Lawena wciąż była w stajni, gdy kilka godzin później usłyszała stukot kopyt. Oddział wrócił, pomyślała i ruszyła na dziedziniec. Starała się nie przyznawać przed sobą samą, że cieszy się z tak szybkiego powrotu Księcia.
Jednak gdy wyszła na dziedziniec i zobaczyła minę Benena, wiedziała, że coś jest nie w porządku. Potwierdziły to jego oczy; pełne rozpaczy i niedowierzania. W tym momencie przez bramę wjechał wóz, ciągnięty przez dwa konie. Do wozu przywiązany był koń bez jeźdźca. Lawena spojrzała na Księcia pytająco, na co ten zrezygnowany pokręcił głową.
Ruszyła biegiem w stronę wozu.
- Nie!
Na wozie leżał Lasse... Jedno spojrzenie na niego powiedziało Lawenie, że chłopak nie żyje. Strużka krwi zaschła na jego brodzie. Oczy, mimo iż zamknięte, nie pozostawiały złudzeń jakoby chłopak spał; bladość jego twarzy rozwiewała wszelkie wątpliwości.
- To była taka łatwa potyczka... - Benen odezwał się jakby do siebie. - Bez trudu odepchnęliśmy Garlan... Jednak gdy się wycofywaliśmy, jeden z nich wystrzelił samotną strzałę... - Spojrzał na Lassego. - Dlaczego trafiła w niego, Laweno? Wszak było nas tam tak wielu.
Lawena nie potrafiła oderwać oczu od twarzy chłopaka, który jeszcze kilka godzin temu z zawadiackim uśmiechem machał do swojej ukochanej. Teraz jednak leżał w kałuży własnej krwi... Po raz pierwszy poczuła się winna, że jest Garlanką. To jej rodacy zabili tego młodego chłopaka, który wiedział czego chce od życie i miał je z kim spędzić.
Z zamyślenia wyrwały ją czyjeś pospieszne kroki. Na dziedziniec wbiegła uradowana Duana.
- Tak szybko wróciliście!?
Wesoło patrzyła na twarze rycerzy, szukając tej jednej. Zdawało się, że wszyscy wstrzymali oddechy w strasznym oczekiwaniu. Spojrzenie Duany spoczęło na Benenie i uśmiech znikł z jej twarzy. Wtedy zauważyła wóz, przy którym stali razem z Laweną.
- Nie... - szepnęła.
- Duano... - Benen przemówił drżącym głosem, jakby starał się jej coś wytłumaczyć. Widząc, że dziewczyna biegnie w stronę wozu, rozłożył ręce, chcąc ją zatrzymać.
- Nie! - Duana krzyknęła wściekła. Odepchnęła Benena i dopadła do wozu. - Nie, nie, nie! To niemożliwe! - krzyczała, patrząc na ciało Lassego. - Tak nie miało być!
Wskoczyła na wóz i złapała ukochanego za rękę.
- Słyszysz!? - krzyknęła do niego - Obudź się! Tak nie miało być!
Padła na kolana obok ciała i z niedowierzaniem spojrzała na Księżniczkę. Lawena poczułą jak łzy płynął jej po twarzy.
Duana zaczęła delikatnie kiwać się nad ciałem Lassego, płacząc, a po chwili śmiejąc się z niedowierzaniem. Ten widok łamał serce. Dziewczyna w końcu położyła się obok ciała ukochanego.
- Obudź się, Lasse - powtarzała cicho, niczym jakieś zaklęcie.
- Zostanę z nią - Lawena odezwała się do Benena. - Odprowadźcie konie.
Książe kiwnął niepewnie głową i ruszył do stajni, dając znak swoim ludziom, by uczynili to samo. Lawena widziała jaki jest zagubiony. Wiedziała, że dając mu jakieś zajęcie, ułatwi mu poradzenie sobie z sytuacją.
Gdy rycerze odeszli, zostały same na dziedzińcu. Duana zdawała się jednak nie zauważać świata wokół siebie. Była w pewnego rodzaju transie, którego Lawena nie chciała i nie potrafiła przerwać. Usiadła więc obok dziewczyny i zaczęła głaskać ją po włosach.Nie była pewna, jak długo tak siedziały. Z zamyślenia wyrwał ją Benen. Lawena stwierdziła ze zdziwieniem, że jest już ciemno. W międzyczasie zaczęło padać, więc obie z Duaną były przemoczone. Duana drżała. Lawena nie była pewna czy z zimna, czy z rozpaczy.
- Musimy zabrać ciało - Benen szepnął do Laweny, łapiąc ją za rękę. Ta skinęła nieznacznie głową i schyliła się ku Duanie.
- Musimy iść, Duano - szepnęła, delikatnie ciągnąc dziewczynę za ramię.
Ku zdziwieniu Księżniczki Duana posłusznie wstała i zeszła z wozu. W trójkę patrzyli jak Filip odprowadza wóz z ciałem Lassego.
Lawena objęła Duanę ramieniem i poprowadziła w stronę zamku. Wówczas przez bramę wbiegła Barbro. Stanęła przed córką zdyszana.
- Dopiero przed chwilą się dowiedziałam... - urwała, nie wiedząc co powiedzieć.
Obecność matki jakby obudziła Duanę z transu. Dziewczyna wyrwała się Lawenie i zaczęła biec w stronę zamkowych ogrodów.
- Duano! - Lawena próbowała ją zatrzymać.
Wydawało się to skutkować, gdyż dziewczyna zatrzymała się, odwróciła i postąpiła ku nim kilka kroków.
- Zostawcie mnie! To wasza wina! - Kolejno spojrzała na Księcia, matkę i Lawenę. - Zginął przez was! Tchórze, którzy nie potrafią i boją się żyć bez wojny i wciągają w nią ludzi takich jak Lasse. Macie jego krew na rękach! - Oddychała ciężko. Pozostali patrzyli na nią przygnieceni ciężarem jej słów. - Wy, którzy moglibyście zakończyć tę wojnę, brniecie w nią coraz głębiej... Co jeszcze musi się wydarzyć, byście przestali biernie się przyglądać...?
- Duano... - odezwała się w końcu Barbro. Wydawała się zszokowana słowami córki.
- Nie waż się! - Duana nie dała jej dokończyć. Odwróciła się i uciekła w noc.
Oprócz nich na zamkowym dziedzińcu nie było nikogo. Jakby wszyscy chcieli ukryć się przed bólem dziewczyny. Na ścianach zamku w metalowych obejmach płonęły pochodnie i nawet one zdawały się przygasać na samo wspomnienie jej cierpienia. Lawena miała wrażenie, że Benen postarzał się. Nie wiedziała czy to jedynie złudzenie spowodowane skąpym światłem pochodni, czy wydarzenia ostatnich kilku godzin.
- Panie, wybacz jej te słowa - Barbro zwróciła się drżącym głosem do Księcia. - Wypowiedziała je w gniewie...
- Bolesne to słowa, Barbro - przyznał Książę, po czym spojrzał na Lawenę - ale czyż nie słuszne?
Lawena kiwnęła głową w odpowiedzi. Pojęła, że słowa Duany ubodły ją tak samo jak Księcia. W tej chwili zrozumiała jak podobnie toczą się losy jej i Benena, jak podobne rozterki nimi targają. Nie był to jednak moment, by te podobieństwa roztrząsać.
- Poszukam Duany i przyprowadzę do zamku - rzuciła i nie patrząc już na Benena, ani Barbro, ruszyła w poszukiwaniu dziewczyny.
![](https://img.wattpad.com/cover/214122692-288-k989121.jpg)
CZYTASZ
Trzy Królestwa
Fantasy'Walczycie od tak wielu lat, że już dawno pogubiliście się w swoich motywach i pobudkach. Walczycie tylko po to by walczyć, nie mając już nawet celu przed oczami.' Królestwa Garlandu i Hillonu są w stanie wieloletniej wojny, która pochłania kolejne...