Rozdział trzydziesty szósty - Wszystko będzie dobrze

173 14 2
                                    

Wszystko będzie dobrze. Lawena usłyszała słowa Benena. Wszystko będzie dobrze, Księżniczko... Czy aby na pewno Benen wypowiedział te słowa?
Była w wielkiej, pustej sali, chyba w zamku ojca. Odwróciła się w poszukiwaniu osoby, która do niej przemówiła. Za sobą ujrzała Enara. Z lubieżnym uśmiechem odgarnął jej włosy.

Wszystko będzie dobrze...

Księżniczka obudziła się oddychając szybko. Benen leżał obok, lewą dłoń trzymając na jej brzuchu. Było to miłe uczucie. Głos Enara wciąż jednak brzmiał w jej głowie, więc zdecydowała się wstać, by zająć myśli czymś innym. Delikatnie przełożyła rękę Księcia na posłanie.
On również zdawał się o czymś śnić. Wyraz jego twarzy świadczył jednak o tym, że jest to coś przyjemnego. Lawena zwalczyła pragnienie, by pocałować jego lekko otwarte usta.
Ubrała się i doprowadziła włosy do ładu. Gdy rozważała czy obudzić Hagana o tak wczesnej porze, wciąż chciała omówić z nim wczorajsze wydarzenia, usłyszała odgłosy pospiesznych kroków i gorączkowych rozmów przed namiotem.
Wyszła na zewnątrz. Mimo wczesnej godziny niebo zaczynało się już rozjaśniać, zapowiadając rychły wschód słońca.
Hagan i kilku jego ludzi minęło ją w pośpiechu.
- Czyżby przybyły kolejne oddziały? - zapytała Generała, który zdawał się jej nie zauważać.
- Obawiam się, że nie - odparł, nie zatrzymując się. - Strażnicy dostrzegli rycerzy nieopodal obozu. Ponoć nie wyglądają jak Garlanie...
Lawena podążyła za Haganem na skraj obozowiska.
Słońce nie zaczęło jeszcze wschodzić na dobre, więc sylwetki na wzgórzu wciąż ukryte były w półmroku.
- Stoją tam już od dłuższego czasu - odezwał się jeden z ludzi Hagana. - Nie reagują na znaki, nie zbliżają się, ale też nie odjeżdżają.
- Czekają... - stwierdził Hagan.
- Na to wygląda, Generale.
Pierwsze promienie słońca zaczęły przebijać się nad ich głowami, oświetlając oddalony oddział. Lawena starała się rozróżnić twarze jeźdźców. W postawie jednego z nich było coś znajomego.
- To kobiety - stwierdziła po chwili, zdając sobie sprawę, że znajomy jeździec to Barbro. - Są po naszej stronie - dodała z uśmiechem.
- Wiesz, kto to? - zapytał zdziwiony Hagan.
- Tak. Dajcie mi konia. Sprowadzę je tutaj.
Hagan dał znak strażnikowi, który po chwili podprowadził swojego wierzchowca. Lawena ruszyła kłusem w stronę wzgórza.
Widziała jak Barbro zsiada z konia i idzie w jej stronę. Lawena również zsiadła i podeszła do Hillonki.
- Wasza Wysokość - Barbro przywitała się sztywno, ale Lawena dojrzała w jej oczach, oprócz podejrzliwości, również jakąś przyjazną iskierkę.
- Barbro! - Przytuliła kobietę.
- Widzę, że masz się dobrze, Księżniczko? - Barbro niepewnie odwzajemniła uścisk.
Lawena ponownie spojrzała jej w oczy i oprócz tego co zawsze chłodu, zdystansowania i powagi zobaczyła w nich też Duanę, jej pewność siebie i siłę. W tej chwili poczuła jak bardzo brakuje jej dziewczyny. Do tej pory starała się trzymać wszelkie myśli o niej w odległych zakamarkach pamięci, ale teraz wróciły do niej z podwójną siłą.
- Wspaniale was widzieć! - Lawena zawołała nieco zbyt entuzjastycznie, starając się ukryć wzruszenie. - Długo tu czekacie?
- Podążamy za wami jeszcze od Hillonu, ale do tej pory wolałyśmy trzymać się na dystans... - Barbro zawahała się na moment, po czym dodała - jak ma się Książę?
- Teraz lepiej. Niestety zaznał ciemnej strony garlandzkiej gościnności... - odpowiedziała gorzko Lawena.
- Tak... obserwując go przez ostatnie dwa dni, miałam wrażenie, że nie jest w pełni formy.
- Mam nadzieję, że teraz dołączycie do nas? - Lawena obawiała się, że sytuacja nie budzi zaufania Barbro.
- A co z planem Twoim i Księcia, by zakończyć wojnę?
Lawena westchnęła i spojrzała na uśpiony jeszcze obóz.
- Realizacja owego planu okazuje się dłuższa i trudniejsza niż początkowo dość naiwnie przypuszczałam... Nasz pobyt tutaj jest jednak elementem tego planu, Barbro. Cieszę się, że tu jesteś, gdyż czuję, że będziesz miała do odegrania w nim rolę.
Księżniczka pojęła, że Barbro z pewnością zrozumie jej pobudki i chęć chronienia Benena. Tak samo jak Lawena nie pozwoli, by jego moc została źle wykorzystana, a sam Książę skrzywdzony. Tak samo jak Lawena Barbro również kochała Księcia. I choć w jej przypadku była to bardziej miłość poddanego do władcy, a może rodzica do dziecka, Lawena czuła, że właśnie Barbro będzie dla niej doskonałym wsparciem.
- Jaką rolę miałabym odegrać, Pani? - Wciąż wydawała się nieufna.
Księżniczka ruszyła z powrotem w stronę obozu, prowadząc konia za uzdę. Barbro podążyła za nią, dając znać swojemu oddziałowi, by jechał za nimi.
Lawena pokrótce opowiedziała Barbro o planach na nadchodzące dni.
- Domyślam się, że Książę nie jest zadowolony z roli, jaka mu przypadła?
Lawena zaśmiała się cicho.
- Twoje domysły są słuszne, Barbro. I dlatego twoja obecność będzie taka istotna.
- Pani?
- Musisz pozostać z Księciem, musisz dopilnować by wykonał swoje zadanie i nic więcej! - Lawena nie zauważyła, że podniosła nieco głos. - On nie może ponownie zbliżyć się do zamku! Nie może wpaść w ręce mojego ojca i jego Generała... Barbro...
- Ależ, Pani, co jeśli schwytają ciebie?
- Masz zrobić wszystko, by Benen nie wrócił do zamku... - powtórzył dobitnie - przynajmniej dopóki nie będziecie pewni czy jest to bezpieczne.
Barbro przyglądała jej się przez chwilę.
- Jeśli Benen zostanie zmuszony, by użyć swoich mocy przeciwko nam... wszyscy będziemy straceni... - Lawena wzięła głęboki wdech, zdając sobie sprawę, że dała się nieco ponieść emocjom. - Ja będę stracona... - szepnęła jeszcze, już bardziej do siebie.
- Duana miała rację - Barbro pokiwała nieznacznie głową. - Miłość w czasie wojny jest możliwa. Co więcej! Słuchając ciebie, widzę, że daje wielką siłę.
- Daje siłę, czy obezwładnia, Barbo?
- Może jedno i drugie... - Kobieta zamyśliła się.
Lawena zastanawiała się czy myśli o córce.
- Masz moje słowo, Laweno - dodała po chwili pewnie - że zrobię wszystko, żeby chronić Księcia.


                                                                            ***

Nie było jej obok. Gdy Benen otworzył oczy, Laweny nie było w namiocie. Miejsce, w którym spała było zimne; znak, że wstała już jakiś czas temu.
Usiadł na posłaniu i uśmiechnął się na wspomnienie minionej nocy; jej dotyku, westchnienia i włosów rozrzuconych na poduszce.
Czemu wstała tak wcześnie? Czyżby żałowała tego, co zrobili? Nie zdążył zbyt długo zadręczać się pytaniami, gdyż z zewnątrz doszły go jakieś odgłosy; nawoływania, pospieszne kroki, rozmowy.
Ubrał się i opłukał twarz. Gdy wyszedł przed namiot, zauważył garlandzkich rycerzy gromadzących się po obu stronach drogi prowadzącej przez obóz ku jego centralnej części. Rycerze wydawali się czymś podekscytowani. Benen podążył wzrokiem za ich spojrzeniami. Do obozu wjechał nowy oddział. Książę od razu rozpoznał w jeźdźcach hillońskie wojowniczki. Jechały w mileczniu, poważne. Garlanie obserwowali je z zainteresowaniem. Byli przyzwyczajeni do widoku Laweny jako wojowniczki, ale przed sobą mieli teraz około dwudziestu takich wojowniczek, na dodatek nie mających w sobie niczego z kobiecej delikatności.
Lawena i Barbro szły wraz z Haganem na czele tego żeńskiego pochodu.
Benen zadowlony ruszył ku nim. Hillanie wciąż byli w tym obozie w mniejszości, mimo to oddział Barbro będzie pozytywnym dodatkiem do tej mniejszości.
- Barbro! - zawołał nawet nie próbując pohamować radości. Uśmiechnął się również szeroko do kobiet z oddziału. Wszystkie zsiadły z koni i ukłoniły mu się lekko.
- Panie... - Uśmiech będący pierwszą reakcją Barbro, zniknął z jej oblicza, gdy tylko podeszła bliżej i ujrzała twarz Benena. Próbowała ukryć przerażenie i złość schylając przed nim głowę.
- Czy wyglądam aż tak źle, Barbo? - Książę dotknął policzka, przypominając sobie o sińcach.
- Nie jest to twarz, do której jestem przyzwyczajona, Panie...
Benen machnął ręką, by pokazać, że mało interesuje go ta kwestia.
- Czy przez cały ten czas byłyście w pobliżu? - zapytał, zmieniając temat.
Barbro przytaknęła.
- Gdy zostałeś pojmany, rozważałyśmy przez chwilę czy zaatakować - dodała, na co Hagan chrząknął zmieszany. Zapewne zastanawiał się czy powinien przysłuchiwać się tej relacji. Barbro zignorowała go i kontynuowała niewzruszona - wiedziałyśmy jednak, że byłoby to nierozsądne. Pozostałyśmy więc w ukryciu, obserwując.
- Rad jestem, że teraz zdecydowałyście się do nas dołączyć. - Benen dziwił się jak bardzo cieszy go obecność Barbro i jej oddziału. Na myśl, że ma teraz za sobą około trzydziestu Hillan, poczuł przypływ siły i pewności siebie. - Zgłodniałem - stwierdził.
- W głównym namiocie z pewnością dostaniemy teraz śniadanie, Książę - odezwał się w końcu Hagan. Wyglądało na to, że chce iść razem z nimi, ale Lawena zatrzymała go.
- Wy idźcie. Ja muszę porozmawiać z Generałem.
Benen spojrzał jej badawczo w oczy, szukając smutku czy wyrzutów sumienia. Ulżyło mu, gdy ich nie dostrzegł. Miał wrażenie, że Lawena pojęła jego obawy, gdyż uśmiechnęła się ciepło. Ten uśmiech zdawał się mówić Wszystko będzie dobrze.

Trzy KrólestwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz