Rozdział dwudziesty czwarty - Porozumienie

207 20 6
                                    

Lawena miała wielką chęć na codzienną potyczkę z Radogastem, ale czuła, że Hillończyk może nie mieć ochoty jej widzieć. Swoją wczorajszą ucieczką narobiła niezłego zamieszania, nie wspominając już o tym, że poturbowała jednego z jego ludzi.
Mimo że siedzenie w słońcu na tarasie i wsłuchiwanie się w szum morza było przyjemne, po jakimś czasie stało się zwyczajnie nudne. Ruszyła więc na poszukiwanie Radogasta.

Z zadowoleniem stwierdziła, że czeka na nią jak co dzień.
- Proszę bardzo, oto pojawia się nasza niedoszła uciekinierka! - zawołał z ironią, patrząc na nią z byka. Lawena zauważyła jednak wesołe iskierki w jego oczach.
- Masz szansę się odegrać...
- To właśnie zamierzam zrobić, Księżniczko!
- A jak czuje się twój człowiek? - zapytała nieśmiało. - Ten, który wczoraj... uderzył się w głowę.
- Mniemam, że masz na myśli Wolfganga, którego zdzieliłaś wiadrem?
Lawena kiwnęła nieznacznie.
Radogast spoważniał i rzucił jej kij.
- Przez następne kilka dni nie obejdzie się bez potężnego bólu głowy, ale będzie żył... - odrzekł i od razu zaatakował ją z półobrotu.
Lawena spodziewała się tego i z szelmowskim uśmiechem bez trudu odparła atak.
Przez minione kilka dni, podczas których codziennie ze sobą walczyli, Lawenie udało się poznać mocne i słabe strony Radogasta jako przeciwnika. Tych słabszych było naprawdę niewiele, ale przez następną godzinę starała się właśnie na nich skupić. Zauważyła, że on również wyczuwa już jej styl walki i zmusza ją do pozycji, w których Lawena zwyczajnie nie czuła się dobrze. Oprócz tego, mimo iż zawsze starała się to ukryć, po pewnym czasie intensywnej potyczki, zwyczajnie zaczynała utykać. Złościła ją ta słabość, bo było to coś, nad czym nie mogła panować. Do tego widziała, że nie uszło to uwadze Radogasta.
- Kto wygrywa? - Usłyszeli nieopodal głos Benena.
Nie odwracając się jednak w jego stronę, odpowiedzieli jednocześnie.
- Ja!
- Ja!
Lawena i Radogast spojrzeli na siebie, dysząc ciężko. Po takim wyzwaniu Księżniczka nie zamierzała odpuścić.
- Dzięki obecności Księcia - szepnął do niej Radogast - mogę już być pewny wygranej. Nikt nie rozprasza cię bardziej niż on...
Lawena poczuła jak jej policzki pokrywają się szkarłatem. Co gorsza Radogast również to zauważył. Wkurzona uderzyła go kijem w brzuch, wiedząc, że to nieczyste zagranie. Hillończyk wypuścił całe powietrze z płuc, nie spodziewając się takiego ciosu, i cofnął o kilka kroków. Lawena wykorzystała sytuację i, robiąc pełny obrót, zamachnęła się kijem, celując w bok Radogasta. Ten jednak zdążył sparować cios, po czym szybko zaatakował Lawenę, trafiając dolną częścią kija w jej bok. Gdy tym razem ona cofnęła się o kilka kroków, Radogast zamachnął się i, atakując z półobrotu, mierzył w jej prawe udo. W ostatniej chwili jednak zawahał się. Lawena zrozumiała, iż zdał sobie sprawę, że właśnie w to miejsce została trafiona zatrutą strzałą. Momentalnie wykorzystała to wahanie, blokując jego kij i podcinając Radogasta swoim. Usiadła na Hillończyku okrakiem i dumna przyłożyła mu kij do gardła.
- Czyżbyś dał się rozproszyć? - szepnęła, na co Radogast zaśmiał się w głos.
- Ekhm...- Książę przypomniał im o swojej obecności.
Oboje spojrzeli w bok na Benena. Obserwował ich zakłopotany. Radogast również wydał się speszony. Lawena dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak muszą wyglądać. On leży na ziemi, śmiejąc się, a ona siedzi na nim... Wstała szybko i podała mu rękę.
- Widzę, że nie nudziłaś się, Księżniczko, podczas mojej nieobecności? - Benen zapytał z uśmiechem.
Uśmiech ten wydał się Lawenie szczery, więc trochę jej ulżyło. Dlaczego przejmuję się tym, co pomyśli Książę? zastanowiła się w duchu.
- Pamiętałem, że mówiłaś jak Księżniczka świetnie wywija mieczem - zagadnął Radogast. - Nadarzyła się okazja, by to zweryfikować. Znasz mnie, nigdy nie odwracam się od wyzwania i od dobrej zabawy.
Lawena miała wrażenie, że, mimo iż wypowiedziane w lekkim tonie, słowa Radogasta brzmią jak tłumaczenie się... W sumie nic dziwnego... pomyślała. Jeśli Radogast uważa, że coś łączy jego przyjaciela ze mną, mógł czuć się w obowiązku wytłumaczyć, dlaczego przytulamy się na zamkowym dziedzińcu.
Radogaście, dziękuję za przyjemną potyczkę i za oszczędzenie mojego uda. A teraz pójdę do stajni i sprawdzę jak się mają zwierzęta po wczorajszym pożarze...
- Tak, pożar - westchnął teatralnie Radogast. - Tajemnicza sprawa.
Lawena ruszyła w stronę stajni. Normalnie byłaby wściekła na Hillończyka za aluzje do jej nieudanej ucieczki, ale po obietnicy złożonej przez Benena dzisiejszego ranka, nic nie mogło zepsuć jej humoru.
Gdy nie znalazła Filipa w stajniach, zajęła się końmi. Od razu zauważyła, że pojawił się nowy lokator. Rozpoznała w nim konia Księcia. Podeszła do czarnego rumaka, który prychnął radośnie na jej widok.
- Cześć koniku... - szepnęłą. - Czy to ty tak pędziłeś, by dowieźć Księcia na czas? Powinnam być na ciebie zła. - Dotknęła czołem jego aksamitnych chrap. - Ale jak mogłabym się gniewać na takiego przystojniaka?
Koń parsknął, jakby zadowolony z pochlebstwa.
Lawena zabrała się za szczotkowanie jego sierści, która po chwili zaczęła błyszczeć. W pewnym momencie koń zastrzygł uszami, nasłuchując.
Lawena nasłuchiwać nie musiała, czuła, że Benen jest blisko.
- Umęczyłeś biedaka tym szaleńczym pędem - odezwała się pierwsza, jeszcze zanim go zobaczyła.
Benen pojawił się po chwili w wejściu do boksu. Podszedł do swojego konia i czule poklepał go po boku.
- Wiedziałem, że da radę.
Lawena uśmiechnęła się lekko i zaczęła nasypywać paszę dla zwierzęcia.
- To raczej nie jest zajęcie dla księżniczki - stwierdził Benen, obserwując ją.
- W tym sęk, Książę. Księżniczką jestem tylko dlatego, że moim ojcem jest król. - Spojrzała mu poważnie w oczy. - Ale ty o tym dobrze wiesz - dodała ciszej.
- Wiem.
- Tak naprawdę dopiero tutaj wśród kurzu i zapachu koni, w końcu poczułam się trochę bardziej sobą.
- Ja też lepiej czuję się za murami zamku niż wewnątrz nich - stwierdził Benen.
Przez chwilę stali w milczeniu, głaszcząc konia. I ponownie Lawena poczuła to napięcie między nimi, tę więź...
- Wiesz... Duana zapytała mnie dzisiaj, co zrobię, gdy nastanie już pokój - powiedziała, by przerwać milczenie. - Jaka jest pierwsza rzecz, którą pragnę uczynić.
- I o czym pomyślałaś? - Benen wydawał się bardzo zaciekawiony odpowiedzią.
- Nic nie przyszło mi w tamtym momencie do głowy - odpowiedziała Lawena zamyślona. Zerkając na Księcia, dodała - widzę, że ty również bezskutecznie starasz się znaleźć odpowiedź na to pytanie.
- I co to o nas mówi, Laweno...?
Oboje pogrążeni we własnych myślach, próbowali znaleźć odpowiedź.
Po chwili ciszę przerwały czyjeś kroki.
- Pięknie razem wyglądacie. - Usłyszeli za sobą głos Filipa. Starzec momentalnie oddalił się, mamrocząc jeszcze pod nosem - ależ byłoby to wspaniałe zakończenie, gdyby ten związek połączył oba Królestwa w pokoju...
Benen zaśmiał się nerwowo na te słowa. Lawenie słowa starca dały jednak do myślenia.
- Myślisz, że właśnie o to może chodzić twojemu ojcu?
- Nie, oczywiście, że nie... - Benen początkowo pewny, zawahał się po chwili - Tak sądzę...
- Poznałam już trochę Hillmara i wydaje mi się człowiekiem, który wciąż ukrywa jakieś intencje, jakieś plany, znane tylko jemu.
- Zauważyłaś to po kilku rozmowach z nim? - zdziwił się Benen. - Mi zajęło to całą młodość. - Zaśmiał się.
Wtem z zamkowego dziedzińca dobiegły ich odgłosy jakiegoś zamieszania.
- Czyżby moi ludzie tak szybko wrócili? - zdziwił się Benen.
- Książę...! - Ktoś wzywał Benena. W głosie tym dało się słyszeć strach.
Książe rzucił Lawenie pospieszne spojrzenie i bez słowa wybiegł ze stajni. Nie czekając długo, Lawena ruszyła za nim. Na dziedzińcu zobaczyła Lassego. Chłopak właśnie zaskakiwał z konia i biegł ku Benenowi.
- Ścigają... ścigają nas... - wysapał.
- Spokojnie, Lasse. - Benen chciał by chłopak złapał oddech. Wyglądał na wycieńczonego.
- Garlanie, Panie...
- Ilu?
- Niewielu, ale są wypoczęci, a nasi po wielodniowej podróży padają z nóg, podobnie jak konie. Długo ich nie utrzymają.
- Radogast! - zawołał Benen, rozglądając się za przyjacielem.
Ten po chwili zjawił się na koniu, prowadząc za uzdę drugiego wierzchowca dla Księcia. Lawena zauważyła, że przy bramie czeka już około dwudziestu rycerzy, gotowych wyruszyć w każdej chwili. Ponownie zadziwiła ją czujność i dyscyplina Hillan.
- Lasse świetnie się spisałeś - zawołał Benen dosiadając konia - a teraz odpocznij.
- Z całym szacunkiem, Książę, ale nie ma mowy! - zawołał chłopak. - Dajcie mi nowego konia! - krzyknął do towarzyszy.
- Lasse...
- Panie, tylko ja znam dokładne położenie naszych ludzi. Stracicie tylko czas, jeśli nie pojadę z wami.
Benenowi zabrakło argumentów, zresztą Lasse nawet nie czekał na jego pozwolenie. Biegł w stronę pozostałych rycerzy, którzy szykowali już dla niego konia.
Książę rzucił jeszcze Lawenie ostatnie spojrzenie. Popatrzyła na niego pytająco, bo zdawało jej się, że chciał jeszcze coś powiedzieć.
Gdy rycerze wyjeżdżali już przez bramę, Lawena zauważyła Duanę wbiegającą na dziedziniec.
- Lasse!? - dziewczyna zawołała zdziwiona.
Lasse zawrócił na moment konia i uśmiechnął się szeroko do dziewczyny. Posłał jej jeszcze całusa, po czym spiął konia i popędził za towarzyszami.
Duana pokręciła z uśmiechem głową.

Trzy KrólestwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz