Rozdział trzydziesty pierwszy - Rada

182 15 2
                                    

- Król oczekuje cię, Pani.
Przed drzwiami jej komnaty stał jeden z ludzi ojca. Zdziwiły ją jego słowa. Brzmiały jakby Król domagał się jej obecności, a ona się opierała.
- Oczywiście, że mnie oczekuje! Wszak byłam z nim umówiona. - Minęła rycerza, ignorując zdziwiony wyraz jego twarzy.
Wiedziała, że tego ranka wygląda onieśmielająco. Długo zastanawiała się nad doborem stroju. Zdała sobie sprawę, że jeśli pragnie do czegoś przekonać Ansgara, jeśli chce wydać się silna i pewna swego, musi też tak się czuć. Suknia odpadała więc. Strój rycerski był zbyt codzienny. W końcu zdecydowała się na strój matki, który tamta przekazała jej krótko przed śmiercią. Wówczas wydało się to Lawenie dziwne. Wszyscy bowiem wiedzieli już wtedy, że córka nie posiadła mocy magicznych matki. Strój uszyty został specjalnie dla Ileny i według jej dokładnych wskazówek. Wzory na nim miały symbolizować potęgę magii. Jednocześnie strój był wygodny i praktyczny. Lawena założyła go tylko raz, ale wówczas wydał jej się zbyt odświętny; białe spodnie i kamizelka ze srebrnymi zdobieniami, znakami, które zdawały się nieść ze sobą magiczną moc.
Strój i przytroczony do pasa miecz, mówiły, że Lawena jest wciąż dowódcą, ale jednocześnie Księżniczką. W obu tych rolach pragnęła stanąć dzisiaj przed ojcem. Wiedziała również, że dla niego, i tylko dla niego, strój ten będzie niósł dodatkowe znaczenie. Po tym jak napomknęła o swoich mocach magicznych poprzedniego dnia, miała nadzieję, że jej ubiór wzbudzi w nim pewne wahanie i niepewność.
Przeglądając się w lustrze, przez moment Lawena zastanowiła się, czy matka nie zamówiła tego stroju tak naprawdę dla niej. Potrząsnęła z niedowierzaniem głową. Wszak Ilena nie mogła aż tak daleko zajrzeć w przyszłość, by wiedzieć, że córka będzie tego stroju potrzebować. Prawda?

Idąc korytarzem do sali tronowej, Lawena widziała spojrzenia strażników. Po ich reakcji wiedziała, że dokonała dobrego wyboru. Zdawała sobie sprawę ze swojej urody, ale zawsze uważała ją za nieistotny szczegół. Teraz czuła jednak, że jej wygląd onieśmieli, a może nawet uciszy co bardziej krzykliwych. A że tacy się znajdą, była pewna.
Przekonanie ojca, choć wielce trudne, nie było jedynym problemem. Za nim stali poszczególni dowódcy wojsk, którzy z pewnością podzielą się swoją opinią.
Lawena nie spodziewała się jednak, że szybciej niż przypuszczała, przyjdzie jej wykazać się pewnością siebie i siłą.


Mimo wczesnej pory ojciec nie był sam w sali tronowej. Zgromadzenie składało się ze wszystkich generałów i pomniejszych przywódców, jacy w tych dniach znajdowali się w zamku. A ponieważ był to czas Rady, wielu z nich było obecnych.
Rady odbywały się jednak popołudniami. Generałowie najpierw posilali się podczas wystawnego obiadu, by potem spędzić długie godziny na dyskusjach, a nawet kłótniach.
To zgromadzenie Radą jednak nie było. Ojciec siedział na tronie i słuchał Enara, który z centralnego miejsca sali przemawiał do wszystkich z pasją.
Gdy Lawena stanęła w drzwiach, a spojrzenia wszystkich skierowały się na nią, w jednej chwili zdała sobie sprawę z kilku kwestii. Po pierwsze, ojciec zwołał to spotkania, a może był to Enar, całkowicie ją pomijając. Została na nie wezwana, jako gość lub świadek, a nie pełnoprawny uczestnik. Po drugie, swoim strojem i wyglądem osiągnęła, przynajmniej częściowo, zamierzony efekt. Zauważyła kilka przychylnych spojrzeń i nawet kilka zawstydzonych. Pozostałe były jednak niechętne, a w najlepszym razie obojętne. Po trzecie i chyba najważniejsze, ojciec w mig zrozumiał potencjalne znaczenie jej stroju i zauważyła, że skupił na niej całą swoją uwagę.
Machnięciem ręki uciszył Enara, który właśnie zamierzał kontynuować swoje przemówienie.
- Ojcze - zaczęła z uśmiechem - pragnęłam z tobą pomówić, ale widzę, że jesteś w trakcie narady. Narady, na którą, mniemam, ktoś zapomniał mnie zaprosić?
- Narada ta, Pani - wtrącił Enar, na którego Lawena nie spojrzała od momentu wejścia do sali. Również teraz, gdy mówił, Lawena uparcie wpatrywała się w ojca. Enar kontynuował - przeznaczona jest dla generałów Króla. Ty natomiast, zdaje się, ostatnimi czasy zmieniłaś swoją rolę z generała na podróżnika...
Lawena usłyszała za plecami śmiech kilku zebranych. Rzuciła lodowate spojrzenie w tamtym kierunku, ale nikt nie odważył się zaśmiać jej w twarz.
Ansgar popatrzył zniecierpliwiony na Enara. Lawena zdążyła już zauważyć, że podczas jej nieobecności Enar wspiął się po szczeblach zamkowej kariery. Gdy widziała go ostatni raz, był jednym z wielu dowódców wojsk i nie znaczył więcej niż każdy inny. Teraz jednak zajmował miejsce najbliżej Króla, miejsce zazwyczaj przeznaczone dla głównego dowódcy i prawej ręki Ansgara. Wydawał się wysuwać rangą ponad pozostałych generałów, a Król pozwalał mu na wiele; z pewnością na pogardliwe odnoszenie się do Księżniczki.
- Cieszę się, że do nas dołączyłaś, Laweno - odezwał się Ansgar, jakby ignorując zarówno słowa córki jak i Enara. - Przybyłaś w samą porę. Nasz drogi Enar przedłożył mianowicie pewną teorię, która zdaje się być jednocześnie zarzutem przeciwko tobie. - Król wypowiedział ostatnie słowa beznamiętnie, nie przejmując się najwidoczniej oskarżeniem skierowanym przeciwko córce i nie próbując jej bronić.
- A cóż to za zarzuty przedstawił nasz drogi Enar? - Lawena starała się, by jej głos zabrzmiał beztrosko i żartobliwie.
- Enar twierdzi - odpowiedział od razu Ansgar, nie dając temu drugiemu dojść do słowa - że przeszłaś na stronę wroga. - Król spojrzał na nią badawczo, po czym bezwiednie spuścił wzrok na wzory na jej szacie. Czuła, że go intrygują.
Lawena westchnęła teatralnie.
- Widzę więc, ojcze, że przybyłam w samą porę. Nie pierwszy raz Enar snuje baśnie. Ja natomiast nigdy dotąd nie byłam tak mocno po stronie naszego ludu, niż teraz. Miałam nadzieję porozmawiać z tobą na osobności, sądząc, że wolałbyś jako pierwszy usłyszeć te słowa. Jednak może to i nawet lepiej, że zebrali się tu wszyscy.
Lawena uśmiechnęła się do zebranych, kątem oka widząc, że Ansgar poruszył się niespokojnie na swoim miejscu.
Tym razem Enar nie dał Królowi przemówić.
- Z pewnością nie masz do powiedzenia, Pani, niczego, czego ci mężowie nie mogliby usłyszeć. - Słowa te okrasił uśmiechem węża.
Lawena zastanawiała się, jak można by zbić Enara z pantałyku. Czuła, że udało się to w jakimś stopniu z ojcem, ale jego generał był zdeterminowany by pozbyć się Laweny i trudno było tę determinację podważyć.
Księżniczka wzięła głęboki wdech. Wiedziała, że to jest ten moment, moment, od którego zależy tak wiele.
- Jak zauważył Enar, któremu nigdy nic nie umyka - zaczęła z ironią w głosie, którą Enar oczywiście wyczuł - przez ostatnie tygodnie byłam w podróży. Dużo w tym czasie udało mi się zaobserwować i do wielu wniosków dojść.
- Zdradź nam tajemnice wojsk Hillonu! - zawołał jeden z generałów, którego imienia nie pamiętała.
- A cóż mogłabym wam powiedzieć, czego już nie wiecie? Że są dobrze uzbrojeni? Że są doskonałymi tropicielami? A może to, że są zawzięci i gotowi bronić swojego królestwa do ostatniej kropli krwi? Nie, nie będę o tym opowiadać, bo wiecie to doskonale.
Wielu kiwało głowami, przyznając jej rację.
- Zrozumiałam jednak coś, co początkowo było dla mnie zaskoczeniem. - Widziała zaciekawienie na twarzach zebranych i przez chwilę miała nadzieję, że to zaciekawienie zamieni się w przychylność. - Zrozumiałam, że jesteśmy tacy sami! Że zarówno Garlanie jak i Hillanie są ofiarami, ofiarami tej wieloletniej, niekończącej się wojny. - Podniosła głos, gdyż ze strony zebranych zaczęło dochodzić do niej coś w rodzaju pomruku. Nie była pewna czy był to odgłos zdziwienia, czy niezadowolenia. - Tak, jak oni - kontynuowała - gotowi jesteśmy walczyć w obronie swojej ziemi i swoich rodzin do ostatniej kropli krwi i tak długo jak oczekuje tego od nas nasz król. - Ponownie spojrzała na ojca. Jego oczy były zimne i bez wyrazu. Nie miała pojęcia o czym myśli.
Przez moment wahała się czy na tym nie poprzestać, ale przypomniała sobie po co przyjechała do zamku.
- Ale tak jak oni zaczynamy wątpić...! - na powrót zwróciła się do zebranych. - Kto z was nie martwił się o swoje dzieci? Kto nie zastanawiał się czy jego syn aby na pewno musi walczyć? Co poczuje jego matka, gdy ten zginie? Czy jest sens oddawać córkę za mąż, skoro wkrótce zostanie wdową?
Niektórzy z zebranych patrzyli w dół, na swoje buty. Lawena poczuła więc, że trafiła w sedno. Spojrzała jednak na Enara. Na jego twarzy pojawił się uśmiech satysfakcji.
- Księżniczko... - zaśmiał się z niedowierzaniem kręcąc głową - nawet gdybym chciał, sam nie potrafiłbym klarowniej potwierdzić mojej tezy o twojej zdradzie. Brzmisz wszak jak wysłanniczka samego Króla Hillmara! Ty już dawno wybrałaś stronę! I bynajmniej nie jest to nasza strona.
Lawena czuła, że sytuacja zbyt szybko wymyka się spod kontroli. Stała jednak spokojnie. Podobnie jak Enar z niedowierzaniem pokręciła głową.
- Doprawdy, Enarze, czyż nie usłyszałeś ani słowa z tego co powiedziałam?! Jeszcze nigdy dotąd nie stałam tak twardo i pewnie po stronie tego Królestwa i jego mieszkańców! Po czyjej stronie ty stoisz?!
Enar tylko prychnął drwiąco w odpowiedzi. Widziała kątem oka, że zebrani z zapartym tchem śledzą ich wymianę zdań.
Zwróciła się do Ansgara.
- Ojcze, jestem tutaj, bo chcę pokoju i dobrobytu dla naszych poddanych. Wszak wszyscy tego chcemy! Hillanie nie pragną niczego tak bardzo jak zakończyć tę wojnę, bo również pokoju i dobrobytu chcą dla swojego królestwa. Chcą tego pokoju tak bardzo, że gotowi są wybaczyć wszystkie zbrodnie, nawet te najdawniejsze... - te słowa skierowane były tylko do ojca. Zdawała sobie sprawę, że większość zebranych, a nawet żaden z nich, nie wie co tak naprawdę wywołało wojnę.
Po błysku w oczach Ansgara wiedziała, że ojciec w lot zrozumiał jej aluzję. Uśmiechnął się lekko do niej.
- Zbrodnie? - szepnął. - A czy Hillanie również nie są winni zbrodni? Czy to nie przez nich mieszkańcy przygranicznych wiosek żyją w ciągłym strachu? Czy to nie przez nich odwróciło się od nas Trzecie Królestwo?! - Król podniósł głos. Lawena wiedziała, że ojciec celowo przesadza i dramatyzuje.
- Masz rację - przyznała mu jednak spokojnie. - Hillanie, tak jak my, winni są śmierci i cierpienia. Jednak na znak, że poważnie myślą o zakończeniu wojny, Król Hillmar gotowy jest oddać nam dostęp do morza. - Lawena zamilkła celowo. Wiedziała, że ta wiadomość wzbudzi silne reakcje. Nie myliła się.
Wśród zebranych podniosła się wrzawa. Zaczęli dyskutować coś między sobą. Dało się słyszeć słowa potwierdzające zadowolenie części z nich, jak również nieufność pozostałych.
- Czyż nie jest to rzecz, której od tylu lat pragnęliśmy i o którą walczyliśmy? - podniosła głos, by przebił się ponad hałas panujący w sali. - Hillanie zrobią wszystko, by chronić swoje dzieci i przyszłe pokolenia. Czy my potrafimy zrobić to samo dla naszych?
Powiodła spojrzeniem po sali. Wciąż wydawało jej się, że widzi kilka przychylnych spojrzeń. Wielu jednak patrzyło na nią niepewnie lub nerwowo zerkało w kierunku Króla.
Ku jej zdziwieniu Enar milczał. Jakby nie wiedząc jak zareagować na jej przemowę.
- Dostęp do morza? - zapytał beznamiętnie Ansgar. Był to mianowicie jeden z głównych powodów, którym tłumaczył swoim ludziom kontynuację walk. Lawena wiedziała, że nie przyzna się nigdy, iż chodzi mu tak naprawdę o zdobycie mocy Hillan. Zastanawiała się, jak ojciec wybrnie z tej sytuacji. - Nigdy nie uważałem cię za naiwną, Laweno. Musisz jednak przyznać, że propozycja Hillan, o której tutaj mówisz, brzmi jak kolejna zasadzka.
Lawena westchnęła. Nie musiała długo czekać na reakcję ojca, a raczej na jego atak.
- Ojcze, Hillanie nie mają korzyści z zastawiania kolejnych zasadzek. To raczej pokojowy gest z ich strony. - Widząc, że ojciec szykuje kolejny zarzut, dodała szybko - wszak gościsz w swoim zamku Księcia Benena z Hillonu. Syn Króla Hillmara z pewnością w szczegółach przedłoży ci tę propozycję i przekonasz się, że to nie zasadzka.
Zanim Ansgar zdążył odpowiedzieć i sprzeciwić się tej propozycji, wśród zebranych dało się słyszeć głosy.
- Przyprowadzić go tu!
- Przyprowadźcie Księcia!
Po chwili namysłu Król skinął na Enara, a ten z kolei dał znak strażnikowi. Sam w końcu odzyskał mowę i zwrócił się do Laweny jak tylko strażnik zniknął za drzwiami.
- Twierdzisz, Księżniczko, że nasi ludzie zaczynają wątpić...? - Wskazał na generałów. - Spójrz tylko na tych mężów, przypomnij sobie ich oddziały... Twoje zarzuty są niedorzeczne! A wręcz obraźliwe! - Generał przybrał urażony wyraz twarzy, ale Lawena widziała satysfakcję w jego oczach. Z pewnością czuł, że Księżniczka coraz bardziej się pogrąża.
- Enarze - westchnęła - rozumiem, że wojna jest twoim życiem, że dzięki niej i śmierci naszych ludzi wspinasz się po szczeblach kariery. Twoja ambicja cię jednak zaślepia!
Enar próbował jej przerwać, ale Lawena kontynuowała podniesionym głosem.
- W przeciwieństwie do ciebie nasi ludzie doświadczyli straty i cierpienia podczas tej wojny. Nie pragną pochwał i nagród, a spokoju i szczęścia swoich bliskich...
Dyskusja Laweny i Enara stała się prawdziwą słowną potyczką, którą zebrani śledzili z napięciem. Król natomiast patrzył na wszystko z lekceważącym uśmiechem. Jakby to, co teraz działo się na jego oczach, nie miało żadnego znaczenia. Zmartwiło to Lawenę i spowodowało, że na moment straciłą wątek. Enar wykorzystał to błyskawicznie.
- Słuchając twych słów, Księżniczko, odnoszę wrażenie, że przemawia do nas rodowita Hillonka... Ależ zaraz, zaraz, wszak ty jesteś w połowie Hillonką. Czyżby odezwał się w tobie zew krwi?

Dobry jest, pomyślała rozdrażniona Lawena. Miała już dosyć tej słownej przepychanki, zwłaszcza że stało się oczywistym, iż prowadzi donikąd.
- Widzę, że pewne sprawy trudno ci pojąć, Generale - ponownie westchnęła teatralnie. - To już nie chodzi o bycie Hillonką, Garlanką czy Brononką, chodzi o życie, chodzi o...
Lawena przerwała, bo strażnik właśnie wprowadził Benena. Ostatkiem sił powstrzymała się przed krzykiem, krzykiem z przerażenia.
- Co to ma znaczyć? - szepnęła, ruszając w stronę Księcia.
Cała twarz Benena pokryta była krwią, już zaschniętą, zaś prawe oko całkowicie zasłonięte opuchlizną... Coś było także nie w porządku z jego ręką; trzymał ją blisko ciała w nienaturalny sposób.
- Co mu zrobiliście!? - zawołała głośniej pełna oburzenia.
Spojrzała na Enara. Nie był ani odrobinę zaskoczony.
- On... upadł - stwierdził beztrosko.
Lawena podeszła do Benena i dotknęła jego twarzy.
- Księżniczko... - Książę obdarował ją słabym uśmiechem.
- Ojcze! - Lawena odwróciła się gwałtownie do Króla. - Czy już całkowicie postradaliśmy honor?! Czy nie ma w nas już ani krzty godności? Pozwalasz, by w Twoim imieniu tak traktowano więźnia?
- Enarze... - Ansgar w końcu się odezwał - cóż to za traktowanie gościa?
Lawenie wydawało się przez moment, że słyszy cień rozbawienia w tonie Króla. Zaczęło docierać do niej, że cały pomysł na przekonanie ojca do zakończenia wojny od początku skazany był na klęskę.
- Wasza Wysokość - Enar zwrócił się do Króla - od dawna powtarzam, że warunki w naszych lochach są ciężkie, a o poślizgnięcie nie trudno.
Lawena nie wytrzymała. W ułamku sekundy pokonała odległość dzielącą ją od Generała i zamachnęła się z całych sił. Na jego twarzy wyładowała całą złość i rozczarowanie.
Król i większość zebranych wstała z miejsc. Enar złapał się wściekły za nos, z którego obficie polała się krew. Drugą dłoń zacisnął w pięść. Oboje wiedzieli jednak, że mimo łask jakimi darzył go Król, nie mógł użyć tej pięści przeciwko Księżniczce. Oczy pociemniały mu z nienawiści.
- Mam wrażenie, Laweno, że nie przemawia już przez ciebie generał, a zaspokojona dziewka - wycedził, jednak na tyle głośno, by usłyszeli go wszyscy.
Lawena spróbowała wyprowadzić drugi cios, ale powstrzymało ją czyjeś zdecydowane ramię.
- Wystarczy, Laweno - stanowczo powiedział Hagan.
Księżniczka spojrzała na niego zaskoczona i rozczarowana. Czyżby i on był przeciwko niej? Rzuciła Haganowi wściekłe spojrzenie i poszukała wzrokiem ojca. Wyglądało jakby myślami był już gdzie indziej, jakby nowy plan rodził się w jego głowie.
- Ojcze - próbowała po raz kolejny dotrzeć do Ansgara - stoi przed tobą Książę Benen. On potwierdzi propozycję Króla Hillmara.
Król spojrzał na córkę niczym wybudzony z głębokiego snu. Machnął zniecierpliwiony ręką, jakby odrzucając jej słowa.
- Więc tyle warte jest dla ciebie życie twoich poddanych?! - krzyknęła, wiedząc że nie ma już nic do stracenia. - Ot, machnięcie ręką? Przyznaj, że dostęp do morza jest tylko zasłoną dymną dla tej wojny. Powiedz, co od zawsze było jej powodem!
- Enarze, proszę, odprowadź Księżniczkę i naszego gościa - rzekł tylko Król. Jednak, zapewne nieświadomie, spojrzał jeszcze raz na strój Laweny, a potem na Benena, po czym opuścił salę.

Teraz nie ma już żadnych wątpliwości czego pragnie mój ojciec... pomyślała rozczarowana i zła. Zła była jednak przede wszystkim na samą siebie. Po pierwsze dlatego, że naiwnie liczyła na szansę nakłonienia ojca do zakończenia wojny, a po drugie iż, jak właśnie zdała sobie sprawę, podała ojcu na tacy hillońskiego czarodzieja, Księcia Benena.
- Wyprowadzić ich - jęknął Enar, który wciąż próbował zatamować krew obficie płynącą mu z nosa.
Strażnicy wyprowadzili Benena, ale zawahali się, podchodząc do Księżniczki. W końcu jeden z nich zwrócił się do niej z zakłopotaniem.
- Wasza Wysokość...
W jego spojrzeniu Lawena wyczytała nadzieję, że nie będzie musiał się z nią szarpać.
Rzuciła jeszcze drwiące spojrzenie Enarowi i ruszyłą do wyjścia. Może i było to zachowanie niegodne księżniczki oraz generała, ale nie żałowała tego ciosu.

Trzy KrólestwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz