⦅XIII⦆

1.2K 96 1
                                    

Być może gdyby ojciec poświęcał jej nieco więcej uwagi i przygotował ją do tego zadania, teraz nie siedziałaby jak głupia trwoniąc czas na głupoty. Edith od wyjścia luny nie opuściła swojego gabinetu. Przesiadywała w nim, głównie gapiąc się w sufit i przeglądając informacje o stadzie na komputerze. Zapewne, gdyby tylko posiadała takie umiejętności, załatwiłaby część formalności lub zrobiła cokolwiek innego. Jednak ona ponownie była na łasce Kiry. To ona musiała wszystkiego ją nauczyć, bo jej ojciec miał gdzieś to czy sobie poradzi. Zależało mu tylko na tym, aby się jej pozbyć. Przez jakiś czas żyć, zapominając o tym, że ma córkę.

Westchnęła cicho, podnosząc się z krzesła. Przez te kilka godzin studiowała plan domu watahy, w nadziei, że przynajmniej przestanie się w nim gubić. Przecież jako alfie nie wypadało jej gubić się we własnym, choć tymczasowym domu.

Zeszła na dół, licząc że uda jej się trafić do jadalni. Zbliżała się pora kolacji, a ona nie chciała czekać, aż luna zdecyduje się ją zaprowadzić. Nie była już dzieckiem i nie chciała być tak traktowana. Nawet jeśli momentami rzeczywiście błądziła niczym dziecko we mgle.

W końcu zapewne za pomocą cudu dotarła do jadalni. Kiedy stanęła w jej drzwiach, wszystkie rozmowy ucichły. Nagle wilki, jakby pozbawione zaufania do nowej alfy, przestały rozmawiać o czymkolwiek. W pomieszczeniu zapanowała niezręczna cisza przerywana jedynie przez dźwięki sztućców uderzających o talerze. Edith w całkowitym milczeniu ominęła wszystkich i usiadła przy szczycie stołu na miejscu alfy. Kilka wilków wyglądała na niepocieszonych tym faktem, jednak żaden nie miał odwagi by się odezwać.

- Jeśli macie jakieś uwagi, to mi o tym powiedzcie - alfa przerwała panującą ciszę, spoglądając na watahę. - A nie kulicie się jak tchórze - warknęła poirytowana.

Wiedziała, że sfora jej nie akceptuje. Zresztą trudno by się było nie domyśleć. Wiedziała jednak, że bez rozmowy nie uda jej się niczego zmienić. I choćby miała zmusić watahę, ta miała zacząć z nią rozmawiać.

- Nie należy ci się władza - rzucił jeden z delt. - Bo przejęłaś ją, jak na banitę przystało.

Wilczyca z trudem powstrzymała uśmiech, który cisnął się na jej usta. Właśnie tego oczekiwała od watahy. Chciała od niej usłyszeć, co im w niej nie pasuje, po to by to zmienić.

- To znaczy jak? - dopytała, chociaż doskonale wiedziała, o co może chodzić. Chciała mieć jednak pewność, że reszta zgromadzonych również to zrozumie.

- Nie zdobyłaś władzy ani jej nie odziedziczyłaś - spojrzał na nią, a w jego oczach mogła dostrzec jedynie nienawiść. - Jesteś uzurpatorem.

- I jestem tego świadoma - przyznała, rozsiadając się na krześle. - Ale smutne jest to, że tylko delta miała tyle odwagi, by się odezwać - zmierzyła wszystkim uważnym spojrzeniem, ciekawa ich reakcji.

Obraza watahy nie była środkiem do celu, którego chciała użyć. Musiała sprawdzić, na ile może sobie pozwolić. Nie znała watahy, a jej jedynym porównaniem byli banici, którzy zawsze byli ślepo posłuszni prawu swojego alfy. Czuła więc, że są oni średnim porównaniem.

- Czemu się dziwisz - jeden z wilków siedzących nieco bliżej, zwrócił się do niej unosząc głos. - Jesteś okrutną banitką, a wy jesteście zdolni do wszystkiego.

- Więc powiedz mi - obróciła się lekko na krześle, by spojrzeć w jego stronę. - Kiedy byłam tą niedobrą banitką? Kiedy pozwoliłam wam spać ile chcieliście? Kiedy prosiłam was o posłuszeństwo? Czy kiedy nikogo nie zabiłam na pokaz, co często robią nawet te dobre alfy. - Uniosła brwi wpatrując się w mężczyznę w średnim wieku.

- To, że jeszcze się na nas nie wyżyłaś, nie oznacza, że tego nie zrobisz - rzucił po chwili milczenia, gdy najpewniej zdał sobie sprawę z tego, że brak mu sensownych argumentów.

- Nie było mnie tutaj, kiedy alfa Holt was zaatakował - zaczęła spokojnie, odsuwając od siebie talerz z jedzeniem. - Bo nawet nie wiedziałam, że was podbija. Wrobił mnie w rządzenie wami w ramach kary. Nie chciałam tutaj być i nie prosiłam się o to stanowisko. - Zmarszczyła brwi zirytowana. - Jednak skoro mój ojciec stwierdził, że sobie nie poradzę, to ja zrobię wszystko by udowodnić mu, że jest inaczej.

- Nie uznamy cię za alfę - ta sama blond włosa kobieta, która sprzeciwiła jej się wcześniej i tym razem zabrała głos. - Nie chcesz być alfą, więc nie będziesz stała za nami murem.

Nagle w sali rozpoczęła się burzliwa dyskusja. Mimo swych usilnych prób, Edith nie była w stanie, nic z niej zrozumieć. Po kilku próbach, wilki nadal rozmawiały, co w końcu wyprowadziło ją z równowagi.

- Spokój! - dziewczyna podniosła się z krzesła i uderzyła dłońmi o stół. W tym momencie wszyscy ucichli. - Nie chciałam tutaj być, to prawda - kontynuowała tym razem o wiele spokojniej. - Ale skoro tu jestem, chce się postarać i być dla was jak najlepszą alfą. Więc łaskawie mi tego nie utrudniajcie. - Ponownie usiadła na krześle, wzbudzając u watahy mieszane uczucia.

Wilki z najwyższymi pozycjami rozpoczęły dyskusje. Nie mogli jej obalić, przynajmniej nie tak jak by tego chcieli. W końcu za dziewczyną stała potężna wataha banitów. A nikt z obecnych nie chciał narażać się na gniew alfy Holta, o którego okrucieństwie krążyły niezliczone legendy.

- Więc staniesz do walki - jeden z mężczyzn podniósł się ze swoje miejsca. - Zawalczysz z naszym najlepszym wojownikiem. Jeśli wygrasz, uznamy cię jako alfę. - Mężczyzna w średnim wieku stał, dumnie się prostując.

- A jeśli przegram? - dopytała, zakładając nogę na nogę. Wolała wiedzieć na co się pisze, jeszcze zanim przystała na propozycje sfory.

- Ustąpisz mu miejsca jako alfie, ale pozostaniesz w sforze jako Omega, a ojcu przekażesz, że wszystko układa się po jego myśli.

Jej ojca nie obchodziło to, co jej powie. Liczyło się tylko to, co doniosą mu szpiedzy. Dlatego też nie ważne czy zostanie obalona czy nie. Bo jej ojciec, kiedy tylko się o tym dowie, przybędzie by ponownie przywrócić watahę Mortona do porządku.

- Zgoda - młoda banitka podniosła się gwałtownie ze swojego miejsca.- Jutro z samego rana zawalczę z waszym najlepszym wojownikiem o władze.

Luna, która do tej pory siedziała cicho, z trudem powstrzymała się od protestu. Wiedziała, że to może ściągnąć na nich uwagę alfy banitów. A nawet jeśli nie, krew zostanie przelana. I stracą alfę lub najlepszego wojownika. Bo w jej oczach nie było w całej sforze wilka, który nadawałby się na alfę. Mieli oni świetnych wojowników, a nawet przywódców, ale nikogo kto byłby w stanie prowadzić całą watahę.

Kiedy więc Edith ponownie zajęła swoje miejsce, wyraźnie dumna obserwując reakcje wilków, zbliżyła się do niej. Nie była w stanie siedzieć cicho.

- Wiesz, że to okropny pomysł? - wyszeptała prosto do jej ucha. - Krwawy, a teraz tego nie potrzebujemy.

- Nie był mój - stwierdziła obojętnie, przyglądając się wilkołakom. - Poza tym nie mam wyboru. Inaczej w życiu nie stanę się ich alfą.

W tym momencie Kira wiedziała, że już nikt jej nie powstrzyma. Była gotowa zabić lub zginąć, by wilki oddały jej pokłon.

Potępiona Alfa [+18] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz