⦅II⦆

2.1K 127 5
                                    

Rano obudził ją dźwięk butów uderzających o stopnie schodów. Dźwięk ten był zbyt cichy jak na jej ojca. Był to ktoś znacznie lżejszy i najprawdopodobniej miał na sobie obcasy. Dziewczyna całkowicie zignorowała ten dźwięk. Miała ona bowiem swoje podejrzenia co do tego, kto ją nachodzi, z czego jedno wydawało się bardziej niż prawdopodobne. Drzwi otworzyły się z głośnym skrzypnięciem. Edith nawet nie przyszło do głowy, by się podnieść i spojrzeć na kobietę, która przekroczyła próg jej pokoju.

- A ty jeszcze nie gotowa? - oburzony głos dziewczyny całkowicie wyrwał ją z krainy snów. - Stara, za dwie godziny musimy być na miejscu.

Dziewczyna podniosła głowę, by spojrzeć na osobę stojącą w drzwiach. Spora, nawet jak na wilczycę, dziewczyna o czarnych oczach i równie ciemnych włosach. Jej skóra była dosyć ciemna. A jej ciało? Niejedna kobieta ostrzyła kły z zazdrości. Długie nogi i wąska talia sprawiały, że dziewczyna była bardzo seksowna. Była ubrana w obcisłą czerwoną sukienkę, która dobrze pasowała do jej urody. Na nogach natomiast miała czarne szpilki. Jej twarz przyozdobiona była delikatnym i prawie niewidocznym makijażem. Na nadgarstku nosiła bransoletkę maskującą zapach.

- No dobra, już - wymamrotała obracając się na drugi bok. - Nie pali się.

- Jak nie ruszysz dupy, to zaraz zacznie - złapała ją za nogę i ściągnęła z łóżka. - No, to teraz ty się uczeszesz i pomalujesz, a ja znajdę ci ubrania - oświadczyła władczym tonem, podchodząc do szafy.

Dla jej ojca niedopomyślenia było, by Delta wydawała rozkazy Alfie. Jej to jednak zupełnie nie przeszkadzało. Kochała tę piękną idiotkę całym sercem, przez co pozwalała jej na nieco więcej niż innym. Zumeja wkupiła się w jej łaski, sama nie wiedziała kiedy. Któregoś dnia trafiła do watahy banitów wraz ze swymi rodzicami. Zaczęły rozmawiać, a nim ta zdążyła się zorientować, były już najlepszymi przyjaciółkami. Nie oceniała jej, ani nie wypominała pochodzenia, chociaż miała swoje wady. Kochała facetów i władzę. Jej rodzice byli wysoko postawieni w starej sforze, aż któregoś dnia jej ojca oskarżono o morderstwo. Wtedy został wydalony z watahy, a jego rodzina odeszła wraz z nim. Koniec końców trafili do jej ojca i tutaj zostali. Ostatecznie jej ojciec został najsilniejszą z Delt, czyli tak zwanym trzecim watahy.

Podniosła się z ziemi, mimowolnie się uśmiechając. Nikt tak nie wywoływał u niej uśmiechu, tak jak ona. Usiadła przed lustrem i zaczęła czesać włosy.

Sama nie należała do niskich osób. Jej metr siedemdziesiąt siedem robił niemałe wrażenie. Jeśli chodzi o resztę, była jak skrzywione odbicie Zumeji. Miała bardzo jasną cerę i jasnobłękitne oczy. Jej włosy naturalnie były czarne, ona jednak lubiła je farbować, przez co aktualnie były ciemnofioletowe.

Szybko przeczesała długie włosy i zabrała się za makijaż. Nie wykonywała go często, bo po pierwsze wstawała bardzo wcześnie i po prostu jej się nie chciało, a po drugie był on mało praktyczny. Zwłaszcza, że całymi dniami trenowała fizycznie. Jednak sam makijaż, przynajmniej w jej odczuciu, wychodził całkiem nieźle. Był on dosyć prosty. Stanowił jedynie korektor, który nakładała na worki pod oczami, puder, tusz do rzęs i eyeliner. Brwi miała tak ciemne, że nie było potrzeby ich dodatkowego malowania.

- No i teraz wyglądasz jak człowiek - dziewczyna podała jej wybrane ubrania. - Musisz posprzątać w szafie - stwierdziła, spoglądając na mebel, którego w żaden sposób nie mogła domknąć.

- Kiedyś to zrobię - machnęła obojętnie ręką i zaczęła się ubierać.

Mimo, że była banitką i raczej rzadko miała okazję ładnie się ubrać, posiadała masę ubrań. Bardzo różnych. Od obcisłych sukienek, po za duże bluzy i wojskowe spodnie. Nie upodobała sobie bowiem jakiegoś konkretnego stylu. Wszystko zależało od tego, na co tego konkretnego dnia miała ochotę, chociaż preferowała ciemne ubrania w bardziej stonowanych barwach.

Kiedy już włożyła na siebie wybrane ubrania, spojrzała w lustro. Przyjaciółka wybrała dla niej obcisłą, krótką bluzkę i równie obcisłą ołówkową spódnicę. Cały komplet mocno przylegał do ciała, podkreślając kobiece kształty dziewczyny. Wzrok zatrzymała na odsłoniętym brzuchu. Od lewych żeber aż do początku prawych rozciągała się blizna po pazurach. Przykra pamiątka z przeszłości, której dziewczyna się nie wstydziła. Blizny są dla banitów jak order dla żołnierza. Na szyi miała swój naszyjnik maskujący zapach, a na nogach zwykłe czarne szpilki.

- I teraz jesteśmy gotowe - oświadczyła z dumą ciemnowłosa. - Liczę dzisiaj na udany seks - przyznała po chwili.

Wielu nazywało Zumeje dziwką. Lubiła często zmieniać parterów i uprawiać przygodny seks. Edith to jednak w żaden sposób nie przeszkadzało. W końcu wszystkie wilkołaki lubią się pieprzyć. Nie ważne czy z różnymi, czy jednym partnerem.

- A ja liczę na to, że się upiję i ojciec się nie dowie - przyznała zgodnie z prawdą, kierując swoje kroki w stronę schodów.

- Ty to masz marzenia - Zumeja ruszyła za nią, po chwili ją doganiając.

- Wiesz, że czekam na tego jedynego - uśmiechnęła się niewinnie, na co szatynka przewróciła oczami. - Wiem dla ciebie to chory wymysł.

- Dużo tracisz, wiesz? - kiedy były już prawie na dole, usiadła na trzecim stopniu. - To pewnie przez ludzkie geny.

- Być może - wzruszyła obojętnie ramionami. - No, ale to może nawet lepiej. Już i tak mnie nienawidzą. Gdyby jeszcze mogli mnie nazywać dziwką, byliby jeszcze szczęśliwsi.

- Nie no, twój mate będzie przeszczęśliwy. Mało komu udaje się rozdziewiczyć partnerkę. - Uśmiechnęła się lekko szturchając dziewczynę w żebra. - Liczę, że opowiesz mi o wszystkim po fakcie.

- Ta, jasne - zaśmiała się lekko. - Seks taśmę Ci nakręcę.

- Śmiało - już miała coś powiedzieć, kiedy po domu rozległo się pukanie do drzwi.

Fioletowo włosa podniosła się ze schodów i podeszła do drzwi, które otworzyła. Stanął w nich omega z torbą zakupów w rękach. Tylko omegom wolno było opuszczać teren watahy i widywać się z ludźmi. Miały one najsłabsze instynkty, przez co to było najbezpieczniej.

- Dzięki Artem. Będziesz na dzisiejszej imprezie? - Zapytała, odbierając od niego zakupy.

Zazwyczaj to najmłodszych wrabiano do robienia za posłańców. Tym razem nie mogło być inaczej.

- Pewnie - uśmiechnął się szeroko do córki swojego alfy. - Także się widzimy.

Najczęściej to właśnie Artem robił dla niej zakupy. Tak właśnie się poznali. Blondyn o zielonych oczach i oliwkowej cerze, od razu przypadł jej do gustu. Nigdy bowiem się jej nie bał. Od początku zamieniał z nią przynajmniej parę słów, kiedy przychodził z zakupami, aż pewnego dnia zaprosiła go do środka. Od tej pory byli przyjaciółmi. Do watahy trafił, kiedy wraz z rodzicami i trzema braćmi został wygnany z watahy. Byli rodzinną mieszaną. Ich matka omega i ojciec beta. To było nie do pomyślenia dla syna ich alfy. Dlatego, kiedy tylko objął rządy, wydalił ich z watahy, oskarżając ojca o zdradę.

- Pewnie! - rzuciła nieco głośniej do oddalającego się chłopaka, po czym zamknęła drzwi i wniosła zakupy do kuchni.

- To co, będziemy całą ekipą - stwierdziła ciemnooka, pomagając jej z rozpakowaniem zakupów. - Będzie cudownie.

Niebieskooka nic nie odpowiedziała, jedynie posłała przyjaciółce szeroki uśmiech. Może i była banitą. Może i jej własna wataha chciała ją wykląć, a jej ojciec nigdy jej nie kochał. Ona jednak mogła być szczęśliwa. Puki miała trójkę swoich ukochanych debili.

Potępiona Alfa [+18] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz