⦅III⦆

1.8K 118 20
                                    

Dwie dziewczyny przekroczyły próg opuszczonego budynku. Nie wyróżniał się on nadmiernie w porównaniu do reszty budynków na terenie banitów. Szary kloc z oknami. Wnętrze budynku było równie surowe. Nagie ściany, podłogi, a nawet schody stanowiły jedynie betonowe stopnie. Idealne miejsce na nocną imprezę, która miała nikomu nie wadzić. Edith wzrokiem szukała Denzo, który jako organizator powinien dawno być na miejscu. Początkowo nigdzie nie mogła go znaleźć. Ostatecznie na trop przyjaciela doprowadziły ją krzyżyki. Ruszając w ich kierunku zlokalizowała betę walczącą z jakimś deltą. Obaj byli już spoceni, co sugerowało, iż walka trwała jakiś czas.

- Artem! - zawołała omegę, gdy tylko dostrzegła ją w tłumie, a gdy ten na nią spojrzał, machnęła ręką na znak by podszedł.

- Co się dzieje?

- Delta, nie znam jego imienia - wskazał chłopaka, na oko nieco starszego niż beta. - Zaczął gadać, że Zumeja to dziwka, więc Denzo się wkurzył. No i postanowił pokazać mu gdzie jego miejsce.

Edith nie miała za złe Denzo tego wybuchu złości. Znała go na tyle dobrze, że wiedziała, że często mu się one zdarzają. Czasem z bardzo błahego powodu. Jednak trudna przeszłość chłopaka poniekąd go tłumaczyła. Jego rodzice spłodzili go w trakcie jednej z pełni. Nie byli oni swoimi przeznaczonymi. Kiedy jego matka była jeszcze w ciąży, poznała swoją bratnią duszę. Wszystko wydawało się być w porządku puki Denzo nie przyszedł na świat. Partnerowi jego matki nie podobało się istnienie chłopca. Zaczął się znęcać nad niemowlakiem. Kiedy Nando, jego ojciec się o tym dowiedział, zabił jego matkę i jej partnera. Wiedział, że jeśli zostanie osądzony, skażą go i zabiorą mu syna, dlatego też odszedł z watahy z niemowlakiem na rękach. Była to jedna z najtragiczniejszych historii jakie znała Edith, dlatego sporo mu odpuszczała i wiele przebaczała. Mimo to nie lubiła, kiedy się bił czy w ogóle narażał, chociaż niewiele mogła zrobić. Wkroczenie między dwa walczące samce było zniewagą i ośmieszeniem. Na szczęście walka nie trwała już długo.

- Żyjesz? - spytała, kiedy ten do nich podszedł.

- Nic mi nie będzie - otarł czoło mokre od potu. - Delta nie ma szans z betą. A zwłaszcza ze mną.

- Skromny jak zawsze - Zumeja podeszła do niego i wytarła mu twarz ścierką. - Wykończysz nas.

- Ktoś w końcu musi - parsknął śmiechem, poprawiając białą koszulę.

- Spoko, Delta wygląda gorzej - oświadczył Artem, spoglądając na pobitego chłopaka.

- Jakoś mnie to nie pociesza - stwierdziła Edith, opierając się o jeden ze stołów.

- Już spokojnie - Denzo uniósł ręce w geście obronnym. - Lepiej się napijmy.

- Jestem za - ciemnowłosa dziewczyna zniknęła w tłumie, by po chwili wrócić z czterema szklankami. - No to pijemy.

Wszyscy zabrali po jednej szklance, powoli ją opróżniając. Następnie przyszedł czas na taniec. Całą czwórką tańczyli, mimo braku większych umiejętności. W międzyczasie popijając alkohol, a im więcej wypili, tym lepiej im się tańczyło i rozmawiało. W końcu przyszedł czas na chwilę przerwy.

Przyjaciele wyszli przed budynek i odeszli kilka metrów.

- Palicie? - Artem wyjął z kieszeni paczkę fajek.

Na tan gest Zumeja i Denzo zareagowali i niemal natychmiast wyjęli z paczki po jednym papierosie. Edith jeszcze chwilę się wahała. Paliła zaledwie dwa razy w życiu, ponadto nie była fanką specyficznego zapachu dymu. Ostatecznie jednak się zdecydowała.

- Mogę was o coś spytać? - zadała pytanie Zumeja, której wyraźnie puściły już hamulce. Reszta jedynie skinęła za znak zgody. - W zasadzie to pytanie do Edith i Denzo - dodała, spoglądając na wskazaną dwójkę. - Myślicie, że wasi ojcowie ze sobą sypiają?

Edith niemal odruchowo wzdrygnęła się na to stwierdzenia. Mimo, iż była pewna, że jej ojciec to robi, nie była w stanie dopuścić do siebie tej myśli. Było to tak paskudne i wydawało się tak niemożliwe. A jednak wiedziała, że robi to i to nawet często. Choć była bardzo wytrzymała i można było z nią rozmawiać na wiele tematów, w tym wypadku wymiękała.

Denzo miał bardzo podobne odczucia, chociaż jego bardziej uderzała myśl o tym, że jego ojciec mógłby sypiać z alfą, którego za dziecka tytułował mianem wujka.

- Nie, no co ty - niebieskooka chciała przerwać niezręczną ciszę. - Są dla siebie jak bracia. Nie mogliby się pieprzyć.

- Zgadzam się - rzucił brunet, nie mogąc wymyślić nic lepszego.

Na tym tłumaczenia, temat romansu bety i alfy się zakończył, co przyniosło dwójce ich dzieci niemała ulgę.

Całą ekipą zadecydowali, że nie zamierzają wracać do budynku. Picie i taniec na zmianę stały się niezwykle monotonne, i w końcu nastała chwili ciszy. Pomysły na dalszy ciąg tego wieczoru dziwnym trafem nie chciały ich uderzyć, przez co stali kilka metrów przed budynkiem dwojąc się i trojąc byle coś wymyślić.

W tym czasie Edith zdołała przyjrzeć się swojej przyszłej becie. Denzo posiadał bardzo ciemne, brązowe włosy i szare oczy. Jego fryzura była dosyć typowa. Wygolone boki i dłuższa góra. Mimo typowości tej fryzury Edith musiała przyznać, że pasowała ona chłopakowi. Po jego ciele z łatwością można było stwierdzić, że dużo trenuje. Córka alfy, przynajmniej sama przed sobą, musiała przyznać, iż Denzo jest bardzo przystojny i pociągający. Nie pozwała sobie jednak na to, by jej myśli popłynęły zbyt daleko. Bowiem jutro pełnia, a ona wolała nie sypiać z najlepszym przyjacielem.

- Mam - niezręczną ciszę w końcu przerwał obiekt wcześniejszych myśli Edith. - Wybierzemy się do miasta.

- Do ludzi? - spytała niepewnie alfa. - Nie ma opcji. Nasi ojcowie nas zabiją.

- Nie ma ich - oświadczył zdziwiony faktem, iż ta nic nie wie. - Podbijają jedną z okolicznych watah.

W tym momencie Edith miała ochotę zapaść się pod ziemię. Jej ojciec jak zawsze nic jej nie powiedział, przez co wyszła na totalną ignorantkę. On nigdy nie mówił jej nawet tak istotnych rzeczy, co z czasem stawało się coraz bardziej denerwujące.

- Więc idziemy - oświadczyła, bardzo pewnie ruszając w stronę bramy.

- Nie idziemy, tylko jedziemy - Artem dogonił alfę, pokazując jej kluczyki do samochodu. - Twój ojciec sprezentował mi samochód za dobre sprawowanie.

- No to klasa - stwierdziła Zumeja, szeroko się uśmiechając.

W młodej następczyni alfy wezbrała wściekłość. Jej ojciec traktował dosłownie wszystkich lepiej niż ją i nawet nie chodziło o kosztowny prezent. Chodziło o to, iż ojciec nigdy z nią nie rozmawiał. Kompletnie ignorował jej istnienie, no chyba że zrobiła coś nie tak. Miała wtedy wrażenie, że wręcz z przyjemnością wypominał jej błędy i prawił długie kazania. Wtedy kiedy starała się najbardziej jak mogła, nie było wystarczająco dobrze.

- To gdzie jedziemy, tak konkretnie? - Artem otworzył drzwi samochodu, wchodząc do środka.

- Nigdy nie byłem jeszcze w ludzkim klubie - stwierdził Denzo, uśmiechając się chytrze.

Reszta odpowiedziała podobnymi uśmiechami. Wszyscy zgodnie stwierdzi, że najwyższa pora poznać ludzi nieco bliżej.

Potępiona Alfa [+18] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz