UNDICI: Możesz się w niej zakochać.

26.9K 1.1K 1K
                                    

Miłego czytania ;)

Tak wgl to wiem, że ta książka jest powalona, a bohaterowie to już szczególnie z Venus w roli głównej, ale to dlatego ja też jestem trochę powalona ;p

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Szybko odsunęłam się, przerywając pocałunek, po czym wymierzyłam mu siarczysty cios w policzek...

Gdy on złapał się za twarz, ja skorzystałam z okazji i odsunęłam się od niego. Momentalnie otrzeźwiałam i spoważniałam.

Poczułam się jak idiotka.

Którą zresztą byłam.

Ten pocałunek był pod wpływem chwili, a ja wcale go nie chciałam. Nie chciałam całować człowieka, który niszczył mi życie. Chociaż mimo wszystko nie powinnam go uderzyć, bo jednak oddałam pocałunek bez żadnego sprzeciwu. Ja po prostu czasami byłam zbyt wybuchowa i najpierw robiłam, a później myślałam.

- Co ty odwalasz, Venus? - wycedził przez zęby i spojrzał na mnie. Chyba jeszcze nigdy wcześniej nie widziałam żeby jego oczy były tak ciemne.

Przygryzłam wargę i zaplątałam palce na plecach.

- Już nie jesteś taka rozmowa? - podszedł do mnie, a ja chciałam się odsunąć, ale przeszkodziła mi kanapa. - No odpowiedz.

- Pocałowałeś mnie bez mojej zgody... - wzruszyłam ramionami i spojrzałam na niego z dołu.

- A ty oddałaś pocałunek. - prychnął.

- To... Po prostu miałam chwilowe zaćmienie. - przygryzłam wewnętrzną część policzka.

- Zaćmienie? - uniósł brwi do góry.

- Tak, zaćmienie. - pokiwałam głową.

- Czyli uderzyłaś mnie jak zaćmienie już ci przeszło? - zawiązał ręce na piersi.

- Uh... - westchnęłam i przetarłam twarz dłońmi. - Przepraszam, okej? - jęknęłam. - Nie chciałam, jasne? To było pod wpływem emocji, czasami najpierw robię, a później myślę. Zapomnijmy o tym dobrze? - powiedziałam skruszona.

- Ty umiesz normalnie mówić, a nie tylko krzyczeć? I na dodatek przepraszasz. - powiedział kpiąco, a ja zacisnęłam pięści.

Chciałam być miła, ale jak tak to okej.

Niech spierdala.

- Jeśli masz zamiar się ze mnie naśmiewać, to ja cię żegnam. - warknęłam, po czym wyszłam i szybkim krokiem skierowałam się do wyjścia.

- Gdzie się wybierasz? - Vincenzo złapał mnie za ramię i odwrócił mnie do siebie.

- Idę się zakopać, przynajmniej będe miała spokój. - warknęłam i wyszarpałam rękę z jego uścisku.

- Ale ty dzisiaj jesteś zabawna. - zaśmiał się bez charyzmy i włożył dłonie do kieszeni.

- Przynajmniej ja, bo ty, ani trochę. - uśmiechnęłam się szeroko. - A teraz pozwolisz, że cię opuszczę. - chciałam się odwrócić, ale Vincenzo był szybszy i oplutł swoje ręce wokół moich kolan i przerzucił mnie przez swoje ramię jak jakiś pieprzony worek kartofli.

No chyba już go naprawdę popierdoliło.

- Vincenzo ty pojebusie, puść mnie do cholery. - krzyknęłam i zaczęłam się szarpać. - Słyszysz mnie idioto?

- Nie szarp się i nie krzycz, bo i tak nic ci to nie da, no chyba tylko to, że pękną mi bębenki.

- Jak ty nawet nie wiesz co to jest. Usłyszałeś jak ktoś to mówi i teraz powtarzasz. Już nie udawaj takiego mądrego. - przewróciłam oczami i uspokoiłam się, więdząc, że z nim nie wygram.

MAFIOSO / ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz