Rozdział czterdziesty trzeci - Królowa Garlandu

204 17 1
                                    

Bezgłośnie zamknął za sobą drzwi i odwrócił się w stronę łoża, na którym spała Lawena. Nie zrobił jednak kroku, a stanął jak wryty. Spała, w każdym razie miał taką nadzieję, gdyż cała pokryta była krwią.
Stał przez chwilę oniemiały. Barwin nie przesadzał, wspominając o wyglądzie Księżniczki, gdy znaleźli ją w sali tronowej. Z kolei fakt, iż nie umyła, ani nie przebrała się od poprzedniego dnia, potwierdzał słowa Hagana, że psychicznie Lawena może nie czuć się najlepiej.
Benen odwrócił się do drzwi i uchylił je, w poszukiwaniu strażnika.
- Księżniczce potrzebna będzie kąpiel - szepnął. Nie czekając na reakcję rycerza, na powrót zamknął drzwi.
Powoli podszedł do łóżka, nie odrywając oczu od Księżniczki. Jej klatka piersiowa unosiła się miarowo, co świadczyło, że wciąż śpi.
Położył się obok niej i zanurzył twarz w jej włosach. Poczuł, że na moment zesztywniała. Po chwili jednak rozluźniła się, zapewne zdając sobie sprawę, kto leży obok niej.
Benen wiedział, że Lawena już nie zasnęła. Nie odzywała się jednak. Chciał dać jej czas.
Gdy jednak leżeli tak w milczeniu przez dłuższą chwilę, usiadł na łóżku i delikatnie odwrócił Lawenę na plecy. Jej spojrzenie zaskoczyło go; malowała się w nim niepewność. Księżniczka, zawsze tak pewna swego, teraz wyglądała jak zagubiona dziewczynka.
Benen powoli pochylił się nad nią i pocałował delikatnie. W odpowiedzi Lawena zarzuciła mu ręce na szyję i namiętnie wpiła się w jego usta; jakby nie widziała go od lat. Przywarli do siebie, stęsknieni bliskości i swoich ciał. Książę poczuł jednak po chwili, że Lawena drży, więc odsunął się nieco, by spojrzeć jej w oczy. Po twarzy Księżniczki spływały łzy.
- Już wszystko dobrze - szepnął, głaszcząc ją po policzku. - To już koniec.
- Koniec... - odezwała się w końcu zachrypniętym głosem. - I co teraz?
Benen uśmiechnął się do niej lekko. W końcu zrozumiał powód zagubienia Księżniczki. Tak samo jak on, przez ostatnie lata żyła wśród wojennej zawieruchy, rzadko zaznając spokoju zamkowych murów. Te czasy właśnie się skończyły, dzięki ich wspólnemu działaniu.
- Teraz czas na życie, Laweno. - Benen oparł się o wezgłowie łóżka i przyciągnął Księżniczkę do siebie. Oparła głowę na jego klatce piersiowej.
- Masz jakiś plan na to życie? Bo ja nie...
- Niech pomyślę... - zaczął Benen na pozór poważnym tonem. - Wydaje mi się, że jakaś robota się znajdzie przy odbudowie naszych Królestw, czy przy budowie wspólnego portu... Hmmmm, mogę się jednak mylić. Z tego co pamiętam mam też obiecaną rękę pewnej księżniczki, więc tym też będzie trzeba się zająć.
Lawena nie odpowiedziała, więc siedzieli tak w milczeniu przez dłuższą chwilę, gdy rozległo się pukanie do drzwi.
- Jednak plan na najbliższą godzinę - rzucił Benen, podnosząc się z łóżka, - to wykąpać przyszłą Królową Garlandu. - Ruszył do drzwi z szerokim uśmiechem. Zerknął jeszcze przez ramię na Lawenę i z ulgą stwierdził, że przez jej twarz przebiegł cień rozbawienia.
Dwóch rycerzy wniosło wielką balię. Za nimi służące niosły gary z gorącą i zimną wodą. Wszyscy zerkali nerwowo na Księżniczkę, która obserwowała ich bez słowa, siedząc na łóżku. Gdy kąpiel była gotowa, ruszyli do drzwi.
- Dziękuję wam! - odezwała się w końcu Lawena, a gdy spojrzeli na nią zdziwieni, uśmiechnęła się do nich serdecznie. Garlanie ukłonili się, odwzajemniając uśmiech Księżniczki.

                                                                           ***

Zanurzyła głowę. Lubiła ten moment, gdy woda zalewała jej uszy, a wszystkie dźwięki prawdziwego świata zagłuszał szum. Szum, który ją otaczał i chronił. Wiedziała, że nie może długo ukrywać się pod wodą. Ponad jej powierzchnią czekał na nią Benen; widziała, że martwi się o nią.
Powoli wystawiła głowę. Wciąż tam stał, oparty o łóżko. Jeszcze przed chwilą, gdy po prostu zrzuciła ubranie, nie wiedział co zrobić z oczami. Zaśmiała się wówczas do niego. Zaśmiała się pierwszy raz od wielu dni.
- Książę, wszak widziałeś już to wszystko! - zawołała wskazując na swoje ciało.
- Widziałem, ale boję się zwyczajnie, Księżniczko, że nie będę potrafił się opanować i na obserwacji się nie skończy, a mam wrażenie, że nie jest to odpowiedni moment na... - Zawiesił głos.
Widziała, jak jego spojrzenie prześlizguje się po jej piersiach, brzuchu... Uniosła brew w oczekiwaniu na dalsze słowa Księcia, ale ten milczał.
Gdy teraz wystawiła głowę nad wodę, również się nie odezwał.
- Ty także potrzebujesz kąpieli. - Wystawiła do niego rękę. - Chodź.
Zaskoczyła go tym.
- Chodź! - Lawena powtórzyła bardziej zdecydowanie.
- Czy to rozkaz Królowej Garlandu, czy prośba mojej przyszłej żony?
- Jedno i drugie. - Obdarowała go czarującym uśmiechem.
Tak naprawdę starała się opóźnić rozmowę, którą wiedziała, że musi z nim odbyć. Widziała w jego oczach pytanie o wydarzenia wczorajszego dnia. Nie chciała o nich rozmawiać, jeszcze nie...
Teraz to Lawena mogła obserwować jak Książę zrzuca ubranie. Przypomniała sobie chwile, które spędzili razem w namiocie, w obozie nad Larną i przeszedł ją lekki dreszcz.
Balia była na tyle duża, by pomieścić ich oboje. Benen złapał ją delikatnie za stopę i zaczął rysować na niej kółka kciukiem. Patrzyli na siebie w milczeniu.
- Czy w końcu usłyszę twoją wersję wydarzeń? - zapytał Książę.
Lawena westchnęła. Zbliżyła swoją twarz do twarzy Księcia i pocałowała go. Oddał pocałunek, ale gdy zarzuciła mu ręce na szyję, odsunął ją delikatnie. Odwrócił Księżniczkę plecami do siebie i posadził między swoimi nogami.
- Widzę, że robisz wszystko, by uniknąć tej rozmowy, ale ja chcę... muszę wiedzieć co się wydarzyło...
Lawena milczała przez chwilę. Przesunęła palcami po ramieniu Benena, które jeszcze niedawno było opuchnięte i pokryte sińcami. Kilka z nich jeszcze pozostało.
- Znalazłam ojca w kałuży krwi... - zaczęła. - Żył jeszcze... Wiesz jakie były jego ostatnie słowa do mnie?
Benen nie odpowiedział.
- Zapytał czy posiadłam moc Hillan. Możesz więc również domyślać się, co czuł do mnie, gdy umierał...
- Laweno... - szepnął Benen, jakby chciał zaprzeczyć jej słowom.
- Rozczarowanie, Benenie - rzuciła. - Mój ojciec, gdy umierał, czuł rozczarowanie swoją córką! A ja głupia przez krótką chwilę miałam nadzieję, że mnie przeprosi lub zwyczajnie powie, że mnie kocha. - Zaśmiała się gorzko na te słowa.
Benen mocniej objął ją ramieniem.
- To nie twoja wina, że tak się czuł, Laweno! Twój ojciec już dawno zatracił się w swoich pragnieniach. Zaślepiły go do tego stopnia, że nawet w ostatnich chwilach życia nie potrafił ujrzeć prawdy.
- A jakaż to prawda, Książę?
- Znasz ją... - Benen dotknął jej twarzy i delikatnie obrócił tak, by Lawena spojrzała mu w oczy. - Prawda jest taka, że jego córka to silna kobieta, odważna wojowniczka i doskonały dowódca. Prawda jest taka, że jego córka jest idealnym następcą tronu, gdyż pewnie powiedzie swoich poddanych w przyszłość, zapewniając im pokój i dobrobyt...
Lawena pocałowała delikatnie Księcia.
- Dziękuję - szepnęła. Poczuła się lepiej po jego słowach. Były to wprawdzie zwyczajne pochlebstwa, ale po tych strasznych chwilach spędzonych wczoraj w sali tronowej, bardzo ich teraz potrzebowała. Chciała czuć, że ktoś bliski w nią wierzy i jest po jej stronie.
Benen milczał. Wiedziała, że oczekuje dalszej części historii.
- Okazało się, że Enar był w sali tronowej przez cały ten czas... - kontynuowała. - Obserwował nas. Potem walczyliśmy i go zabiłam - zakończyła szybko opowieść, mając nadzieję, że wystarczy to Księciu.
- Laweno...
Nie wystarczyło. Lawena westchnęła.
Przypomniały jej się słowa Enara...

Zachciało ci się być królową? Niedoczekania twoje! Wszak ty umiesz jedynie wywijać mieczem! ... a może nadajesz się jeszcze do czegoś... Wiesz, Księżniczko, wbijając ten miecz w twojego ojca, obiecałem mu, że zagoszczę między twoimi udami... Muszę dotrzymać obietnicy.
Zadrżała, co Benen od razu wyczuł.
- Czy on... czy on ci coś zrobił?! - Poruszył się niespokojnie pod Laweną.
- Nie... - odpowiedziała po chwili wahania. - Próbował, ale nie zrobił...
Poczuła jak Książę na powrót rozluźnia się i czeka na dalszy ciąg historii.
- Wiesz... on był tak pewny siebie. Dopiero co zabił Króla Garlandu, ale nic sobie z tego nie robił. Był tak przekonany o swej wielkości i o swoim prawie do rządzenia tym Królestwem... Na chwilę, przez tę jego pewność, i ja uwierzyłam, że jestem nikim i nie mam prawa mu się przeciwstawiać. Jak na ironię jednak, w momencie gdy pchnął mnie na stół i... zaczął... obmacywać, ujrzałam prawdę i poczułam siłę, by mu się przeciwstawić. Barwin i pozostali dostali się do sali w chwili, gdy rzuciłam sztyletem ojca i trafiłam w szyję Enara.
- A czemu nie było ich z tobą? - Benen zapytał niezadowolony.
Lawena milczała przez chwilę, zastanawiając się czy powiedzieć prawdę. Stwierdziła, że kłamstwo na tym etapie niczemu nie służy.
- Celowo wysłałam ich do innej części zamku, by nikt nie przeszkadzał mi w konfrontacji z ojcem... Ale cóż, wiemy jak ta się skończyła...
- Widzę, że zawsze musisz postawić na swoim? - Benen z niedowierzaniem pokręcił głową.
- Znasz mnie już na tyle dobrze, Książę, że nie muszę odpowiadać na to pytanie. - Uśmiechnęła się przekornie. - Powiedziałam ci wszystko. Czy możemy więc już zakończyć temat Enara i sali tronowej i w końcu wykorzystać fakt, że oboje jesteśmy nadzy?
Benen nie zareagował jednak na tę prowokację, wciąż zamyślony z poważną miną.
- Jak dla mnie ten temat jest zakończony, ale czy dla ciebie? Czy rozumiesz, Laweno, że przeciwstawiając się ojcu postąpiłaś słusznie, że nie jesteś dla nikogo rozczarowaniem i że jesteś godną następczynią tronu Garlandu?
Lawena spoważniała i uciekła wzrokiem przed badawczym spojrzeniem Księcia. Ten złapał ją za podbródek i zmusił, by ponownie na niego spojrzała.
- Rozumiesz?
- Tak... - szepnęła - rozumiem. Poza tym, gdybym kiedykolwiek o tym zapomniała, wiem, że nie omieszkasz mi o tym przypomnieć.
- Tak?
- Tak... znowu powiesz, że jestem silna... odważna i... jak to ująłeś? Doskonała?
Benen w odpowiedzi dotknął delikatnie jej piersi, po czym powoli przesunął rękę w dół, pod wodę.
- Hmmm... tak, doskonała.


Godzinę później wyszli z komnaty. Lawena wiedziała, że i tak zbyt długo się tam ukrywała. Po drodze zerknęła w jedno z luster wiszących na zamkowym korytarzu i zauważyła, że wciąż ma zaróżowione policzki. Zasługa mojego przyszłego męża, pomyślała. Przynajmniej ożywiały nieco jej szary strój, na który zdecydowała się po krótkich dywagacjach przed szafą. Wisiały tam głównie stroje Laweny wojowniczki, ale było też kilka sukien. Stwierdziła jednak, że na suknie przyjdzie jeszcze czas i z ulgą założyła na siebie tak dobrze znane spodnie, koszulę i kamizelkę. W tym stroju czuła się prawie jak dawna Lawena i mogła stanąć przed generałami i rycerzami.
Na końcu korytarza czekał na nich Hagan. Generał ukłonił się lekko przed Laweną, co ją zaskoczyło. Miała do niego tak wiele pytań; wciąż nie wiedziała, co dokładnie wydarzyło się w wąwozie, jak rozbroili oddziały ojca...
- Haganie...? - Hagan zdawał się jednak czymś zaaferowany i niezbyt chętny na zdawanie jej jakichkolwiek relacji.
- Chodźcie, wszyscy już czekają. - Uśmiechnął się szeroko do Laweny i Benena.
- Wszyscy? - zdziwiła się.
Hagan wyszedł przez drzwi prowadzące na niewielki krużganek, z którego roztaczał się widok na zamkowy dziedziniec i bramę zamku. Podążyli za nim.
Gdy tylko Lawena przeszła przez drzwi usłyszała ryk z setek, jeśli nie z tysiąca gardeł.
- Niech żyje Królowa! - wołali rycerze zebrani na dziedzińcu i przed zamkiem. - Niech żyje Lawena, Królowa Garlandu!

Lawena zaskoczona powiodła wzrokiem po tych stojących najbliżej; byli tam garlandzcy generałowie, którzy jako pierwsi stanęli po jej stronie, Greger, Bran i Melwin. Cała trójka skłoniła się jej nisko. Mieli uroczysty wyraz twarzy, a w ich oczach dojrzała coś jakby oczekiwanie. Obok nich stał Radogast, który, jak tylko ich spojrzenia się spotkały, puścił do Laweny oko. Za nim stała Barbro, poważna jak zawsze. Lawena dostrzegła w jej spojrzeniu również smutek. Doskonale rozumiała skąd się brał; w końcu nastał pokój, ale Duana i Lasse nie będą mogli się nim cieszyć. Skinęła do Barbro w niemym porozumieniu.
Obok Barbro stał Arwid, który uśmiechnął się do niej ciepło. Przypomniała sobie ich spotkanie na dziedzińcu innego zamku.
Przed jej oczami przewijały się kolejne znajome twarze; Barwin, Labras, Igurd, Sibor, Miran, wojowniczki z oddziały Barbro... Była tu dzisiaj dzięki tym ludziom, dzięki ich odwadze i wsparciu. Teraz, bardziej niż kiedykolwiek, czuła, że nie jest sama.
Zerknęła na Benena. Tak, zdecydowanie nie była sama. Uśmiechnęła się szeroko do Księcia Hillonu, po czym wzięła głęboki wdech, by po raz pierwszy przemówić do zebranych jako Królowa Garlandu.

Trzy KrólestwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz