⦅VIII⦆

1.6K 101 5
                                    

Zacisnęła dłonie w pięści, wpatrując się w telefon. Nie miała odwagi odpisać na przychodzące wiadomości. Nie mogła ich też ignorować, w końcu jutro już jej tu nie będzie. Wyjedzie z watahy, w której się urodziła i wychowała. Wygnana, niczym prawdziwa banitka.


Ostatecznie znalazła w sobie odwagę i wzięła telefon do rąk. Kilkukrotnie próbowała coś napisać. Jednak za każdym razem usuwała napisany tekst. Żadne słowa nie były odpowiednie. Nareszcie zaproponowała spotkanie nieopodal domu watahy, a wszyscy przystali na tę propozycję.

Edith wrzuciła jeszcze parę rzeczy do walizki, finalizując pakowanie. Wiedziała, że potem może zabraknąć jej czasu. Mimo wszystko wolała mieć przy sobie swoje rzeczy. Wyszła z domu i udała się we wskazane miejsce, gdzie czekała już reszta .

- Co się dzieje? - Zumeja nie była w stanie dłużej czekać. Niewiedza pomału ją wykańczała.

- Ojciec podbił nową watahę. Każe mi tam jechać i robić za ich alfę. - Wyjaśniła, tak krótko jak tylko mogła. Nie czuła potrzeby zamęczania ich szczegółami.

- Żarty sobie robisz - stwierdził Artem, spoglądając na nią niepewnie.

- To nie żarty. Muszę jechać, sama do nieznanej watahy. - Kiedy wyznała przyjaciołom prawdę, to co miało się wydarzyć, wydało się jeszcze okropniejsze.

- Twój ojciec zdecydowanie przesadza - stwierdził Denzo. - Mój kazał mi dla pokory wysprzątać cały dom watahy.

- Jednak twój ojciec nie jest moim. Nigdy go nie zadowolę i muszę się z tym pogodzić. - Przeczesała włosy palcami, zdenerwowana. - Muszę to jakoś przetrwać.

- A twoja ciotka Samara? Ona się za tobą nie wstawi? - Zumeja desperacko poszukiwała czegoś, co mogłoby uratować jej przyjaciółkę, choć nic sensownego nie przychodziło jej do głowy.

- Ona go co najwyżej poprze - przyznała, przenosząc ciężar ciała z nogi na nogę. - Uważa, że muszę być silna, a nie ma lepszego treningu na alfę, jak zostać alfą.

Dla niej to bardzo proste.

- Więc nie ma dla ciebie ratunku? - spytał Artem, dla którego to wszystko nie było tak oczywiste. Był w miarę nowy w stadzie i nie znał jego zwyczajów, a tym bardziej alfy aż tak dobrze.

- Muszę podporządkować się woli swojego ojca. Nieważne jak będzie trudno, muszę sobie poradzić. Inaczej już na pewno się mnie wyprze.

Nikt nawet nie próbował protestować. Alfa był znany ze swojego okrucieństwa. Wielu wierzyło, że rozszarpał własnego ojca, kiedy ten odmówił mu władzy. Ponoć właśnie za to został wygnany. Dlatego też nikt nie wątpił w to, że mógłby wyprzeć się własnego dziecka, zwłaszcza tego, które tak bardzo go zawiodło.

- Crystal jest w domu watahy - oświadczył Denzo, który przypomniał sobie o obecności czarownicy. - Może ona coś zaradzi.

- Nie zaszkodzi spróbować, a wy się nie martwcie.

Od razu ruszyła do domu watahy. Wiedźma wyrzucona z sabatu była jej ostatnią nadzieją. Wataha Holta lata temu sprzymierzyła się z wiedźmami, które zostały wygnane ze swoich sabatów. Zarówno wilkołaki, jak i wiedźmy łączyło jedno - byli słabi. W końcu jak obroni się samotna wiedźma? Czy też samotny wilk? Najkorzystniejsze w takiej sytuacji było zwarcie sojuszu. Wilki broniły czarownic, a te wzmacniały je magią, kiedy tylko udało im się odnaleźć nowe źródło mocy.

Wilczycy szybko udało się odnaleźć wiedźmę. Jej białe włosy jak zawsze pozostawały w lekkim nieładzie, a czarne oczy wydawały się być wiecznie zmęczone.

- Potrzebuje twojej pomocy - przyznała, a zanim zdążyła cokolwiek wyjaśnić, wiedźma weszła jej w słowo.

- Nie pomogę Ci uniknąć kary - podeszła do niej łapiąc jej naszyjnik. - Uprzedzę twoje pytanie. Nie pomogę Ci, bo nie zamierzam pielęgnować w tobie strachu.

- Nie boję się - zaprzeczyła, mimo że wiedziała, iż prawda jest zgoła inna.

- Nie okłamiesz mnie - przyciągnęła ją do siebie za pomocą naszyjnika. - To ja go dla ciebie zrobiłam, to ja byłam przy twoich narodzinach. Znam cię bardzo dobrze.

- Więc wiesz, że jestem chodzącym rozczarowaniem i że nie podołam - wycofała się gwałtownie, na skutek konfrontacji z bolesną prawdą.

- Kiedy przyszłaś na świat, nie oddychałaś. Byłaś osłabiona przez przebywanie w słabym ludzkim ciele, które nie było w stanie odpowiednio cię odżywić. Pamiętam, jak walczyłaś, by złapać swój pierwszy oddech. I pamiętam, jak to zrobiłaś. Darłaś się tak głośno jak żadne dziecko, które wcześniej słyszałam. - Na twarzy blondynki zagościł subtelny uśmiech. - Jesteś wojowniczką od dnia narodzin. To twój strach cię ogranicza, a nie twoje umiejętności.

- Denerwuje mnie, kiedy ktoś tak mówi - złapała naszyjnik i wyrwała go z rąk wiedźmy. - To nie strach, a świadomość własnych słabości.

- Wy, młodzi kochacie wymówki. Zamiast myśleć jak coś zrobić, myślicie jak się wykręcić.

- Pracuj mądrze, a nie ciężko - rzuciła, odwracając się do kobiety plecami. Straciła nadzieję na to, że uda jej się z tego wykręcić. Była przegrana.

- Nie po to rzuciłam na ciebie czar, byś marnotrawiła tę siłę - złapała jej nadgarstek, uniemożliwiając jej odejście. - Masz jedną poważną wadę. Nie masz poczucia własnej wartości.

- Posiadam je, ale nie lubię się przeceniać - wyrwała nadgarstek z jej uścisku. - Twierdzisz, że mnie lubisz, a wysyłasz mnie na pewną śmierć.

- Twój ojciec cię kocha, a to jego wybór. Musi wierzyć, że cię na to stać. - Przyznała, co spotkało się ze zdziwioną miną dziewczyny.

- Wypiłaś o kilka magicznych naparów za dużo. Dzisiaj się z tobą nie dogadam.

Nie była w stanie przetrawić tych słów. 'Twój ojciec cię kocha'. To było dla niej zbyt absurdalne, by mogło być prawdziwe. Nie po tym wszystkim, co jej powiedział i zrobił.

- Gdyby cię nie kochał, nie zająłby się tobą. Kazałby mi zagłuszyć twojego wilka i posłałby cię do ludzkich dziadków.

- Nie żartuj. Opiekuje się mną, bo obiecał to mamie. Ostatniej osobie, którą naprawdę kochał. - Otarła pojedynczą łzę spływającą po jej policzku.

- Możesz w to nie wierzyć. Jednak którego dnia dostrzeżesz, jak bardzo cię kocha.

- Prędzej wilkołaki zaczął szanować banitów, jak on powie, że mnie kocha - schowała pod ubranie naszyjnik. Tak jakby bała się, że ta znowu z niego skorzysta.

- Miłość to coś więcej, niż puste słowa. To czyny. - Mimo usilnych prób nie mogła przetłumaczyć tego młodej alfie. Była zbyt uparta, by dopuścić do siebie jej poglądy.

- Nieważne - machnęła niedbale ręką. - Lepiej powiedz, co tutaj robisz? Myślałam, że siedzisz z wiedźmami w sprofanowanym kościele.

- Daleko temu miejscu do domu - przyznała, krzywiąc się na wspomnienie kościoła. - Ale to nieważne. Twój ojciec chciał, żebym pomogła w przesłuchaniu pewnego wilkołaka.

- Pewnie z tej watahy... Wiesz coś o nich?

- To stara wataha z zasadami, chociaż ich alfa nie cieszył się zbyt dobrą opiniom. Być może dzięki temu przyjmą cię lepiej.

- Lub wyczują słabość i wykończą - stwierdziła, odchodząc od wiedźmy.

Strach narastał w niej z każdą chwilą. Bała się tak naprawdę, jak jeszcze nigdy. Bo pierwszy raz musiała zmierzyć się ze wszystkim kompletnie sama.

Potępiona Alfa [+18] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz