Rozdział czternasty - Klify

202 17 1
                                    

Nie musiała się oglądać; wiedziała, że strażnicy podążają za nią. Nie zamierzała im ułatwiać zadania i przyspieszyła kroku.

Cieszmy się swoim towarzystwem? Miło spędźmy czas? Czy on oszalał? Lawena miała wrażenie, że to raczej senna mara niż rzeczywista sytuacja. Przepełniały ją złość i poczucie bezsilności. Z całych sił zatrzasnęła drewniane drzwi komnaty.
Od lat przyzwyczajona była rozładowywać negatywne emocje za pomocą miecza; czy to podczas ćwiczeń, czy prawdziwej walki. Nikt tutaj jednak nie da jej broni do ręki.
Ze zdziwieniem stwierdziła, że ma mokrą twarz. Przez chwilę myślała, że to krew, ale gdy dotknęła dłonią policzka, zorientowała się, że to łzy. Zaskoczona przyglądała się swoim mokrym palcom. Nie płakała od lat. Oto silna wojowniczka... pomyślała z goryczą.

Wybiegła na taras. Zimny wiatr i odgłos morza uspokoiły ją nieco. Było już całkiem ciemno, lecz bez problemu zlokalizowała kierunek, z którego dochodził ten wszechogarniający szum. Bez problemu również rozpoznała miejsce, gdzie kończył się taras... a za nim biegnące w nieskończoność skalne ściany, klify... To też jest jakaś forma ucieczki, pomyślała, podchodząc powoli do kamiennej poręczy tarasu. Spojrzała w dół, w ciemność i wyobraziła sobie swoje ciało roztrzaskane o hillońskie klify i porywane przez morze. W jakiś makabryczny sposób napawało ją to spokojem.
Wspinała się właśnie na palce, gdy usłyszała za sobą spokojny, acz ostry głos.
- Nie rób tego!
Obróciła się gwałtownie, by zobaczyć czarną sylwetkę w drzwiach. Jego twarz była w cieniu, ale Lawena wiedziała doskonale, kto to.
- Czy ty musisz być wszędzie?! - krzyknęłą wściekła.- Kroku nie mogę zrobić, by nie czuć twojego oddechu na ramieniu!
Benen podszedł do niej powoli i mocno złapał za ramię. Lawena wyszarpnęła rękę.
- Nie dotykaj mnie! - Czuła, że zaczyna zachowywać się jak rozwydrzona księżniczka, ale złość mąciła jej myśli.
Benen puścił ją.
- Chodź ze mną - dodał jednak stanowczo. - Chcę ci coś pokazać. - Odwrócił się i ruszył do drzwi. Lawena czuła, że nie ma wyjścia i musi podążyć za nim.

Gdy wyszli na korytarz, Książę dał znak strażnikom, by zostali przy drzwiach komnaty, a sam ruszył korytarzem, nakazując jej, by za nim poszła. Kamiennymi schodami zeszli do głównego holu zamku. Benen wskazał jej wąskie drewniane drzwi pod schodami, samemu biorąc pochodnię oświetlającą jeden z licznych korytarzy odchodzących od halu w głąb zamku.
- Otwórz je - nakazał.
Lawena niechętnie wykonała polecenie.
Drzwi otworzyły się z przeciągłym skrzypnięciem. Za nimi wąskie spiralne schody prowadziły w dół, w ciemność, z której wydobywał się smród wilgoci i brudu. Lawena rozpoznała ten zapach. W zamku ojca, jak zapewne w każdym zamku, również znajdowały się lochy.
Nie dam się zastraszyć! Jeśli chce mnie tam zamknąć, niech zamyka. Podniosła dumnie głowę i ruszyła schodami w dół, nie czekając nawet na polecenie Księcia. U podnóża schodów jednak stanęła w oczekiwaniu, nagle tracąc rezon. Benen dołączył do niej po chwili, oświetlając całe pomieszczenie. Lochy były puste...

                                                                                   ***

Wziął ją za rękę, jakby byli na spacerze w parku, i powoli zaprowadził do drzwi jednej z cel. Wszedł pierwszy do środka, ciągnąc Lawenę za sobą. Umieścił pochodnię w szczelinie ściennej, po czym usiadł na kamiennej ławce po przeciwnej stronie.
- Mój ojciec nalegał, byś dostała tamtą komnatę... Podobno nocowała w niej kiedyś twoja matka.
Wiedział, że ta informacja przykuje jej uwagę i do tej pory unikająca jego spojrzenia Księżniczka, popatrzyła mu w oczy.
- Nie zgadzam się z moim ojcem... - dodał. - Uważam, że powinnaś przebywać tutaj.
Lawena wytrzymała jego spojrzenie, wciąż nie odzywając się ani słowem. Benen mówił łagodnie. Nie chciał jej niczego udowadniać, ani jej nastraszyć. Chciał jedynie, by coś zrozumiała.
- Uważam, że powinnaś zostać zamknięta tutaj dla swojego dobra. Należy cię chronić, Laweno, chronić przed samą sobą. Dzisiaj po raz kolejny byłem świadkiem jak gotowa jesteś zginąć lub zrobić sobie krzywdę, byle być wolną, byleby dopiąć swego.
- Nie dam się traktować jak ptaszek, którego można zamknąć w klatce i cieszyć się jego towarzystwem. - Lawena nawiązała do słów Hillmara.
- Czyż nie lepsza jest mimo wszystko złota klatka - podchwycił Benen - niż taka brudna i śmierdząca?
- Po co ta szopka, Książę?! Chcesz mnie tu zamknąć, to zamykaj, ale nie myśl, że trochę brudu i smrodu mnie przestraszy! - Lawena zacisnęła pięści i zrobiła kilka kroków w jego kierunku.
- Nie pragnę cię straszyć, Księżniczko. - Podniósł ręce w obronnym geście. - Przyprowadziłem cię tu, byś coś zrozumiała... Może nie był to najlepszy pomysł... - Benen zamyślił się na moment. - Pamiętasz jak kilka dni temu prosiłem cię, byś poczekała? Byś nie podejmowała na razie kolejnych prób ucieczki? Ta prośba wciąż jest aktualna. - Gdy Lawena nic nie odpowiedziała, dodał - mój ojciec ma w swojej głowie plan, którego nie ujawnił jeszcze nikomu, nie w szczegółach w każdym razie... Jesteś ważną częścią tego planu, Laweno...
- Cóż za posłuszny syn, który ślepo wykonuje rozkazy ojca! - zadrwiła.
- Hillmar jest nie tylko moim ojcem, ale też królem i ufam mu, gdyż w swoich decyzjach zawsze kierował się dobrem swoich poddanych. Czy ty możesz powiedzieć to samo o swoim ojcu?
- Nie będę tu stać i słuchać tych bredni! - Lawena nie miała ochoty odpierać kolejnych ataków pod kątem Ansgara, więc odwróciła się i wyszła z celi.
Benen podniósł się błyskawicznie i przez kraty chwycił ją za rękę.
- On uważa, że masz moc, by zakończyć tę wojnę! Wierzy, że tylko dzięki tobie może nastać pokój...
Lawena stanęłą jak wryta. Spojrzała mu w oczy i pierwszy raz nie ukrywała uśmiechu. Uśmiech po chwili przerodził w śmiech. Nie był to jednak przyjemny śmiech. Był raczej zimny i złośliwy.
- Przykro mi, że muszę rozczarować ciebie, Książę, i Króla Hillmara, ale nie jest tajemnicą, że Lawena, Księżniczka Garlandu, córka Ileny z Hillonu nigdy nie posiadła mocy magicznych. Ku wielkiemu rozczarowaniu Króla Ansgara, rzecz jasna.
Benen puścił jej dłoń, wyszedł z celi i stanął naprzeciwko Laweny.
- Nie wiem skąd mój ojciec to wie, ale Duana również dość szybko to zauważyła. Mi zajęło trochę więcej czasu, by zrozumieć twoją moc, twoją siłę. Widzę jednak, że ty nie zdajesz sobie z niej w ogóle sprawy...
- O czym ty mówisz? - przerwała mu zniecierpliwiona.
- Mam wrażenie, że gardzisz byciem Księżniczką... - Lawena tylko wzruszyła ramionami, więc Benen kontynuował - gdy właśnie z twoich więzów rodzinnych czerpiesz siłę. Księżniczka, odrzucona przez ojca, przez całą młodość nie robi nic innego, a tylko stara mu się udowodnić, że jest warta jego miłości. Nie tylko walczy w jego wojnie, staje się jednym z jego najlepszych wojowników i generałów. Jednocześnie walczy z przeciwnościami jakie niesie bycie Księżniczką i kobietą w świecie składającym się z samych mężczyzn. Gdy inni rezygnują, ty próbujesz dalej, by pokazać, że tobie się uda. Gdy inni oczekują twojej porażki, ty robisz wszystko, by zagrać im na nosie. Masz siłę, której nie ma nikt inny. Stała się twoją integralną częścią po latach walki z ojcem, ze światem...
- I z Hillonem? - spytała.
Miał wrażenie, że poza rozdrażnieniem słyszy zdziwienie w jej głosie.

Czyżby zgadzała się z moimi słowami? pomyślał, ale dodał - ...i z Hillonem. No i dochodzi jeszcze polityka... Czy tego chcesz czy nie chcesz, jesteś przyszłą Królową Garlandu i masz za sobą znaczne siły garlandzkie. Wszak to ty walczysz z nimi ramię w ramię, nie Twój ojciec. Ciebie znają, nie jego. - Benen zamilkł i obserwował reakcję Laweny. Widział, że rozważa jego słowa.
Po chwili spojrzała mu w oczy.
- Co ty sugerujesz? Że miałabym wzniecić bunt przeciwko ojcu?!
- Nie, Laweno, nic takiego nie sugeruję. Próbuję ci uzmysłowić, że jesteś najpotężniejsza z nas wszystkich, nie tylko politycznie, ale i wewnętrznie. Masz siłę by zakończyć wojnę, masz moc by ocalić ludzkie istnienia.
- Czy to właśnie zamierzał powiedzieć mi twój ojciec...?
- On raczej oczekuje, że sama się tego domyślisz, jeśli spędzisz tu więcej czasu. Oszczędziłem ci więc trochę tego czasu i mam nadzieję, że również frustracji. Nie ma za co - dodał już żartobliwie, starając się złagodzić napięcie między nimi. - Chodźmy stąd. - Wziął ją za rękę i poprowadził z powrotem na górę.
- Czy Hillanie są tak szlachetni, że nawet ich lochy stoją puste? - zapytała Lawena z kpiną w głosie, gdy wrócili na górę.
- Nie - uśmiechnął się Książę. - Główne lochy są w innej części zamku. Te tutaj od dawna nie są już w użytku. Ojciec straszył mnie nimi, gdy byłem jeszcze mały. Z tego co pamiętam, raz nawet zamknął mnie w nich na godzinę, gdy zgubiłem jego miecz...
Lawena przytaknęła tylko, ponownie kontrolując emocje. Zaczęła mu się jednak badawczo przyglądać, co z kolei zaczęło krępować Księcia.
- Chodź, odprowadzę cię do twojej złotej klatki.

Trzy KrólestwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz