Jakże nie miał ochoty na tę podróż! Jeszcze kilka tygodni temu rwałby się do niej, ale teraz, wiedząc, że zostawia w zamku zawziętą Księżniczkę i upartego Króla, pragnął zawrócić konia. Nie miał pojęcia, co zastanie po powrocie. Była to sytuacja, której nie dało się kontrolować, a takich nie znosił najbardziej.
Gdy poprzedniego wieczoru rozmawiał z ojcem, ten wydawał się zupełnie nie przejmować nastrojem Księżniczki i jej chęcią ucieczki. Benen wierzył, że Lawena dotrzyma danego mu słowa, szacował również, że sam wróci przed upływem tych czterech tygodni. Nie był jednak pewien, co dokładnie zamierzał ojciec. Jedno było pewne, Hillmar świetnie się bawił zaistniałą sytuacją...
- Nie obawiaj się, synu - zagadnął Król, widząc niezadowolenie Księcia. - Dam sobie radę z Księżniczką.
- Martwię się raczej, ojcze, czy Księżniczka da sobie radę z Tobą...
Hillmar tylko machnal reką na te słowa, po czym zmienił temat.
- Twój wyjazd jest konieczny. Jeśli wiadomość, którą przywieźli Ibor i Sigurd z Bronon, jest prawdziwa, nie mamy czasu do stracenia. Musimy przypieczętować sojusz, zanim Garland zrobi kolejny ruch.Dzień wcześniej posłańcy wysłani do Bronon, przywieźli wieści. Były one po myśli Króla i Księcia; Bronon było skore do sojuszu z Hillonem. Jak się okazało jednak, czas naglił. Dzień przed przybyciem hillońskich posłańców, Rada Bronon spotkała się z jednym z garlandzkich generałów, który przybył do Trzeciego Królestwa również badając możliwości ewentualnego sojuszu.
Ani Hillon, ani Garland nie przedstawili Bronon warunków owych sojuszów. Benen podejrzewał nawet, że Garland jedynie próbuje wybadać Radę Bronon, zorientować się czy nie spiskują już z Hillmarem, a na sojuszu im nie zależy. Były to jednak tylko jego spekulacje i wolał nie odkładać podróży i ryzykować, że się nie spełnią.Westchnął zniechęcony, spojrzał ostatni raz na zamek i ruszył drogą, która miała doprowadzić go do Trzeciego Królestwa.
***
Od kiedy Książę wyjechał, Duana tylko raz pokazała się w komnacie Laweny, by wyciągnąć ją na spacer po zamkowych ogrodach. Gdy następnego dnia Lawena nie doczekała się dziewczyny, co z pewnością wynikało z knowań Hillmara, postanowiła sama zorganizować sobie czas. Wciąż pamiętała o książce, którą znalazła w bibliotece, ale obawiała się ją otworzyć.
Chwilę zajęło jej odnalezienie tomu, wszak wszystkie regały zdawały się takie same. Gdy w końcu ujrzała Hillońskiej magii początki, stwierdziła z zadowoleniem, że nikt jej w międzyczasie nie ruszał.
Usiadła w tym samym fotelu co ostatnio i zagłębiła się w lekturze. Miała nadzieję dowiedzieć się czegoś o zdolnościach swojej matki i jej rodziny, lecz po kilku pierwszych stronach miała jeszcze więcej wątpliwości niż przed otwarciem książki. Początki opisywały źródła hillońskiej magii. W niektórych rodzinach były one wrodzone i tutaj autor wymienił rodzinę królewską i kilka pomniejszych rodów, między innymi Lonanów, ród jej matki. Mój ród, pomyślała Lawena. Autor dodaje, że z upływem lat, w kolejnych pokoleniach umiejętności magiczne są coraz słabsze, jednak potomkowie tych rodów, odpowiednio szkoleni od młodych lat, zawsze odnajdują w sobie moce...
Te słowa zdziwiły Lawenę. Od dziecka mówiono jej, że jest 'oporna' na magię, że nie ma w sobie zdolności matki. Ilena powtarzała to wszak wielokrotnie. Lawena pamiętała jak początkowo spotykało się to z wielkim rozczarowaniem Ansgara, które z czasem przerodziło się w obojętność. Ta obojętność dotyczyła nie tylko braku zdolności magicznych córki, ale przede wszystkim samej Księżniczki.
Wróciła do lektury. Kolejny rozdział mówił o rodzajach mocy hillońskich. Te najpotężniejsze, te wrodzone, wywodziły się z natury. I tak, niektórzy czarodzieje potrafili władać powietrzem, wzbudzając wichury czy tornada, inni brali we władanie wodę, inni ogień lub skałę. Benen... pomyślała Lawena, przypominając sobie jak Książę potrafił siłą woli wydobyć skałę z ziemi lub jak poruszył mury twierdzy...
- Ciekawe czy musiał się tego nauczyć...? - szepnęła uśmiechając się przekornie.
- Benen był opornym uczniem. - Lawena usłyszała za sobą głos Hillmara. Zaskoczona podniosła się z fotela i lekko ukłoniła Królowi. Stał w drzwiach biblioteki i uśmiechał się do niej ciepło.
- Wasza Wysokość...
- Na szczęście magia zawsze przychodziła mu łatwo - kontynuował Hillmar jakby nigdy nic - w przeciwnym razie nie byłbym w stanie wiele go nauczyć.
- Łatwo? Swojego czasu byłam świadkiem, jak podniesienie jabłka siłą woli sprawiło mu kłopot.... - Lawena odpowiedziała z przekąsem.
Król zaśmiał się serdecznie na te słowa.
- Nikt nie jest idealny, moja droga.
Widziała dumę i miłość w oczach starca. Zdawało się, że dla Hillmara jego syn jest idealny. Czy i ona mogłaby liczyć na takie uczucie ze strony Ansgara, gdyby posiadała moce równe tym Benena...? Czemu znowu o tym myśli? Wszak już dawno porzuciła wszelkie nadzieje na zdobycie miłości ojca. Starając się odepchnąć od siebie wspomnienia, spojrzała na Króla i stwierdziła, że przygląda jej się z ciekawością. Postanowiła wykorzystać tę sposobność i zmieniła temat.
- Czy twoją obecność tutaj, Królu, mam rozumieć jako chęć rozmowy na temat przyczyn mojego porwania?
Hillmar zamknął za sobą drzwi do biblioteki i powoli ruszył w stronę regałów pełnych książek. Pobieżnie przeczytał kilka tytułów, po czym zwrócił się do Księżniczki.
- Czy Początki przypadły ci do gustu?
Lawena westchnęła. Czyli to jeszcze nie ten moment, pomyślała.
- Tak, bardzo. Chociaż, przykro mi to stwierdzić, mylą się w niektórych kwestiach.
Król zdziwiony uniósł brew.
- A w jakich to kwestiach?
- Autor twierdzi mianowicie, że dziecko wywodzące się z rodu obdarzonego mocami magicznymi można tych mocy nauczyć, nawet jeśli nie wykazuje ich w młodych latach. Cóż, ja jestem najlepszym przykładem na to, że teoria ta jest błędna.
- A! - odpowiedział tylko Hillmar.
- Jak wiesz, mimo starań matki, nigdy nie posiadłam żadnej z mocy hillońskich, nigdy... Lawena przerwała, widząc minę Króla. - Coś cię bawi, Wasza Wysokość?
- Ciekawe jak zaczynamy wierzyć w pewne informacje, jeśli tylko wystarczająco długo się je nam powtarza... - Hillmar uśmiechnął się ciepło do Laweny, co bardzo ją rozdrażniło.
Czuła, że Król znowu zaczyna odbiegać od sedna. Pomyślała o historii chłopców, którą opowiedziała jej Duana, a potem Benen i jak wszyscy Hillanie zaczęli wierzyć, że stoi za nią jej ojciec. Założyła, że nie o tę historię chodzi w tej chwili Hillmarowi.
- Wiesz, moja droga, to, co pomija ta książka to kwestia uśpienia mocy w dziecku i co zrobić by te moce się w nim nie przebudziły.
- A czemu ktoś chciałby zrobić coś takiego? - niechętnie zapytała Lawena.
- By zwyczajnie chronić dziecko - odpowiedział spokojnie Hillmar. - Dziecko posiadające moce magiczne może stać się niebezpiecznym narzędziem, gdy jest pod wpływem nieodpowiedniego dorosłego... - przerwał i z oczekiwaniem spoglądał na Lawenę.
Księżniczka westchnęła. Czy ten człowiek kiedykolwiek mówi coś wprost? Od razu zrozumiała, że Hillmar mówi o niej i jej rodzicach, ale postanowiła nie dawać mu tej satysfakcji.
- Cóż, przeczytałam dopiero kilka rozdziałów, więc nie mogę jeszcze stwierdzić o czym nie mówi ta książka - odpowiedziała wymijająco. - A teraz, jeśli Wasza Wysokość wybaczy, udam się na krótki odpoczynek. Długie siedzenie w fotelu w tej samej pozycji nie służy mojej nodze.
Król tylko uśmiechnął się ze zrozumieniem. Lawena wyszła z biblioteki, zabierając książkę ze sobą.
CZYTASZ
Trzy Królestwa
Fantasy'Walczycie od tak wielu lat, że już dawno pogubiliście się w swoich motywach i pobudkach. Walczycie tylko po to by walczyć, nie mając już nawet celu przed oczami.' Królestwa Garlandu i Hillonu są w stanie wieloletniej wojny, która pochłania kolejne...