⦅XXXIII⦆

992 87 5
                                    

Edith z wszystkich sił próbowała zasnąć. Nie było to jednak łatwe zadanie. Palące wyrzuty sumienia i brak Huntera nie pozwalały udać się do krainy Morfeusza. Otuliła się szczelnie kołdrą i zaciska powieki, próbując zasnąć. Decyzja, którą podjęła była dobra. Właśnie to ze wszystkich sił próbowała sobie wmówić. W końcu nic innego jak wierzenie w słuszności własnej decyzji jej nie pozostało. I nieważna jak bardzo żałowała swojej decyzji, Hunter i tak był już stracony. Mogła co najwyżej liczyć na fakt, iż spotkają się w swoich następnych wcieleniach.

Kiedy do jej uszu doszło głośne wycie, w pierwszej kolejność zasłoniła uszy dłońmi. Zmęczenie nie pozwalało jej myśleć w pełni sprawnie. Od uprowadzenia bety minęły trzy dni. Od tej pory spała kilka godzin. Bez przerwy śniąc o Hunterze. Jakby jego duch nawiedzał ją każdej nocy.

Kiedy drzwi do jej pokoju otworzyły się z hukiem, podniosła się do siadu. Naprzeciw niej stał wilkołak, oddychając ciężko.

- Atakują - tylko tyle zdołał powiedzieć. Edith gestem ręki pokazała mu, aby odszedł. On bez słowa wybiegł z pokoju.

Edith zeskoczyła z łóżka, ubierając pierwsze ubrania jakie wpadły jej w ręce. I tak zapewne szybko je rozerwie i zniszczy. W mgnieniu oka wybiegła z pokoju, nawet nie ubierając na siebie butów. Wybiegła przed dom watahy, a jej oczom ukazał się obraz, który zabił w niej resztki nadziei.

Wataha Ziro w tym momencie wydawała się dziesięć razy większa niż ostatnio. Wilki ruszyły do przodu, na nic nie czekając. Już z samego początku spotkały się z oporem. Z tą różnicą, że tym razem nikt się nie hamował. Wilkołaki zabijały się, jedynie korzystając na chaosie, który panował w sforze Edith. Dopiero teraz zrozumiała, że odrzucając ofertę alfy, doprowadziła do prawdziwej rzezi. Ziro zrozumiał, że Edith nie odda watahy bez walki. Wcześniej chciał mieć jak najwięcej członków watahy, by przeprowadzić pokazowe egzekucję. Teraz jednak chciał już tylko wygrać. Zniszczyć Edith, do której pałał tak żywą nienawiścią.

Holt w tym momencie zrozumiała, że już tego nie przeciągnie. Godzina jej watahy wybiła. Banici jej ojca nie odpowiadali na wezwania. Została sama. Teraz mogła już tylko błagać o łaskawą śmierć dla siebie i dla watahy.

- Nasza walka dobiegła końca - odwróciła się i spojrzała na Kirę. Te słowa wystarczyły, by kobieta zrozumiała co właśnie się dzieje.

- Oby następna była łatwiejsza - wydusiła w odpowiedzi, podchodząc do Edith. - Mam nadzieję, że znów się spotkamy.

- I dane nam będzie spędzić więcej dobrych chwil - Edith nieco niepewnie otarła swój policzek o policzek Kiry. - Nie będę przepraszać. Uważam, że wszystko zrobiłam, najlepiej jak tylko mogłam.

- Nie liczyłam na przeprosiny - Kira odwzajemniła jej gest, następnie się od niej odsuwając. - Nie zgodzę się z słusznością części twoich decyzji. Jednak rozumiem, dlaczego tak zdecydowałaś.

- Skoro to nasz koniec uczyńmy go pamiętnym.

Edith odwróciła się gwałtownie i ruszyła przed siebie. W pewnym momencie oderwała nogi od ziemi, przemieniając się w locie. Kiedy jej łapy spotkały się z trawa, uniosła łeb i zawyła, dając znak do walki. Ostatniej walki dla jej watahy. Następnie ruszyła przed siebie. Skoro był to koniec, zamierzała zabić jak najwięcej wilków wrogiej watahy. Nie była w stanie ich pokonać. Jednak mogła pozostawić na nich ślad po tej wojnie.

Mimo że nie powinna tego robić, walcząc myślała o Hunterze. Jeden z wielu ofiar tej wojny. Myślała o tym, że to oni go zniszczyli nie ona. Pozbawili ją wyboru i odebrali jej kogoś, kto się dla niej liczył. Beta z każdym dniem stawał się coraz istotniejszym elementem jej życiu. A oni to wykorzystali. Przywiązanie po raz kolejny okazało się jedynie słabością.

Walcząc z coraz to różnymi wilkami, zauważyła pewna prawidłowość. Wszyscy jej przeciwnicy chcieli ją powalić jednak nie zabić. I wtedy coś zrozumiała. Ziro bez względu na wszystko chciał ją jako swój dobry przykład. Ona liczyła się w tym wszystkim najbardziej. W końcu nic nie będzie tak pokazowe, jak zabiczowanie banitki. Zwłaszcza, że Huntera pewnie już zabiczowali lub zrobią to w najbliższym czasie.

Edith ostatni raz spojrzała na pole bitwy. Poświęcenie jednego piska było warte uratowania wielu. Nie mogła tej zasady odnosić tylko do członków watahy. Jej ta zasada również się tyczyła. Wśród walczących dojrzała Kirę pod postacią brązowego wilka, podbiegła do niej i odciągnęła ja na bok.

- Kiedy wilki się wycofają, zbierz watahę i uciekajcie na teren banitów mojego ojca - wydusiła, nie dając Kirze czasu na przemianę. - Opowiedz wszystko mojemu ojcu i uważaj na niego.

Alfa spojrzała w brązowe oczy wilka, które wyrażały wiele niezrozumienia dla jej planu. Jednak nie miała czasu tłumaczyć. Każda minuta zwiększała liczbę strat, na które oni nie mogli sobie pozwolić.

Edith ponownie przybrała wilczą formę i ruszyła w stronę granicy. Tym razem nie walczyła. Jedynie omijała wilkołaki. Kiedy zauważyła Ziro, który stał za granicą, przyglądając się wszystkiemu przybrała ludzka formę.

- Chciałeś się układać? Dobrze, ale na moich warunkach. - ruszyła w jego kierunku.

Jego ochrona zamierzała zaatakować banitkę. Jednak on gestem reki pokazał, by się odsunęli. Podszedł do wilczycy i zmierzył wzrokiem jej nagie ciało pokryte krwią.

- Więc słucham - na jego twarzy pojawił się uśmiech pełen wyższości.

- Wiem, że przede wszystkim chodzi o pokaz. Więc dobra wygrałeś. - te słowa z trudem przeszły jej przez gardło. - Zabierz mnie, a ich zostaw. Masz już betę więc zabiczujesz mnie i jego. To będzie twój pokaz. - Widząc nieprzekonanie na jego twarzy, zacisnęła pieści, zmuszając się do dalszego mówienia. - Pokażesz siebie jako miłosiernego władcę, który dał sforze drugą szansę. Jeśli zabijesz wszystkich, w oczach innych niewiele będziesz różnił się od banity.

- Nie będziesz stawiała oporu? - spytał, chcąc mieć pewność.

- Jeśli ich zostawisz to nie - spojrzała na niego niemal błagalnie. - Po co ci ta rzeź. Czemu zachowujesz się jak banita, kiedy masz się za kogoś lepszego?

- Czemu miałbym się zgodzić?

- Bo dwa wilki to zbyt mało by mnie złapać - wykonała kilka kroków w tył. - Przysięgam, że ucieknę, a ty zostaniesz jedynie facetem, który wybił cała watahę i nie dorwał banitki. Poza tym, po co te trupy? Po jednej, jak i po drugiej stronie?

- Niech ci będzie - stwierdził, unosząc dumnie głowę.

Ominął Edith i uniósł głowę, wydając z siebie głośne wycie. Wilkołaki z jego watahy zaczęły się wycofywać, co spotkało się ze zdziwieniem watahy Edith.

Tymczasem Edith patrzyła na to wszystko w pełni świadome tego, że to już koniec. Jej droga w tym życiu dobiegła końca. I to w sposób bardziej szlachetny niż mogłaby się tego spodziewać.

Potępiona Alfa [+18] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz