⦅V⦆

1.6K 113 9
                                    

Nastolatkowie przekroczyli próg klubu. Jego wnętrze skrajnie odbiegało od tego, co znali. Pomieszczenie utrzymane było w bardzo nowoczesnym stylu, dominowały w nim czernie, przeplatane neonowymi barwami. W żaden sposób nie przypominały nigdy nieukończonych budynków, które widywali na co dzień. Pomieszczenie wypełniał dźwięk głośnych i żywiołowych utworów wymieszany z krzykami i rozmowami bawiących się ludzi. Zapach unoszący się w klubie, wskazywał na to, iż nikt nie zawracał sobie głowy wychodzeniem na zewnątrz by zapalić. Smród dymu papierosowego w nieprzyjemny sposób mieszał się z wonią alkoholu i potu.

- Chyba mi się tutaj nie podoba - Artem skrzywił się uderzony głośną muzyką i nieprzyjemnym zapachem. - To nie moje klimaty.

- Nie marudź - rzucił Denzo, wychodząc przed szereg. - Będzie fajnie. Musisz się tylko przełamać.

- Dobra, zacznijmy się bawić. Przypominam dzieci, że dużo czasu nie mamy. - Zumeja bez chwili wahania złapała nadgarstek swojej towarzyszki. - Załatwcie alkohol. Nie da się bawić na trzeźwo. - Oświadczyła, ruszając na parkiet.

Czarnooka natychmiast zaczęła tańczyć, co zawsze wychodziło jej bardzo dobrze. Jej ruchy były płynne i zawsze wydawały się dobrze przemyślane. W przeciwieństwie do Edith. Ona nigdy nie umiała dobrze tańczyć. Kompletnie się w tym nie odnajdywała, co w zupełności nie przeszkadzało jej w tym by tańczyć. Usilne próby tańca dziewczyny zawsze wprawiały córkę delty w dobry nastrój.

Po chwili do wygłupów dołączyli i chłopcy. Jak dla Artema było to coś całkiem normalnego, tak dla Denzo już niekoniecznie. On nie tańczył często. W końcu przyszłej becie banitów nie wypada się wygłupiać. Od dziecka powtarzano mu, że musi dawać dobry przykład. Jednak dzisiaj nie byli pośród watahy. Tutaj nikt nie wiedział, kim był, więc mógł robić na co tylko miał ochotę świadomy faktu, że nikt się nie dowie. Artemowi w tym wypadku było wszystko jedno. Jako omega i tak nie posiadał szacunku innych.

W końcu cała czwórka zasiadła przy stoliku i wypiła kilka kolejek. Jako że nie był to ich pierwszy alkohol tego wieczoru, pomału zaczęli odczuwać tego skutki. Hamulce, które wcześniej powstrzymywały ich od robienia głupot, zdały się przestać funkcjonować.

Edith uważnie rozglądała się po lokalu. W końcu jej wzrok utkwił na, jak jej się przynajmniej wydawało, młodym chłopaku. Uśmiechnęła się szeroko, przenosząc wzrok na deltę.

- Ten jest twój - oświadczyła, wskazując wcześniej zlokalizowanego chłopaka palcem. - Tylko nie wpadnij - rzuciła żartobliwie, biorąc kolejnego łyka alkoholu.

- Oj, jest mój - uśmiechnęła się szeroko i wstała od stolika.

Płynnym ruchem odgarnęła długie włosy z dekoltu i ruszyła w stronę chłopaka. Kręciła przy tym biodrami, czym zwróciła jego uwagę. Potem wszystko zdało się dziać bardzo szybko. Chwilowa wymiana paru zdań, po której zniknęli w tłumie.

- Szybka jest - stwierdził wyraźnie rozbawiony beta.

- Proszę cię - Edith parsknęła śmiechem. - Mówisz jakbyś jej nie znał.

- No tak - szybko przeleciał klub wzrokiem, w międzyczasie podnosząc się z miejsca. - Zaraz wracam. Artem idziesz?

- Jeszcze pytasz? - energicznie podniósł się z miejsca, mało nie przewracając przy tym krzesła. - Edith...

- Nie - nie dała mu dokończyć. - Idźcie się bawić, ja poczekam. Naprawdę sobie poradzę.

- Jesteś pewna? - omega czuł się zobowiązany by dopytać. W końcu ona była jego alfą i powinien się nią zająć, jednak kiedy ta skinęła głową, bez oporu ruszył za Denzo.

W tym czasie młoda alfa skupiła się na ludziach. Właśnie z takiego świata pochodziła jej matka. Pełnego chaosu i braku porządku. Była tylko człowiekiem żyjącym z dnia na dzień, w międzyczasie szukającego sensu swojego istnienia. Ona bowiem nie urodziła się, tylko po to by być córką alfy. I mimo że jej życiem rządził chaos, Edith jednego jej zazdrościła. Wolności, której ona nigdy nie zazna.

- Nad czym tak filozofujesz? - szatynka jako pierwsza wróciła do stolika, wyrywając ją z chwili zamyślenia.

- Nad niczym ważnym - przeniosła spojrzenie na przyjaciółkę. Miała ona rozczochrane włosy, a z ust zniknęła szminka. - Widzę, że dobrze się bawiłaś.

- Tak, zdecydowanie - na jej twarzy zagościł ogromny uśmiech. - Teraz trzeba rozruszać ciebie. To, że zachowujesz się jak cnotka, nie znaczy, że nie możesz się zabawić. - Przeczesała włosy palcami i skierowała swój wzrok na stół stojący w samym środku sali. - Myślisz o tym samym co ja?

- Oh, brzydkie są myśli me - zaśmiała się lekko, ruszając w stronę stołu.

Dziewczyny weszły na stół, już na samym początku zwracając na siebie uwagę części klubowiczów. Niewiele myśląc zaczęły tańczyć, czym zwróciły na siebie uwagę reszty klubu. Dzisiejszego wieczoru to one były w centrum uwagi. Nie zamierzały przejmować się konsekwencjami. Tej jednej nocy mogły być po prostu wolne, tak jakby nigdy nie urodziły się pół zwierzętami. I nie były zależne od woli watahy.

- Skończyłyście ten striptiz dla ubogich? - omega w końcu postanowił przywrócić je do porządku. - Chodźcie już, bo się pozabijacie na tym stole.

Jako że obu znudziło się już zabawianie tłumu, zeskoczyły ze stolika. Edith upadła, uderzając tyłkiem o ziemię. Skakanie w szpilkach okazało się niezbyt dobrym pomysłem. Natomiast Zumeja nie spotkała się z twardą posadzką, tylko dzięki silnemu ramieniu Denzo.

- Wracajmy do tego stolika, bo serio się wyzabijacie - puścił już stabilnie stojącą szatynkę i pomógł w pozbieraniu się Edith.

W drodze powrotnej do stolika wpadli na grupę pijanych nastolatków. Ilość wypitego przez nich alkoholu była na tyle duża by pozbawić ich rozsądku. Grupie pięciu chłopaków zebrało się na bijatykę. Co gorsza Denzo był w niezmiennie bojowym nastroju i nim ktokolwiek zdążył zareagować, w klubie zapanował chaos.

Na nieszczęście wszystkich zgromadzonych w klubie agresja bety udzieliła się delcie i omedze. Nim do pijanej Edith zdążyło dojść co się dzieje, jej przyjaciele bili się z pijanymi nastolatkami. Przez zamroczenie spowodowane alkoholem chwilę zajęło jej podjęcie sensownej decyzji.

- Spokój! - wykrzyczała, ponownie zwracając na siebie uwagę wszystkich znajdujących się w klubie. - Nam już wystarczy. Wracamy do domu. - Rozkazała, przepychając się przez tłum ludzi.

Pozostałe wilki zrozumiały, że żarty się skończyły i posłusznie ruszyły za swoją alfą. Edith dopiero teraz zaczęła odczuwać skutki upojenia alkoholowego. Jej odporność długo walczyła z procentami zawartymi w trunkach. W końcu jednak przegrała.  Niebieskooka zdecydowała się pozbyć niewygodnych szpilek. Oparła się o ścianę i zdjęła buty, po czym ruszyła dalej. Kiedy wyszła na świeże powietrze, poczuła się znacznie lepiej.

- Wybacz. Poniosło mnie. - Beta stanął obok niej, wpychając ręce do kieszeni.

- Nic nie szkodzi - zgarnęła kosmyki włosów z twarzy. - Sami się o to prosili. Gdyby nie reszta klubu, pewnie bym ci nie przerwała.

- Wracajmy już do tego domu - czarnooka wyprzedziła ich, kierując się w stronę samochodu. - To była długa i mało udana noc.

Potępiona Alfa [+18] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz