Rozdział szesnasty - Goście

181 18 0
                                    

- Zły moment wybrała Duana na tę nadmorską wycieczkę - westchnął Radogast. Widząc, że Książę wciąż pogrążony jest w swoich myślach, dodał głośniej - gdyby tak jutro wybrały się na taką przechadzkę, byłoby nam to znacznie bardziej na rękę.
Benen spojrzał na przyjaciela, jakby starając się zrozumieć jego słowa.
- Hmmm... trudno, stało się - skwitował, patrząc za oddalającą się Barbro.
Doniosła im właśnie, że Garlanie tropiący Lawenę, są już tylko o dzień drogi od zamku.
- Wiedzą, że ich obserwujemy - dodała na koniec niezadowolona.
- I wciąż idą naprzód? - zapytał zdziwiony Radogast, na co Barbro odpowiedziała jedynie skinieniem.
- Nie przychodzą tu walczyć - stwierdził Benen. Stali na murach, patrząc na Północ. Gdzieś tam grupa Garlan zbliżała się do zamku. - Będą starali się negocjować uwolnienie Księżniczki. - Benen nie miał teraz ochoty zastanawiać się, jak zakończy się to spotkanie. - Wyruszamy z samego rana. Oprócz oddziału Barbro weźmiemy pięćdziesięciu naszych.
- Co robimy z Księżniczką kręcącą się po zamku? - Radogasta jak zwykle bawiły komplikacje.
- Musimy się upewnić, że jutro pozostanie w swojej złotej klatce... Porozmawiam z Duaną, a ty poinformuj strażników o naszych planach. - Benen przypomniał sobie lochy, które dwa dni wcześniej pokazał Lawenie. O ile łatwiejsze byłoby jego życie, gdyby Księżniczka była w nich zamknięta...


Dokładnie ta sama myśl naszła go następnego wieczoru, gdy ujrzał Lawenę biegnącą ku niemu przez zamkowy dziedziniec. Widział oburzenie i wściekłość na jej twarzy. Z pewnością reakcja ta była spowodowana widokiem jej rodaków w liczbie dziewięciu, dziesiąty padł od hillońskiej strzały, gdy miast negocjacji, zapragnął powojować mieczem, wprowadzanych właśnie przez ludzi Benena na zamkowy dziedziniec.
- A wszystko szło tak gładko... - szepnął pod nosem.
Tak, jak się spodziewał, Garlanie nie byli szczególnie zaskoczeni na widok otaczających ich w przeważającej liczbie Hillan. Jeden z nich, Benen pamiętał go ze spotkania na polanie podczas pierwszej próby ucieczki podjętej przez Lawenę, podjechał powoli do Benena.
- Przyjechaliśmy po Księżniczkę Lawenę - od razu przeszedł do rzeczy.
Benen przyglądał mu się przez dłuższą chwilę.
- Księżniczka jest pod opieką Króla Hillmara - odpowiedział z ociąganiem. - Została ranna w walce i potrzebuje czasu, by dojść do siebie.
- Wydawała mi się całkiem zdrowa, gdy widziałem ją ostatni raz, chwilę przed tym nim uwięziłeś ją, Panie, w skalnej klatce...
- Obawiam się, że tamto wydarzenie pogorszyło jej stan.
- W takim razie poczekamy tutaj, aż Księżniczka wydobrzeje i będzie mogła wrócić z nami do Garlandu.
- Obawiam się również, że niebezpiecznym by było przebywać dłuższy czas w tych lasach. Jest was wszak coraz mniej. - Benen spojrzał na jednego z Garlan przebitego strzałą i leżącego u stóp swojego konia. - Dlatego musimy nalegać, byście także skorzystali z naszej gościny...

I tak dziewięciu garlandzkich zwiadowców posłusznie zsiadło z koni, oddało miecze i ruszyło do zamku. Benen był przekonany, że oto jeden z jego problemów jest już prawie rozwiązany. Dopóki Lawena nie postanowiła ponownie wyrwać się ze swojej złotej klatki.

                                                                                     ***

Nie chciała przyznać tego przed sobą, ale właśnie miło spędzała czas. Od kilku godzin przebywały z Duaną w zamkowej bibliotece otoczone książkami. Siedziały w wielkich starych fotelach; Duana zajęta pochłanianiem kolejnych tomików poezji, Lawena czytała właśnie Historię Hillonu, pod ręką mając również Dwieście lat hillońsko-garlandzkich stosunków handlowych i Hillońskiej magii początki. Największe zainteresowanie budziła w niej ostatnia pozycja, jednocześnie jednak odczuwała lęk przed tym, czego mogłaby się z niej dowiedzieć. Książka leżała więc wciąż nietknięta.
Lawena przerwała lekturę i zerknęłą na Duanę. Oczywistym było, że dziewczyna dostała zadanie od Hillmara, by zabawiać Księżniczkę. Zdawała sobie sprawę, że Hillmar ma w tym swój ukryty zamiar. Jak dotąd widziała Króla tylko pierwszego dnia, lecz nie mogła pozbyć się uczucia, że świadom jest każdego jej kroku. Z pewnością Duana była jego informatorem. Nie przeszkadzało to jednak Lawenie; lubiła towarzystwo dziewczyny. Chyba dlatego, że tak bardzo różniły się od siebie. Duana reprezentowała pewien styl życia czy sposób myślenia, który był Lawenie nieznany, jednocześnie wielce ją intrygował.
Obiad przyniesiono im również do biblioteki. Lawena zastanawiała się, czy na tym polega bycie księżniczką? Spędzanie całych dni na nie robieniu niczego? Wciąż obolałą nogę położyła na specjalnie przyniesionym dla niej stołku. Przymknęła oczy, przypominając sobie swoje dni w zamku ojca; rzadko bywała w bibliotece. Nie dlatego, że była ona uboższa niż ta hillońska, a była, ale dlatego, że wszystkie godziny poświęcała na treningi z Haganem. Ależ brakuje mi mojego miecza, pomyślała rozżalona.
Z zamyślenia wyrwała ją... cisza. Duana od dłuższej chwili nie przewróciła strony swojego tomiku. Lawena zerknęła na nią spod przymkniętych powiek. Dziewczyna wpatrywała się w trzymaną przez siebie książkę, co jakiś czas zerkała jednak na wypalającą się świecę lub w stronę okna.
- Czyżby znudziła cię poezja, Duano? - zapytała Lawena z niedowierzaniem.
Dziewczyna rzuciła jej nerwowe spojrzenie, które zdziwiło Lawenę.
- Nie, skądże! - zawołała tamta, siląc się na uśmiech. - Zamyśliłam się - dodała, wracając do lektury.
To wystarczyło, by Lawena nabrała podejrzeń. Zbliżał się już wieczór. Spędziły w bibliotece długie godziny... Duana nalegała, by tu przyszły i by wśród książek zjadły posiłek.

Czyżby chciała mnie tu z jakiegoś powodu przetrzymać? Lawena ponownie spojrzała na Duanę i także tym razem przyłapała ją na nerwowym zerkaniu w okno. Coś się tam dzieje... lub ma się wydarzyć!
Lawena podniosła się gwałtownie, chcąc zbadać reakcję Duany. Nie był to najlepszy pomysł, gdyż noga przypomniała jej o wczorajszej nierozsądnej wyprawie. Osiągnęła jednak efekt, którego się spodziewała; Duana spojrzała na nią przestraszona.
- Już nie chcesz czytać?
- Ależ skąd! Chcę tylko nieco rozprostować nogi - odpowiedziała Lawena i ruszyła powoli w stronę okna.
- Czytałaś może kiedyś Hillońskie opowieści nocną porą?! - zawołała Duana, zbyt entuzjastycznie jak na gust Laweny.
- Nie - odpowiedziała Księżniczka, zerkając przez okno. Ku jej rozczarowaniu było z niego widać zaledwie daleki kraniec zamkowego dziedzińca i kawałek bramy.
Duana pospiesznie wstała z miejsca i zaczęła buszować wśród regałów.
- Co powiesz na to - zagadnęła po chwili, wyłaniając się ze sfatygowanym tomiskiem - byśmy poprosiły o przyniesienie wina i wieczerzy i zrobimy sobie noc z duchami?

Każda sposobność dobra na odwrócenie uwagi strażnika, pomyślała Lawena.
- Wspaniały pomysł.

Pół godziny później strażnik wprowadził służących z tacami. Znudzony wielogodzinną wartą pod drzwiami biblioteki, postanowił nadzorować rozstawianie jedzenia, jednocześnie zamieniając kilka słów z Duaną. Widząc, że za drzwiami nie ma drugiego strażnika, Lawena nie wahała się ani chwili. Wiedziała, że i tak ją dogonią. Noga wciąż była obolała i zesztywniała po poprzednim dniu, do tego wciąż nie czuła się pewnie przemieszczając się po niekończących się zamkowych korytarzach. Chciała tylko dotrzeć na dziedziniec. Czuła, że dzieje się tam coś, co próbują przed nią ukryć.
Gdy tylko dopadła schodów, usłyszała za sobą spanikowany głos strażnika.
- Księżniczko!
Nawet się nie odwróciła. Zbiegła po schodach ignorując ból w nodze. Po drodze nie spotkała nikogo, kto by próbował ją zatrzymać. Kolejny dowód na to, że coś się dzieje na zewnątrz, pomyślała, popychając drewniane drzwi prowadzące na dziedziniec.
Panowało tam spore zamieszanie, więc zajęło jej chwilę by pojąć, na co patrzy. Gdy w końcu rozpoznała jasne stroje prowadzonych jeńców, zdziwienie zaczęło mieszać się w niej ze wściekłością.
- Wszak oni mieli odjechać! Co tutaj robią?! - szepnęła.
Ciemna sylwetka jeźdźca górowała nad jeńcami. Od razu rozpoznała Benena i ruszyła ku niemu. Po wyrazie jego twarzy zrozumiała, że nie spodziewał się jej tu zobaczyć. Więc to na jego rozkaz Duana przetrzymała ją w bibliotece...
- Nie wystarczy ci, że porwałeś mnie!? - krzyknęła. - Musisz jeszcze porywać garlandzkich rycerzy?
- Sami tu przyjechali, Księżniczko - odparł niechętnie Benen.

Trzy KrólestwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz