę alfą - westchnęła cicho, przenosząc wzrok na kobietę. - Czy nie tego pragnie każdy wilkołak?

- Jesteś okropna - warknęła, ruszając w stronę miejsca gdzie miała odbyć się walka. - Jeśli zginiesz, to cię wskrzeszę i pośle do ojca.

Alfa nic już nie powiedziała. Jedynie ruszyła w jej ślady, próbując uspokoić własne serce. Biło ono jak oszalałe, gotując się do ucieczki. Problem w tym, że ta nie wchodziła w grę. Kiedy Edith dotarła na miejsce, zauważyła wysokiego samca o dobrze wyrzeźbionym ciele. Robił naprawdę spore wrażenie, a w jej przypadku spotęgował strach.

- To przywódca naszych wojowników - oświadczyła Kira. - Życzę powodzenia, bo bez wątpienia się przyda - odeszła, stając gdzieś w tłumie.

Niebieskooka podeszła bliżej mężczyzny, który wydawał się niesamowicie pewny siebie. Uśmiechał się dumnie, wypinając pierś do przodu. Widać było, że w przeciwieństwie do niej jest pewny swojej wygranej i nie bierze pod uwagę przegranej.

- Dzisiaj te dwa wilki zawalczą o władze - głos zabrał ten sam mężczyzna, który wypowiadał się podczas wczorajszej kolacji. - Ten kto wygra obejmie stanowisko alfy. Niechaj zwycięży lepszy. - Mężczyzna odsunął się, podchodząc bliżej tłumu.

Edith rozejrzała się dokoła. Najprawdopodobniej oglądała ich cała wataha. Przecież kto nie jest ciekawy tego, kto będzie nowym alfą? Czuła jednak, że wszyscy zdecydowanie trzymali stronę mężczyzny.

Wysoki blondyn zawarczał groźnie, mierząc ją zabójczym spojrzeniem. Nie trzeba było długo czekać, by jego oczy zabłysły na czerwono. Na nic nie czekając podszedł do niej i stanął tak blisko niej, że ich klatki piersiowe się stykały. Wilk był od niej wyższy o głowę, przez co musiała lekko zadrzeć podbródek by spojrzeć w jego czerwone ślepia. Przez chwilę warczeli na siebie, by ostatecznie to mężczyzna zaatakował jako pierwszy. Wziął mocny zamach, rozcinając policzek dziewczyny. Ta odruchowo zrobiła kilka kroków do tyłu, kładąc na nim dłoń. W jej żyłach płynęła adrenalina, chęć przetrwania i wygranej. Skrywane wcześniej zwierzę w dziewczynie pragnęło przejąć kontrolę. Jej chwila słabości nie trwała jednak długo. Szybko pokonała dzielącą ich odległość, by wbić pazury w jego pierś. On w odpowiedź złapał jej rękę i wykręcił ją boleśnie. Edith wykorzystała tą sytuację, by kopnąć mężczyznę prosto w krocze. Ten poluźnił uścisk na tyle, by mogła wyrwać z niego rękę. Niemal od razu powtórzyła cios, ponownie wbijając pazury w jego umięśnioną klatkę piersiową. Tym razem jednak przecięła pazurami jego skórę, pozostawiając na niej głęboki ślad. Wykorzystując moment jej nie uwagi, blondyn wziął kolejny zamach, uderzając ją w twarz. Tak by nie stracić równowagi, ponownie się wycofała.

- Zawalczmy jak prawdziwe wilkołaki - zaproponował, uśmiechając się szyderczo.

Delta zerwał z siebie koszulkę, a już po chwili przed oczami dziewczyny pojawił się wielki, biały wilk. Alfa wzięła głęboki wdech i również się przemieniła. Ogromna, czarna wilczyca o czerwonych ślepiach zawarczała groźnie, skupiając się na wilku, który po chwili rzucił się na nią. Przez kilka minut turlali się po ziemi. Raz to ona wygrywała, a innym razem to on przejmował kontrolę. Ostatecznie czarna wadera wbiła zęby w białego wilka. Ten zdusił w sobie pisk. Po chwili i on wbił w nią zęby. Przez kilka kolejnych minut ranili się boleśnie. Aż w końcu Edith zacisnęła szczęki na jego karku. Mogła go zabić, wystarczył tylko jeden ruch i wszyscy właśnie tego po niej oczekiwali. Jednak ona zamiast tego uderzyła wilkiem o ziemię. Wyszczerzyła kły, warcząc na niego. On ułożył się płasko na ziemi, piszcząc cicho.

Samica ominęła go, wracając do ludzkiej postaci. Krew częściowo zalała jej oczy, więc szybko je przetarła i spojrzała na watahę.

- Teraz ja jestem alfą i okazałam mu łaskę - wskazała na wilka, który nadal kulił się na ziemi. - Jednak następna osoba, która mi się sprzeciwi, nie będzie miała tyle szczęścia.

Brzmiała jak prawdziwa alfa. Silna i zaborcza. Bywała taka, tylko kiedy ktoś wyprowadził ją z równowagi. Ale niewielu tak naprawdę jej słuchało. Większość wilków skupiła się na jej nagim ciele, po którym spływała krew. Jej mięśnie nadal były spięte po walce, przez co jej ciało ,w szczególności biust, prezentowało się jeszcze bardziej okazale nic zazwyczaj.

W końcu luna watahy podeszła do niej wręczając jej koszule, którą ona ubrała. Materiał zakrył wszystko, co powinien, przez co wilki były w stanie skupić się na jej głosie.

- Jeśli ktoś jeszcze nie uznaje mnie za alfę, niech teraz się odezwie - rozejrzała się dokoła szukając kogoś, kto by się stawiał. Nikt jednak nawet nie pisnął. - Więc rozumiem, że wątpliwości rozwiane.

Odwróciła się triumfalnie, ruszając w kierunku domu watahy. Wilki natomiast stały, niepocieszone wynikiem starcia. Młoda alfa zrobiła na nich wrażenie. Udowodniła swoją siłę i zaskoczyła ich faktem, że darowała życie delcie. Jednak nadal nie udowodniła, że nadaje się na alfę.

Potępiona Alfa [+18] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz