Rozdział dziewiąty - Pogoń

225 17 1
                                    

Świtało. Trawa pokryta szronem delikatnie szeleściła pod końskimi kopytami. Lawena pochwaliła się w duchu za zabranie płaszcza. Było naprawdę zimno. I choć przez pierwsze dwie godziny, dzięki adrenalinie i szybkiej jeździe, nie odczuwała go, teraz, gdy musiała dać koniowi wytchnienie, chłód poranka zaczął przedzierać się przez jej ubranie.

Wykop zajął jej więcej czasu niż przypuszczała. Uzbrojona w kubek, w którym Duana przyniosła jej napar, Lewana była pewna, że szybko poradzi sobie z zadaniem. Ziemia, na której postawiono namiot, była jednak twarda i sucha. Kopanie w niej nie tylko było uciążliwe, ale również towarzyszył temu dość charakterystyczny odgłos. Przez kilka pierwszych godzin nocnych w obozie panował jeszcze harmider, który na szczęście zagłuszał wszelkie dźwięki dochodzące z namiotu. Oznaczało to jednak, że więcej ludzi kręciło się wokół, a nawet od czasu do czasu, któryś ze strażników sprawdzał co robi Księżniczka.
Na początku więc Lawena, udając, że śpi, oszczędnymi ruchami badała ziemię między posłaniem, a ścianą namiotu. Gdy cały obóz zasnął, a strażnicy przestali do niej zaglądać, odrzuciła okrycie i całą uwagę skupiła już tylko na pogłębieniu wykopu. Po kilku godzinach zlana potem przecisnęła się przez własnoręcznie stworzoną szczelinę i ruszyła przez obóz w poszukiwaniu konia. Dzień wcześniej, zanim wprowadzili ją do namiotu, zlokalizowała jeszcze miejsce, w którym stały zwierzęta. Jednak w nocy wszystko wyglądało nieco inaczej. Na szczęście po chwili usłyszała rżenie dochodzące spośród drzew. Koni pilnował strażnik, więc Lawena musiała wybierać wśród tych stojących jak najdalej od Hillończyka. Jednym z nich był Pegaz, na którym Lawena jechała dotychczas, ale nawet się przy nim nie zatrzymała.
- Zdrajca - szepnęła tylko.
Jej wybór padł na konia na skraju stada. Koń był nieco oddalony od pozostałych zwierząt, jakby sam próbował uciec.

Wiedziała, że nie może jechać drogą, którą Hillanie przywieźli ją do obozu. Z pewnością obserwowały ją wojowniczki Barbro. Zaraz za obozem odbiła więc lekko na zachód. Popędziła konia dopiero, gdy oddaliła się na tyle, by nikt nie usłyszał kopyt uderzających o ziemię. Przez pierwszą staję uśmiech nie schodził jej z twarzy. Zdała sobie jednak szybko sprawę, że radość jest przedwczesna. Benen nie odpuści i będzie ją ścigał, chodźby z powrotem do Garlandu. Lawena musiała wykorzystać swoje kilka godzin przewagi... Jeśli w ogóle miała te kilka godzin.

Gdy dotarła do Larny, ruszyła na północ. Szum rzeki uspokoił ją. Woda ta wszak jeszcze niedawno przepływała przez Garland. Lawena wiedziała, że Benen domyśli się, iż z obozu ruszyła na zachód. Dlatego musiała znaleźć inny sposób, by zmylić pościg. Gdy było już całkiem jasno, dojrzała miejsce, które doskonale nadawało się na przeprawę przez rzekę. Wciąż było tam dość głęboko, ale prąd był spokojny. Idealne miejsce na zmylenie Benena i jego ludzi.

                                                                                       ***

Radogast nie mógł powstrzymać się od śmiechu.
- Nie wierzę! - zawołał do Księcia biegnącego przez obóz. - Księżniczka znowu ci uciekła?
Benen spojrzał ponuro na przyjaciela. Lawena zadziałała szybciej niż przypuszczał. Nie docenił jej.
- Wyślij dziesięciu ludzi drogą z powrotem na północ - rozkazał Radogastowi.
- Nie pojedziesz z nimi?
- Księżniczka z pewnością tą drogą nie uciekła. Wiedziała, że obstawiona jest przez oddział Barbro. Zawiadomcie je po prostu o tym co się stało. Niech mimo wszystko mają oczy szeroko otwarte.
- Czy one kiedykolwiek nie miały oczu szeroko otwartych? - skomentował żartobliwie Radogast, ale i tym razem Benen zignorował jego uwagę. - Co ty zrobisz?
- Lawena spróbuje odnaleźć Garlan, których widzieliśmy wczoraj. Ruszę więc z niewielkim oddziałem nieco okrężną drogą. Czuję, że Księżniczka właśnie taką trasę wybrała.
- Panie! - Benen i Radogast jednocześnie spojrzeli na biegnącego ku nim strażnika. - Jeden z koni zniknął.
- Oczywiście, że zniknął. Wszak Księżniczka nie ucieka pieszo! - Benen krzyknął na zaskoczonego strażnika.
- Chociaż wiemy, że i w tym ma doświadczenie - skwitowal Radogast.
- Czekajcie na nas - Benen zwrócił się do przyjaciela, wsiadając na konia, którego przyprowadził mu jeden z ludzi. - Mam nadzieję wrócić jeszcze wieczorem. Nie wrócę jednak bez Księżniczki. Jeśli więc nie będzie nas jutro, wyślij rannych do zamku, a sam ruszaj ze wsparciem.
- Nieźle...
- Tak, wiem! - przerwał mu zniecierpliwiony Benen. - Nieźle się wpakowałem. A teraz idź, rób to, co do ciebie należy - zawołał i odjechał, a za nim w zwartym szyku jego najlepsi zwiadowcy.

Trzy KrólestwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz