⦅XXXVI⦆

1.1K 83 2
                                    

- Spokój!

Donośny męski głos wyrwał Edith z rozpaczy. Odwróciła głowę w stronę, z której dochodził głodny ryk. Jej oczom ukazał się postawny mężczyzna w średnim wieku. Obok niego stał sporo młodszy chłopak, który uderzająco go przypominał. Banitka od razu skojarzyła, że musiał być jego synem. Wszystkie wilkołaki pokłoniły się nisko. Nawet alfa Ziro ukłonił się wpół mężczyźnie.

Edith nie znała się zbyt dobrze na wilczej władzy ponad watahy. Wiedziała jednak, że najwyżej w hierarchi stał król wilkołaków. Najpewniej to właśnie on przerwał egzekucję. Tylko dlaczego?

Dziewczyna spojrzała na swojego mate tylko po to, by zrozumieć, że dla niego było już zbyty późno. Jego ciało wisiało bezwiednie. Oczy miał otwarte, a z ust wypływała mu krew. Nie oddychał, nie ruszał się w żaden sposób. Był już martwy.

Edith zdusiła w sobie kolejny wybuch agresji. W tym momencie czuła silną potrzebę zabicia alfy i kata. A najlepiej wybicia całego stada. Powstrzymała jednak chęć mordu, ciekawa tego po co król przybył do tej watahy.

- Ziro co tu się wyprawia? - król zwrócił się do alfy, który natychmiast się wyprostował.

- Egzekucja na banitach - wyjaśnił w dużym skrócie. - To Edith Holt córka alfy banitów. Przejęła jedna z watah zostając jej alfą. Złamała w ten sposób nasze prawo. A on był jej betą i zdrajca całego gatunku. - Stwierdził, wskazując na martwe ciało bety.

- Chce z nią porozmawiać. Przyprowadźcie ją do twojego gabinetu. - Król wraz z synem ruszyli w stronę domu watahy.

Jeden z wilkołaków, którzy obstawiali króla, podszedł do Edith i pomógł jej wstać z kolan. Nie był tak agresywny, jak ludzie Ziro za co dziewczyna była mu wdzięczna. Wprowadził ją do domu watahy i zabrał do gabinetu alfy.

- Zostaw nas samych - polecił, szatyn a mężczyzna skłonił się i wyszedł. - Chciałbym usłyszeć twoją wersję wydarzeń. Usiądź. - Wskazał na krzesło naprzeciw siebie.

- Dziękuję, ale nie usiądę. Bardzo bolą mnie plecy. Zbiczowano mnie kilka dni temu. - Wyjaśniła, podchodząc do biurka. - Kilka tygodni temu mój ojciec podbił watahę Mortona i mianował mnie ich alfą. Od tej pory walczyłam, by wataha mnie szanowała. Wygrałam z najsilniejszym deltą, dbałam o nich, jak tylko mogłam. I to wszystko na marne. - Oczy dziewczyna zaszkliły się, jednak ona nie pozwoliła sobie na płacz. - On nie żyje, a wataha już nie istnieje. Nawet nie wiem czy żyją.

- Urodziłaś się banitką prawda? - dopytał, spoglądając na nią z uwagą.

- Tak. Nigdy nie miałam wyboru. A teraz chciałam poczuć się jak ten "normalny wilkołak". - Nakreśliła cudzysłowu w powietrzu. - I jak to się dla mnie skończyło. Straciłam wszystko z moim mate włącznie.

- Ten chłopak był twoim mate? - mężczyzna pokazał jej zdjęcie zrobione to akt. Ona jedynie skinęła głową. - Ziro ostatnimi czasy pogrywa sobie ze mną bardzo śmiało. Sam powoli zamienia się w banitę.

- Co teraz ze mną będzie? - spojrzała niepewnie na króla. Ten odwrócił się w stronę swojego syna. - Ty wybierz jaki los czeka młodą banitką.

Dziewczyna przeniosła wzrok na chłopaka, który na oko był w jej wieku. Cały ten czas, który spędziła w gabinecie, uważnie się jej przyglądał. Co wprowadzało ją w zakłopotanie.

- Nie miała wyboru. I pewnie nie zachowała się gorzej niż alfa Ziro. - Chłopak w końcu się odezwał, a na dzwięk jego głosu, Edith przeszedł przyjemny dreszcz. - Sugeruje, abyśmy ją wypuścili. I ukarali alfę.

- Taka wola mojego syna i tak też się stanie. Zobaczymy czy wychowałem go na godnego następcę. Edith jesteś wolna przynajmniej na razie.

Edith nie mogła uwierzyć w słowa, które słyszała. Odzyskała wolność, na którą już nawet nie liczyła. Pewnie, gdyby mogła uściskałaby księcia, jednak wolała nie ryzykować.

- Dziękuję - zwróciła się do szatyna, który skinął głową.

- Ego zabierz Edith do domu - polecił jego ojciec, na co chłopak ominął biurko i złapał Edith za ramię, wyprowadzając ją z gabinetu.

Przed drzwiami już stał wilkołak z kluczykami do kajdanek. Rozkuł wilczycę i skłonił się przed swoim przyszłym królem. On natomiast warknął na niego przeraźliwie.

- Znajdź jej jakieś ubrania - polecił, na co wilkołak natychmiast odszedł.

- Gracie z ojcem w dobrego i lepszego glinę? - odezwała się nieco nieśmiało, na co książę zaśmiał w sposób, który rozpalił wnętrze dziewczyny.

- Zdarza nam się - puścił jej oczko. - Jednak pamiętaj, że przede wszystkim nienawidzę złego traktowania kobiet - uśmiechnął się do niej pocieszająco. - Nie będę pierdolił, że wiem co czujesz, bo nie mam pojęcia. Jednak domyślam się, że ostatnie dni były okropne.

- Nie dni a tygodnie - wydusiła, spuszczając wzrok na podłogę. - Jednak teraz może być już tylko lepiej.

- Przykro mi z powodu Huntera - odebrał ubrania od wilkołaka i ruszył z wilczycą w stronę najbliższego pokoju, do którego weszli, by mogła się przebrać. - Szkoliliśmy się razem jakiś czas temu. To był dobry beta.

- Nie mogłabym prosić o lepszego - banitką zrzuciła z siebie potargana sukienkę i szybko ubrała się, w podaje jej ubrania. - Będzie mi go cholernie brakowało.

- Mi też - przyznał wilkołak, kładąc dłoń na ramieniu dziewczyny. - Kiedyś uratował mi życie. Ja nie mogłem go uratować, jednak uratowałem ciebie. Więc chyba mogę uznać, że spłaciłem dług?

- Myślę, że tak. I dziękuję jeszcze raz.

Ego wziął wilczycą pod rękę i wyprowadził ją z domu watahy. Wilkołaki patrzyły na nich zdziwione. Jednak to Ziro wydawał się najbardziej zszokowany. Ego jednak nic nie robił sobie z krzywych spojrzeń. Otworzył drzwi do samochodu, do którego Edith wsiadła.

- Mój ojciec chce cię widzieć - zwrócił się do kierowcy, który wysiadł i ruszył w stronę domu watahy. Ego tymczasem zajął jego miejsce i odpalił silnik.

- Twój ojciec nie będzie zły? - odwróciła się wystraszona słysząc trzask zamykanego bagażnika.

- Będzie wkurwiony. Jednak raz się żyje. - Wilkołak odpalił silnik i już po chwili byli w drodze.

Edith skupiła się na widokach za oknem. Czyżby jej przerażająca historia kończyła się tu i teraz? A może to po prostu los znowu sobie z niej zadrwił, odbierając jej szanse na spokojny koniec. Tego nie była pewna. Jednak już teraz obiecała sobie, że pomści Huntera. Bo jedynym co mogło przynieść jej ukojenie, była krew alfy na jej rękach.

- Odwiozę cię tylko do granicy. Potem wątpię, bym był mile widziany. - Wyjaśnił książę, kiedy byli już blisko celu.

- Przejdę się - dziewczyna wzruszyła obojętnie ramionami, kiedy po raz kolejny nawiedziła ją ta dziwna obojętność.

- Ja się przejdę. Ciężko ci będzie iść z ciałem Huntera. - Stwierdził, wyjmując telefon z kieszeni. - Jeden telefon i ktoś po mnie przyjedzie. A i tak mam już przekichane u ojca

- Znowu ratujesz mi tyłek. Jestem twoim dłużnikiem.

Zgodnie z umową blisko granicy Edith i Ego zamienili się miejscami. Edith ruszyła w stronę domy watahy, a Ego w drogę powrotną. Ich drogi się rozeszły, ale czy na długo?

Potępiona Alfa [+18] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz