QUATTORDICI: Rozwiążesz mnie?

26.8K 1.1K 874
                                    

Miłego czytania ;)

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Biegiem rzuciłam się do ucieczki, nawet nie oglądając się za siebie.

Jestem za młoda żeby umierać.

- I tak cię dopadnę, Venus. - usłyszałam gdy wpadłam do mojej sypialni, a później do łazienki.

Zamknęłam się na klucz po czym, z głupim uśmiechem, oparłam się plecami o drzwi.

Mężczyzna pociągnął za klamkę, ale było zamknięte.

- Wychodź! - zagrzmiał.

- Żeby ci się specjalnie podłożyć? Nie, dziękuję. - prychnęłam i usiadłam na krawędzi wanny.

- Prędzej czy później i tak będziesz musiała wyjść. Lepiej żeby to było wcześniej, Venus. Wyłaź! - uderzył pięścią w drzwi.

- Nigdzie stąd nie wychodzę. Wypchaj się.

- Venus, nie denerwuj mnie jeszcze bardziej.

- Pierdol, pierdol, ja posłucham. - przewróciłam oczami.

- Wychodzisz, czy nie? - warknął.

- Nie! - krzyknęłam.

- Dobrze... Jeśli nie będziesz w pokoju jak tutaj wrócę, to gorzko tego pożałujesz. - oznajmił.

- Mhm. - mruknęłam, a chwilę później usłyszałam otwieranie i zamykanie drzwi.

Podeszłam powoli do drzwi i przełożyłam do nich ucho, aby upewnić się, że wyszedł.

Nie słyszałam nic podejrzanego, dlatego po odczekaniu chwili, przekręciłam kluczyk i lekko uchyliłam drzwi. Rozejrzałam się po pokoju.

Nie ma go.

Uśmiechnęłam się, po czym wyprostowałam się i wyszłam z łazienki.

- Teraz mi nie uciekniesz. - poczułam dłonie, które złapały mnie za nadgarstki, a po chwili moje plecy uderzyły o twardy tors Vincenzo.

To było zbyt piękne żeby mogło być prawdziwe.

- Cholera no. - jęknęłam.

- Co? Myślałaś, że już tak łatwo się poddam? - prychnął przy moim uchu.

- Tak, tak myślałam. - warknęłam i zaczęłam się szarpać, ale nic to nie pomagało, bo mężczyzna był zbyt silny.

- To grubo się pomyliłaś. - jednym, zwinnym ruchem przekręcił mnie do siebie.

- Puścisz mnie? - uniosłam głowę do góry i natrafiłam na jego ciemne spojrzenie.

- Zabawna jesteś. - prychnął, a po chwili objął rękoma moje kolana i tak jak kiedyś przerzucił mnie przez swoje ramię.

- No chyba sobie żartujesz. - pisnęłam i zaczęłam machać nogami.

- Jestem zupełnie poważny. - wyszliśmy z pokoju. - Uspokój się, bo nic ci to nie pomoże. - uszczypnął mnie w udo.

- Vincenzo, przepraszam no, już możesz mnie zostawić. - odpuściłam gdy weszliśmy do jego sypialni.

- Teraz to już za późno, skarbie. - rzucił mnie na łóżko, po czym znowu złapał moje nadgarstki, położył moje ręce nad głową, a sam zawisnął nade mną. - Jak teraz uciekniesz, hm? - uniósł brwi do góry.

- Puść mnie. - burknęłam i próbowałam się mi wyrwać.

Uniósł jeden kącik ust do góry i jedną dłonią złapał moje obydwa nadgarstki, a drugą zanurkował w szafce nocnej. Po chwili wyjął z niej dwa sznury.

MAFIOSO / ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz