Rozdział piąty - W Hillonie

244 18 1
                                    

- No to się wpakowałeś - stwierdził Radogast, gdy Lawena zniknęła za bramą zamku.
- Poczekaj aż odzyska siły... - dodał zrezygnowany Benen. Gdy Radogast zdziwiony podniósł brew, Książę dodał. - Wszak ona w każdej chwili gotowa jest podjąć próbę ucieczki. Widzę jak obserwuje oddziały, jak bada swoje położenie...
- W takim razie należy związać naszego gościa lub przykuć do łóżka - westchnął Radogast, a gdy Benen rzucił mu niezadowolone spojrzenie, przyjaciel dodał już ze śmiechem - No co?! Niektóre to lubią!
- Wątpię, by nasza Księżniczka - wojowniczka do tej grupy należała. Obstawimy ją po prostu strażą. Im lepiej się będzie czuła, tym więcej strażników będzie się obok niej kręcić.

                                                                           ***

Następnego ranka Lawena stwierdziła, ku wielkiej uldze, że nie ma już gorączki, a ból w nodze ponownie jest tylko znośny. Mimo wszystko wstała ostrożnie i powoli podeszła do drzwi. Jej poruszania się nie można jeszcze było wprawdzie w pełni nazwać chodzeniem, ale mogła przemieszczać się o własnych siłach.

Powoli nacisnęła klamkę, spodziewając się, że drzwi będą zamknięte. Ustąpiły jednak, a całe jej ciało owionęło zimne poranne powietrze. Tak, jak pamiętała, drzwi prowadziły na krużganek, który ciągnął się przez wszystkie cztery ściany otaczające pokaźny dziedziniec wewnętrzny. Podobny krużganek znajdował się również piętro wyżej, przez co z punktu, w którym stała, roztaczał się ciekawy widok na życie zamku. Na dziedzińcu zauważyła Duanę i Pontusa zajętych ucieraniem kolejnych ziołowych mieszanek. Rycerze ostrzyli broń, oporządzali konie.

Zwierzęta od razu przyciągnęły jej uwagę. Wyglądało na to, że zamek nie miał stajni, w każdym razie nie w najbliższej okolicy. Konie stały więc pod zadaszeniem, nieopodal otwartej bramy. Lawena wyobraziła sobie jak wskakuje na jednego z nich i galopem wyjeżdża przez bramę. Gdy uśmiechnęła się na tę myśl, poczuła, że ktoś ją obserwuje. Na wyższym krużganku, po drugiej stronie dziedzińca, stał Benen. Przyglądał jej się zamyślony. Przez chwilę Lawena zastanawiała się czy Książę aby przypadkiem nie czyta jej w myślach. Nie słyszała jednak o takich magicznych umiejętnościach hillońskich czarodziejów. Niezależnie od tego i tak zdawał się rozumieć jej zamiary.
Szczęśliwie jeden z rycerzy podszedł do Księcia. Wyglądało jakby miał dla niego jakieś wieści, na które Benen czekał.
- Jest zimno. Wejdźmy do środka. - Duana podeszła do niej niezauważenie. - Musimy zorganizować ci jakieś cieplejsze ubrania. Zrobiło się chłodniej.
- Jeśli nie każesz mi nosić sukni, założę wszystko.
- Zapamiętam to - skwitowała Duana z uśmiechem.
Lawena weszła za nią do komnaty, udając, że nie zauważa strażników rozstawionych po obu stronach korytarza i bacznie ją obserwujących.

                                                                                   ***

Benen nie mógł się nadziwić jak Księżniczka zmieniła się przez te wszystkie lata. Gdy widział ją po raz ostatni jako piętnastolatkę, wydawała się niezmiernie dziecinna, skupiona na wszelkich kobiecych błahostkach, ale była wówcza szczęśliwa. Tego był pewien. Już wtedy widział, że Lawena odziedziczy urodę po matce. Wówczas przebijała się ona jednak nieśmiało i wciąż przytłumiona była urodą królowej. Dziewczyna nie zauważała tego jednak, zapatrzona w matkę. Podążała za nią krok w krok, traktując jak osobistego przewodnika przez życie. Musiały być bardzo blisko.
Teraz Księżniczka mogła mieć około dwudziestu pięciu lat i uroda matki w pełni w niej rozkwitła. Jej rysy nabrały jednak pewnej zaciętości, uporu. Benen zastanawiał się czy to rezultat wojny czy lat spędzonych pod skrzydłami ojca...

Z zamyśleń wyrwał go Lasse.
- Panie, mamy wieści o posłańcu. - Skłonił się.
Benen zauważył, że chłopak miał niewyraźną minę, co znaczyło, że Książę nie usłyszy tego, czego oczekiwał.
- Wejdźmy do środka - zaproponował. I tak robiło się zimno.
- Posłaniec przejeżdżał przez pobliską wioskę około siedmiu dni temu, Panie. Nikt jednak nie widział, by wracał.
Radogast dołączył do nich w chwili, gdy rycerz wypowiadał ostatnie zdanie. Benen spojrzał na niego.
- To znaczy, że może ponownie przejeżdżać tędy lada dzień.
- Lub że leży już w krzakach przebity garlandzkim żelazem - dodał sceptycznie Radogast.
- Lasse, weź pięciu ludzi i patrolujcie wszelkie możliwe drogi prowadzące z Bronon. Rozpuście też wici wśród ludności, że czekamy na tego posłańca.
Gdy drzwi się zamknęły, Radogast ponownie zwrócił się do Benena.
- Jak długo zamierzasz tu czekać...?
- Dajmy mu jeszcze kilka dni. Wiem, że sami wieziemy cenny ładunek, ale jestem gotów zmarnować te dwa, trzy dni, jeśli dzięki temu szybciej przechwycimy wiadomość i wyślemy posłańca ponownie w drogę. - Widząc sceptyczną minę przyjaciela, dodał - Radogascie, mamy szansę zaoszczędzić siedem, może dziesięć dni. Tyle czasu potrzebowałby posłaniec by pokonać drogę stąd do mojego ojca i z powrotem z kolejną wiadomością! Od tego może zależeć sojusz z Bronon...
Radogast spojrzał nerwowo przez okno.
- Nie cierpię siedzieć bezczynnie. Czuję jakbyśmy sami prosili się o kłopoty.
Benen nie odpowiedział. Rozumiał obawy Radogasta. Zgadzał się z nim! Ale musiał podjąć to ryzyko. Miał tylko nadzieję, że nie zapłacą za tę zwłokę zbyt wysokiej ceny.
Ich milczenie przerwało skrzypnięcie drzwi, gdy do sali weszła Duana.
- Przepraszam, że przeszkadzam, Książę - zaczęła dziewczyna zupełnie nie wyglądając jakby było jej przykro. Nie czekając na reakcję Księcia, kontynuowała - robi się chłodno i jeśli nie chcemy zafundować Księżniczce Lawenie zapalenia płuc, należałoby zapewnić jej cieplejszą odzież.
- Wybaczcie - przerwał Radogast - ale nie znam się na kobiecej garderobie. - Po czym ruszył do drzwi zadowolony ze swojego dowcipu.
- W komnacie na początku korytarza - odrzekł Benen - znajduje się dawna sypialnia mojej matki. Jeśli znajdziesz coś, czego nie zjadły jeszcze mole, weź to dla Księżniczki.
Duana skłoniła się lekko i wyszła bez słowa. Benen nie miał ochoty na wspomnienia, ale w momencie, gdy napomknął o matce, przed oczami stanęły mu wszystkie te razy, gdy przybywali tutaj wraz z ojcem. Zima na południu Hillonu, na wybrzeżu, była wietrzna i mokra, więc często spędzali ją właśnie tu, na Północy, by doświadczyć co prawda mroźnej, ale pięknej i śnieżnej zimy. To była ulubiona pora roku Królowej Hillonu.

Trzy KrólestwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz