⦅XVII⦆

1.1K 84 11
                                    

Edith posłała w stronę Alfy spojrzenie pełne nienawiści. Nikt nie miał prawa oceniać jej ze względu na płeć. Nawet jej ojciec nigdy nie upadł tak nisko. Wielki i okrutny alfa banitów był w tym temacie bardziej nowoczesny i tolerancyjny, w trakcie kiedy zwykłe wilkołaki nie potrafiły zaakceptować tego, że kobieta mogłaby być tak silna jak one. Dziewczyna zacisnęła szczękę czemu towarzyszył nieprzyjemny dźwięk zgrzytania zębów. Z trudem powstrzymała swoją wilczą naturę od przejęcia nad nią kontroli.

- Mam rozumieć, że potężni przywódcy widzą we mnie tylko macicę - rozejrzała się po sali, oczekując reakcji alf, jak i ich kobiet. - Nawet mój ojciec lepiej traktuje kobiety.

Cała piątka alf poczuła się urażona komentarzem młodej wilczycy. Przecież nie można było obrazić ich bardziej niż sugerując, że są gorsi od banity. Mężczyzna, który był partnerem kobiety w białej sukience, podszedł do Edith warcząc głośno. Tym sposobem chciał zmusić ją do okazania uległości. Nie było to jednak takie proste, jak mogłoby im się wydawać.

Postawa uległa zależy od wilczego ja. Kiedy było ono słabe, szybko nakazywało skulić się ludzkiej stronie. Wadery były znacznie słabsze. Łatwiej było zmusić je do przyjęcia postawy uległej. Jednak Holt nie była jakąś tam kobietą. Była banitką, dla której nigdy nie istniała taryfa ulgowa. Od samego początku na treningach mierzyła się z mężczyznami. Poza tym jej wilcza strona z natury była bardzo dominująca.

Warczący alfa nie zrobił na niej zbyt dużego wrażenie. Wyprostowała się dumnie, obnażając białe kły. Z jej gardła wydobył się warkot. Nie zamierzała kłaniać się mężczyźnie tylko dlatego, że jest mężczyzną. Brunet odsunął się, chowając kły. Nie chciał doprowadzić do walki, która była im niepotrzebna.

- W czym wy, mężczyźni, jesteście lepsi, że chcecie rządzić - skrzywiła się, spoglądając na mężczyzn. - Czy naprawdę penis jest tak niezbędnym atrybutem władcy?

- Takie są zasady - oświadczył najstarszy z wilkołaków. - Mężczyźni z natury są bardziej bezwzględni i lepiej nadają się na przywódców.

- Może w twoim średniowieczu tak. Jednak w mojej teraźniejszości już nie. - Dziewczyna w dalszym ciągu prostowała się dumnie. Nie zamierzała pozwolić im poczuć, że wygrali.

- Nasi przodkowie głosili wielką mądrość. Okaż im trochę szacunku. - Blondyn, który do tej pory siedział cicho, wtrącił się do dyskusji.

- W średniowieczu głoszono, że jeśli ktoś jest rudy, oznacza to, że uprawia seks w trakcie okresu. - zauważyła wilczyca, krzyżując ramiona na piersiach. - Myślę, że nasi przodkowie mogli mylić się w niektórych sprawach.

Między członkami zgromadzenia zapanowała długa cisza. Trudno było nie przyznać racji młodej alfie. Mimo to duma nie pozwalała na to wielkim alfom. W końcu jeden z nich, najwyraźniej niesparowany, podszedł do Edith. W jego sposobie poruszania nie dostrzegła agresji. Jednak jego oczy zabłysły czymś, czego obawiała się o wiele bardziej. Pożądaniem.

- Ktoś cię w końcu musi przerżnąć - stwierdził, spoglądając jej prosto w oczy. - Bo zaczynasz wchodzić w fazę dziewiczego buntu.

To stwierdzenie przechyliło czarę goryczy. Niebieskooka nienawidziła, kiedy ktoś patrzył na kobiety wyłącznie przez pryzmat seksualności. Ona pod żadnym pozorem nie była tylko ciałem. Miała też osobowość. I nieskromnie twierdziła, że była ona trudna, ale warta poznania. Poczuła złość, która szybko ogarnęła jej ciało. Nie była w stanie dłużej wmawiać sobie, że to wszystko wina hormonów. To nie było żadne usprawiedliwienie.

- Masz rację - stwierdziła, z trudem opanowując złość. - Poprosiłabym ciebie, jednak wątpię byś miał czym mnie przelecieć.

Dziewczyna mimo uśmiechu, który pojawił się na jej twarzy, wcale nie była spokojna. Wilkołaki miały ogromny problem z opanowaniem agresji. Przyszłe Alfy uczyły się panowania nad emocjami od dziecka. Była to trudna sztuka, która wcale nie przychodziła z łatwością.

Czuła, że zaczyna stąpać po cienkim lodzie. Jak na banitkę i kobietę odważnie poczynała sobie z pięcioma alfami. Coś jednak sprawiło, że jeszcze żyła. Tylko co? Alfy obawiały się wojny z jej ojcem? Nie chciały zabijać?

- Jesteś doprawdy bezczelna - wilk z kilkoma siwymi pasmami spojrzał na nią wzrokiem, który mógł zabić.

- Czyli kiedy on mi mówi, że ktoś musi mnie przerżnąć, to jest dobrze. Ale kiedy ja mu mówię, że nie ma jaj, to jestem bezczelna? - Przeniosła swój wzrok na mężczyznę. Nawet zważywszy na jego wiek, nie darzyła go większym szacunkiem.

Samiec skrzywił się z niesmakiem. Pomimo wieku jego ciało nadal wyglądało imponująco. Był muskularny i mierzył sobie około dwóch metrów. Edith była pewna, że za młodu był niesamowicie przystojny. W jej głowie pojawiła się nawet cicha nadzieja, że ma syna. Im więcej czasu mijało od jej pierwszej przemiany, tym silniejszą potrzebę parowania odczuwała. Jej wilczyca była spragniona męskiej uwagi, co nie było niczym nietypowym. W końcu to zwierzę, a one pragną zaspokoić trzy podstawowe potrzeby. Jeść, rozmnażać się i przetrwać.

- Powinnaś wyjść - ton mężczyzny wskazywał na jego irytacje. - Puki jeszcze pozwalamy zrobić ci to o własnych siłach.

Wilcza strona dziewczyny niemal od razu zareagowała na groźbę mężczyzny. Jej mięśnie spięły się w gotowości do ataku. Kira ostatecznie postanowiła wkroczyć. Nie chciała rozlewu krwi, zwłaszcza że wiedziała, że dumne wilki walczą aż do śmierci.

- Chodźmy stąd - złapała swoją alfę za nadgarstek, spoglądając na jej wysunięte pazury. - Zanim zrobi się nieprzyjemnie.

- Dobra.

Edith jako okaz dominacji przyciągnęła do siebie swoją lunę. Kira była przekonana, że ta pocałuje ją lub chociaż obejmie. Jednak ona nic takiego nie zrobiła. Po prostu przymknęła powieki i zaczęła głęboko oddychać.

- Wszystko w porządku? - zadała to pytanie zaraz po opuszczeniu przez nie budynku. Wiedziała, że w obecności pięciu alf nigdy nie przyzna się do słabości.

- Tak. Tylko próbuje się uspokoić. - Po jeszcze kilku głębszych wdechach, jej oczy ponownie przybrały błękitny odcień.

Do samochodu kobiety dotarły w całkowitym milczeniu. Alfa wydawała się mocno zamyślona. Starając się nie przypominać sobie o dupkowatych alfach, skupiła się na sforze. Chciała dobrze przemyśleć swój kolejny krok. Musiała brać pod uwagę wrogość alf. Zadarła z ich sprzymierzeńcem. Obraziła ich. A przede wszystkim była zaprzeczeniem wszystkiego, w co wierzą. Ich najgorszym koszmarem.

- Nie szybko wejdą ci w drogę - zapewniła luna, jakby znała jej myśli. - Będą woleli trzymać się z dala od banitów. Przynajmniej na razie.

- Nie znasz dnia ani godziny, kiedy spadniesz z piedestału.

Te słowa lata temu usłyszała od swojego ojca. Gdy miała może z trzynaście lat, opowiedział jej historie swojego dojścia do władzy. Była to jedna z ich niewielu szczerych rozmów, jakie przeprowadzili. Jego przeszłość dobrze obrazowała to, jak nietrwała jest potęga. Dzisiaj ludzie padają ci do stóp, a następnego dnia to ty całujesz ich podeszwy.

Potępiona Alfa [+18] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz