- Uparte to i zadziorne - stwierdził Radogast, gdy Benen ponownie wsiadł na swojego wierzchowca.
- Hmmm. Gdybyś jeszcze widział jak ona włada mieczem... Dobrze by było mieć ją po naszej stronie - dodał Książę.
- To się raczej nigdy nie stanie...
- Wyruszamy! - Benen zignorował uwagę przyjaciela i wydał rozkaz swoim oddziałom.
***
- Kolejne odzienie zniszczone. - Słowa Duany obudziły Lawenę. Ku jej zdziwieniu zaczynało już zmierzchać.
- Przespałam cały dzień? - szepnęła do dziewczyny, która niepocieszona pochylała się nad jej nogą. Obok niej na wozie siedział również medyk. Wydawało się, że drzemał.
Duana niepewnie kiwnęła głową w odpowiedzi.
- Mam wrażenie, że nasz drogi medyk pomógł mi w tym zasypianiu... - stwierdziła Lawena nieco rozczarowana. Zamierzała spędzić podróż na obserwacji. Chciała zorientować się jak liczne są oddziały Księcia, czy są dobrze zorganizowane. Wciąż też nie wiedziała, gdzie jest. Straciła kolejny dzień.
- Ponownie dostałaś gorączki, Księżniczko. - Duana zaczęła tłumaczyć, widząc jej niezadowolenie. - Oprócz tego, ból nogi się wzmożył. Zwyczajnie potrzebowałaś odpoczynku. - Najwyraźniej odurzenie Księżniczki nie wzbudziło w dziewczynie żadnych wyrzutów sumienia.
Lawena zerknęła na medyka, który obserwował ją teraz spod przymrużonych rzęs, udając jednak, że wciąż śpi.Chwilę później wóz zwolnił i wjechał głębiej w las.
- W końcu - szepnął Pontus i czym prędzej zeskoczył z wozu.
- Biedak od dłuższego czasu musiał pójść za potrzebą. - Duana zaśmiała się pod nosem, po czym położyła się na prowizorycznym posłaniu obok Laweny. Czas jakiś leżały w ciszy. Wokół dało się słyszeć zgiełk tymczasowego obozowiska. Ciszę przerwała Lawena.
- Czemu nie dołączysz do żeńskiego oddziału, skoro masz taką możliwość?
- Bo nie chcę być częścią tej wojny. - Duana odpowiedziała od razu. Oczywistym było, że nie pierwszy raz ktoś zadał jej to pytanie. - Nie chcę zabijać i ranić. Walczycie od tak wielu lat, że już dawno pogubiliście się w swoich motywach i pobudkach. Walczycie tylko po to by walczyć, nie mając już nawet celu przed oczami.
- A jaki ty masz cel? - Lawena spytała zdziwiona tak przemyślaną odpowiedzią.
- Miłość.
Księżniczka zaśmiała się cicho na te słowa.
- Nie wydaje ci się, że to dość naiwne?
- Moim zdaniem naiwnością jest oczekiwać, że ta wojna do czegoś doprowadzi, że coś rozwiąże.
- Mówisz, że nie chcesz być jej częścią - nie poddawała się Lawena - lecz jesteś tutaj, czyż nie? To czyni cię taką samą jej częścią jak i mnie, czy wszystkich tych ludzi wokół nas.
- Może - odpowiedziała dziewczyna po chwili namysłu. - Ja jednak nie uczyniłam z wojny sensu mojego życia - dodała, po czym wstała i zeskoczyła z wozu. - Pójdę przynieść nam coś do jedzenia - wytłumaczyła już bardziej pojednawczym tonem, zostawiając Lawenę samą z myślami....nie uczyniłam z wojny sensu mojego życia. Słowa Duany wciąż rozbrzmiewały jej w głowie. Jakże były prawdziwe!
Jeszcze zanim wybuchła wojna siedemnastoletnia Lawena uczyła się władania mieczem i strzelania z łuku. Było to krótko po śmierci matki. Całodniowe, wycieńczające treningi były tym, co jej złamane serce potrzebowało; pomagały zapomnieć. Hagan był jej nauczycielem. Od niego dostała to, czego nie potrafił lub nie chciał dać jej ojciec. To dzięki jego wsparciu i serdeczności dźwignęła się z żałoby. Gdy Ansgar wypowiedział wojnę Hillonowi, Lawena od razu dołączyła do oddziałów Hagana. Od tamtej chwili wojna rzeczywiście stała się jej życiem. Nie była pewna jak funkcjonować poza oddziałem i kolejną misją.
Nazajutrz, gdy Duana jeszcze spała, Lawena bezgłośnie zsunęła się z wozu. Z ulgą stwierdziła, że ból w nodze, mimo że wciąż obecny, jest już zwyczajnie znośny.
- Jeśli nie umrzesz w pierwszych dwudziestu czterech godzinach, tylko czas uleczy cię po takiej strzale. - Z lasu szedł ku niej medyk. W niewielkim koszyku niósł kawałki gałęzi. - Postanowiłem zaopatrzyć się w korę białej wierzby - wytłumaczył. - Gdy przekroczymy już granicę Hillonu, nie będzie o nią łatwo, a może nam być jeszcze potrzebna na ból i gorączkę... - Dodał, wskazując na nogę Księżniczki.
Lawena przestała go jednak słuchać, w momencie, gdy wspomniał o Hillonie. Jeśli wkrótce mieli przekroczyć granicę, znaczyło to, że byli już bardzo daleko od Garlandu. Gdy podejmie próbę ucieczki, musi zrobić to konno.
- Jak widzisz, Pontusie - od razu podjęłą więc próbę - czas rzeczywiście mnie uleczył. Wydaje mi się, że dzisiaj mogę już jechać konno.
Medyk zaśmiał się na te słowa.
CZYTASZ
Trzy Królestwa
Fantasy'Walczycie od tak wielu lat, że już dawno pogubiliście się w swoich motywach i pobudkach. Walczycie tylko po to by walczyć, nie mając już nawet celu przed oczami.' Królestwa Garlandu i Hillonu są w stanie wieloletniej wojny, która pochłania kolejne...