OTTO: Nie wtrącaj sie, Camilla.

28.9K 1.1K 700
                                    

Miłego czytania ;)

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Vincenzo?!

Nie miałam czasu żeby zareagować, bo mężczyzna tak szybko jak połączył nasze usta, tak szybko się odsunął i odwrócił do mnie tyłem.

Wciąż lekko oszołomiona, podniosłam ręke do góry i lekko dotknęłam moich warg, na których jeszcze przed chwilą czułam miękkie usta tego drania.

Boże, on mnie prawie pocałował.

Brawo Venus, odkryłaś Amerykę.

Z osłupienia wyrwał mnie głos kobiety, która przed chwilą, na szczęście, przerwała ten pocałunek, bo inaczej ktoś mógłby oberwać w swoją przystojną buźkie.

- Co ty wyprawiasz? - wyjrzałam powoli zza ramienia Vincenzo żeby zobaczyć kto to.

Kobieta była bardzo szczupła i wysoka. Miała blond, długie włosy, które falami spływały po jej ramionach i jasnoniebieskie oczy, na pewno nie wyglądała jak włoszka. Musiałam przyznać, że była naprawdę ładna i nawet jej usta, które nie były w pełni naturalne pasowały do niej.

Miała subtelny makijaż, a ubrana była w czarną, przylegającą do ciała spódnicę, która sięgała do połowy ud, czerwoną, jedwabną koszulę, której trzy guziki od góry były rozpięte, czerwone szpilki, a w ręku trzymała małą czerwoną torebkę od Chanel.

Wyglądała jak elegancka uwodzicielka, jeśli takie coś w ogóle istniało.

Może to jego przyjaciółka? Chociaż gdyby była tylko przyjaciółką chyba nie zareagowała by tak gwałtownie i nie była by taka zła, jak wywnioskowałam po jej twarzy. Miała mocno zmarszczone czoło, przymrużone oczy i co chwilę zaciskała usta.

Miałam nadzieję, że mimo wszystko nie jest to jego dziewczyna, narzeczona, a nie daj Boże, żona. Jeśli tak to powinna mu przyłożyć, a ja bym jeszcze poprawiła.

Pieprzony idiota.

- Zacznijmy od tego co tutaj robisz, Camilla? Jeśli pamięć mnie nie myli to ja miałem przyjechać po ciebie, a nie ty po mnie. - Vincenzo odezwał się w końcu, po czym włożył ręce do kieszeni swoich eleganckich spodni.

- Czy to ma jakiekolwiek znaczenie teraz? - zawiązała ręce, czym jeszcze bardziej uwydatniła swój dużej wielkości biust.

- Tak, ogromne. Kolejny raz udowadniasz, że się mnie nie słuchasz i robisz co chcesz.

A kto by cię chciał słuchać, gościu?

Splątałam palce na plecach i cicho westchnęłam. Nie liczyłam na jakąkolwiek rozmowę z nim więc korzystając z okazji, że teraz był zajęty, chciałam się po cichu ulotnić.

Powoli zaczęłam się wycofywać, ale na moje nieszczęście blondyna spojrzała na mnie groźnym wzrokiem, a za nia musiał to zrobić Vincenzo.

- Gdzie się wybierasz, Venus? - uniósł brew do góry i pokonował odległość między nami dwoma krokami i stanął przedemną.

- Do domu. Wygarnęłam ci to co chciałam mogę już sobie iść. - wzruszyłam ramionami.

- Nigdzie nie pójdziesz. Musimy pogadać.

- Już sobie pogadaliśmy. Narazie. - pomachałam mu, po czym odwróciłam się z zamiarem odejścia, ale nie zdążyłam zrobić kroku, a Vincenzo złapał za mój nadgarstek i odwrócił do siebie.

- Jeżeli powiedziałem, że nigdzie nie pójdziesz to tak będzie. - nachylił się i powiedział to do mojego ucha.

- Zostaw ją, Vincenzo, jeśli tak bardzo chce odejść. - warknęła nagle wściekła blondyna.

MAFIOSO / ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz