Rozdział dwudziesty ósmy - Garland

196 18 4
                                    

Wszyscy stali się nerwowi. Ponury nastrój ustąpił niepewności. W chwili gdy las hilloński stał się garlandzkim, drzewa nie dawały już schronienia, a były potencjalną zasadzką...
Lawena poczuła się teraz odpowiedzialna za Benena i jego ludzi. Byli wszak na jej terenie i nie chciała by cokolwiek im się stało.
Mimo że nie rozmawiała z rycerzami Księcia, nie spędzała z nimi czasu przy ognisku, zdążyła część z nich już nieco poznać podczas codziennych obserwacji.
Radogast, zazwyczaj wesoły i gadatliwy, większość podróży spędził zamyślony. Odzywał się jedynie, by wydać rozkazy swoim ludziom lub odpowiedzieć na pytanie Księcia. Lawenie zdawało się, że podchodzi do całej wyprawy bardzo sceptycznie. Bynajmniej nie dodawało jej to otuchy.
W oddziale znalazł się również Barwin, prawa ręka Radogasta. Był małomówny i zawsze poważny. Widać było, że cieszy się autorytetem wśród pozostałych rycerzy. Podobno jego rodzina pochodziła z Trzeciego Królestwa. Nie przeszkadzało to jednak Hillończykom, by traktować go jak jednego ze swoich.
Braci Ibora i Sigurda już znała. Miała wrażenie, że byli oddziałowymi śmieszkami. Lawena nie raz słyszała jak ich sprośne dowcipy wzbudzały ataki śmiechu wśród mężczyzn.
Pozostałych imion nie usłyszała i nie zamierzała o to zabiegać. Tak, jak powiedziała Benenowi, może nie byli już zaciekłymi wrogami, ale nie uważała, by stali po tej samej stronie. W każdym razie jeszcze nie. A póki tak było, wolała trzymać hillońskich rycerzy na dystans.

                                                                     ***

Gdy następnego ranka wyjechali z lasu na garlandzką równinę, Benen wiedział, że to jest ten moment. Moment, w którym muszą pójść różnymi drogami.
Jego ludzie zatrzymali się, planując wykorzystać ten moment na krótki odpoczynek. Jednocześnie dawali mu możliwość pożegnania się z Księżniczką.
Benen zsiadł z konia i spojrzał na Wschód. W oddali majaczył zarys Puszczy, wzdłuż której planował ruszyć do Bronon.
Nie powiedział Lawenie o swoich zamiarach pozyskania zbrojnego wsparcia Trzeciego Królestwa. Miał zwyczajnie nadzieję, że nie będzie ono potrzebne. Tak samo jak Księżniczka przeczuwał jednak, że wydarzenia mogą nie potoczyć się po ich myśli. Mimo że podzielali swoje obawy, nie chciał by Lawena znała szczegóły jego wizyty w Bronon; na wypadek gdyby, zmuszona dokonać wyboru, stanęła po stronie ojca.
- Czego tak wypatrujesz w tej Puszczy?
Benen, pogrążony w myślach, nie zauważył gdy Lawena zsiadła z konia i stanęła obok.
- Wciąż się zastanawiam czy nie powinniśmy ci jeszcze przez jakiś czas towarzyszyć w drodze na Północ i odbić na Wschód nieco później...
- Nie - odpowiedziała stanowczo Księżniczka. - Byłoby to igranie z losem. A ja mam już dosyć przelewu krwi, niezależnie czy to krew garlandzka czy hillońska.
Powoli ruszyli przed siebie, prowadząc konie. Benen wiedział, że jego ludzie wkrótce zaczną się niecierpliwić, jednak chciał przedłużyć ten moment pożegnania. Gdy oddalili się już znacznie od pozostałych rycerzy, zatrzymał się.
- Gotowa?! - zapytał. Nie był pewny czy w ten sposób próbuje dodać otuchy Księżniczce czy sobie.
- Przez ostatnie tygodnie o niczym innym nie marzyłam, jak ponownie zobaczyć te łąki i równiny... teraz jednak...
- Gdzie jest Lawena, którą poznałem? - Książę wtrącił, słysząc jej wahanie. - Gdzie ta pewna siebie i uparta wojowniczka?
- Też sobie zadaję to pytanie... Mam nadzieję, że gdzieś tu jest i że nie została na zamku w Hillonie... - Lawena zamyślona pogłaskała chrapy jego konia, który stanął tak, że zasłonił ich przed widokiem i tak już oddalonych rycerzy.
Zdziwiła się, gdy Benen wyciągnął z sakwy jej miecz i przytroczył go do jej siodła. Po czym, korzystając z tej chwili prywatności, odgarnął Lawenie kosmyk włosów z twarzy, jak to zrobił kilka dni wcześniej. Oparł obie dłonie na jej ramionach.
- Fakt, że pragniesz zakończyć wojnę, że masz przyjaciół wśród Hillan, nie znaczy, że straciłaś ducha walki. Ja wciąż widzę tę samą upartą i pewną siebie Księżniczkę. Mam tylko nadzieję, że nie użyjesz tego miecza przeciwko mnie - dodał żartobliwie.
Lawena przysunęła się jeszcze bliżej do Księcia tak, że ich ciała stykały się. Mimo iż była wysoka, on zawsze nieco nad nią górował. Stanęła więc na palcach i ostrożnie pocałowała go. Benen, zaskoczony, zawahał się tylko przez moment, po czym odwzajemnił pocałunek. Wszak od dłuższego czasu miał na to przemożną ochotę.
Konie stały cierpliwie, zasłaniając ich przed widokiem ciekawskich oczu. Przychylni świadkowie tej chwili, która i tak nie mogła trwać długo. Lawena zarzuciła Benenowi ramiona na szyję, a on objął ją w pasie. Zdawało się, że jedno czekało aż to drugie się odsunie...
Gdy usłyszeli zbliżających się jeźdźców, niechętnie przerwali pocałunek. Benen pomyślał, że jego ludzie musieli się już bardzo niecierpliwić.
Wciąż ukryty za końskim grzbietem przed widokiem pozostałych oparł czoło o czoło Laweny. Wydawała się lekko oszołomiona pocałunkiem, ale oczy błyszczały jej wesoło.
- Do zobaczenia w kr...
- Odsuń się od niej! - dobiegł ich ostry głos. Książę od razu zrozumiał, że nie jest to głos żadnego z jego ludzi.
Benen i Lawena zaskoczeni odsunęli się nieznacznie od siebie i jednocześnie spojrzeli ponad grzbietem konia na nadjeżdżających jeźdźców.

Trzy KrólestwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz