⦅XXXIV⦆

1K 61 9
                                    

Edith ostatni raz spojrzała na miejsce, które od kilku tygodni było jej domem. Rozumiała, że musiała to zrobić. Inaczej wataha zginęłaby w całości. A ona nie mogła do tego dopuścić. W końcu mimo różnych trudności była ich alfą i musiała o nich dbać. Bez względu na wszystko i wszystkich. Nawet jeśli nikt się tego po niej nie spodziewał. Ona, banitka poświęciła się dla watahy. Chyba nikt nie mógł się tego spodziewać. W końcu bycie banitą zobowiązuje do bycia okrutnym i samolubnym. A jednak było nieco inaczej. Jednak nikogo to nie obchodziło. Ziro wygrał i tylko to się dla niego liczyło.

Jeden z wilkołaków, które wcześniej obstawiały alfę, podał Edith sukienkę. Była ona prosta i czarna. Najpewniej była przygotowana dla odmieniających się wilczyc. Bez słowa złapała materiał ubrania i szybko go na siebie zarzuciła, nie mogąc już znieść wzroku mężczyzn jak i niektórych kobiet.

Drugi z mężczyzn złapał jej dłonie i ją skuł. Na głowę założył jej worek i zaczął ją ciągnąć. Edith nawet nie próbowała się stawiać. Po prostu dała się ciągnąć w nieznanym sobie kierunku.

- Stój - beznamiętny ton głosu mężczyzny sprawił, że poczuła się jeszcze bardziej nieswojo. Zatrzymała się zgodnie z poleceniem.

Poczuła jak dłoń mężczyzny, ładuje pod jej pośladkami. Uniósł ją do góry i rzucił ją do samochodu. Edith z hukiem wylądowała na twardej podłodze. Nawet nie próbowała się podnieść. Ręce skute z tyłu skutecznie jej to utrudniały. Usłyszała trzask zamykających się drzwi, a po chwili odpalony silnik. Samochód ruszył, a ona wiedziała, że nie pożyje już długo.

Mimo że niewiele to zmieniało przykład powieki. By osłodzić sobie ostatnie minuty, życia starała się skupić na czymś przyjemnym. Jedyne co mogło teraz przynieść ukojenie, było myślenie o następnym wcieleniu.

Wyobrażała sobie siebie jako młodą śliczną wilczycę bez tych wszystkich blizn, które pokrywały jej ciało. Mieszkała w domu jednorodzonym na terytorium jednej z oficjalnych watah. Rodzice i dwójka rodzeństwa. Dobre spokojne życie bez wojen. A potem jej mate. Hunter w następnym wcieleniu. Równie uparty i nieznośny co teraz. Nachodził ją codziennie tylko po to by spędzać z nią czas. Czasem na milczeniu, a czasem na dziwnych rozmowach. W tym życiu już nie musiała pamiętać, o tym jak to było walczyć każdego dnia. Ogarniał ją spokój i otaczali dobrze ludzie. Tak właśnie wyobrażała sobie swoje następne wcielenie.

Nagle samochód się zatrzymał, wyrywając ją z zamyślenia. Poczuła jak ktoś, łapie jej kostkę i wyciąga ją z samochodu. Jej stopy spotkały się z trawą. Byli na miejscu. Edith słyszała śmiech dzieci i głośne rozmowy dorosłych wilków. W powietrzu unosił się przyjemny zapach lasu.

Poczuła jak ktoś znowu ją ciągnie. Przeszli tak kilkadziesiąt metrów. Nagle ktoś zerwał worek z jej głowy. W pierwszej chwili musiała zmrużyć oczy, które boleśnie zareagowały na dopływ światła. Dwa wilkołaki złapały jej nadgarstki i przykuły łańcuchami do dwóch pali wbitych w ziemie.

- Edith Holt zostaje skazana na biczowanie za przewodzenie sforze banitów - Ziro stał przed nią jakieś dwa metry i zwracał się do watahy. Wśród zebranych Edith nie dostrzegła dzieci. - Za bezkarne wtargnięcie na naradę przymierza. I łamanie praw kodeksu artykułu szesnastego poświęcone banitom.

Wśród zebranych panowała grobowa cisza. W oczach części z nich malowało się przerażenie. Niektórzy nie godzili się na to, co właśnie miało się wydarzyć. Jednak nikt nie zamierzał nic mówić. Decyzja ich alfy była niepodważalna. Inni natomiast czerpali chorą przyjemność z publicznych egzekucji. Dlatego teraz przyglądali się Edith z szerokim uśmiechem i czymś niepokojącym w oczach.

Alfa skinął, a Edith poczuła pierwsze uderzenie na plecach. Ból był niesamowity. Po kilku kolejnych batach do dziewczyny dotarł zapach palonego ciała. Bicz był pokryty srebrem, które paliło jej skórę i każdą następną powłokę, do której się dostał. Takie biczowanie mogło ją zabić, jednak Edith nie spodziewała się niczego innego.

Potępiona Alfa [+18] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz