Prolog

3K 132 13
                                    

Jeśli pomyśleć tak nad tym przez chwile, co sprawia, że nasze życie wywraca się do góry nogami w zaledwie kilka minut, a może zaledwie kilku sekund? Co jest powodem, dla którego w jednej chwili stoimy na kompletnie pewnym gruncie, a już chwile później ten sam grunt na którym czuliśmy się bezpiecznie sypie nam się pod nogami? Życie może nam się wydawać proste, normalne, przewidywalne, ale nikt z nas nie jest w stanie uniknąć niespodzianek. Niespodzianek, które przychodzą znikąd i niszczą doszczętnie wszystko nad czym przez lata pracowaliśmy. I właśnie tak, a nie inaczej było w tym przypadku. Jeden telefon. Jedna podana mu wiadomość, która zmieniła wszystko. Później już wszystko było jak przez mgłę. Nie pamiętał nawet kiedy znalazł się w biurze z ciut starszą kobietą, która po uściśnięciu jego dłoni zajęła miejsce wprost na przeciwko niego. Kiedy kobieta położyła, a raczej delikatnie rzuciła teczką na biurko, mężczyzna wstrzymał oddech i cała jego uwaga padła na jak się mu wydawało dyrektorce placówki.

- Może zaczniemy? - zapytała, a czarnowłosy jedynie kiwnął głową. Na ten z pozoru prostu ruch starsza kobieta uśmiechnęła się i otworzyła teczkę którą wcześniej w bardzo subtelny sposób rzuciła na blat. - Powód, dla którego pana zaprosiliśmy został już poruszony przez telefon, jednak przez to jak bardzo ta sprawa jest delikatna, nie chcieliśmy rozwiązywać jej telefonicznie. I może sobie już pan z tego zdawać sprawę, lub też nie, ale w tym wypadku jest pan jedyną osobą, która jest w pełni uprawniona do podjęcia tej decyzji. - Starsza siwo włosa kobieta spojrzała w stronę młodszego mężczyzny, który bawił się czymś w kieszeni, uważnie jej słuchając i nie przerywając jej. - Chodzi o jedno z dzieci, które mamy pod opieka, jedno z nich jest pana, to chłopiec. Urodzony 15 kwietnia, aktualnie trzynastolatek, jego matka niedawno zmarła na raka, akt urodzenia chłopca dołączony do testamentu jasno i wyraźnie mówi, że to pan jest ojcem. - W tym jednym momencie stoicka mina mężczyzny zmieniła się w wymalowany szok. Ale w sumie czego się mógł spodziewać, kiedy został zaproszony na spotkanie przez opiekę społeczną. Po pierwsze jego bujna przeszłość mówiła sama za siebie, to było wręcz oczywiste, że w pewnym momencie coś takiego się stanie, ale nie zmieniało to faktu, że każdego dnia prosił jakieś siły nadprzyrodzone, żeby jednak ta wizja nigdy nie ujrzała światła dziennego, po drugie niby co innego mogła mu powiedzieć opieka społeczna, że niby jego zmarły przed laty ojciec niby znajdował się w jakimś domu starców i ktoś musi zadecydować co z nim dalej będzie? Nic nie powiedział, po prostu nie dał rady, coś go blokowało, przez co dał kobiecie możliwość na kontynuacje. -Proponuje co nastąpi. Po pana zgodzie, psycholog przedstawi panu chłopca, jego historie i stan zdrowia, po tym, jeśli wszystko pójdzie bez przeszkód chłopiec zamieszka z panem. Jeśli zaś pan odmówi, nie pozna pan chłopca, dla jego własnego dobra. A on sam zostanie wprowadzony do systemu. Zostawiam panu to do przemyślenia, wiem, że postawiliśmy pana w trudnej sytuacji. Ale naszym zadaniem jest pomoc takim dzieciom znaleźć ich krewnych lub w tym gorszym przypadku takie dziecko zostaje wprowadzone do systemu, a następnie szuka się mu rodziny zastępczej. - Czarnowłosy jeszcze raz wszystko porządnie przemyślał, z jednej strony nie było opcji, żeby potrafił zająć się dzieckiem. Przecież to było coś o czym nie myślał, że kiedykolwiek się mu powierzy. Opieka nad dzieckiem była dla niego czystą abstrakcją. Nie miał pojęcia o tych małych pasożytach, ani o tym co takowe o pasożyty mają w swej naturze. Tak sam był kiedyś dzieckiem, ale tu nie miał żadnego punktu odniesienia jako iż większości swojego dzieciństwa nie pamiętał, a jak nawet to tak jakby patrzył przez mgłę. Przecież on ledwo potrafił zadbać o samego siebie, a co dopiero o dzieciaka. A z drugiej strony medalu, zawsze chciał mieć syna. Ale w żadnym z możliwych przypadków nie wyobrażał sobie, że tak się to wszystko potoczy. I, że najprawdopodobniej w pierwszych dniach swojej kariery rodzicielskiej, co jeszcze gorsze jako rodzic poszarpanego najpewniej emocjonalnie nastolatka, on sam zrobi z siebie błazna.

-Jak ma na imię? - Odezwał się po raz pierwszy od czasu rozpoczęcia rozmowy. Nie mógł cały czas myśleć o nim jak o nikim, musiał znać imię. Kobieta jeszcze raz przeleciała wzrokiem papiery po czym jej łagodny wzrok znów padł na mężczyznę.

-Peter. - ładne imię dla dzieciaka, jego dzieciaka. Oczywiście, nie skomentował tej wiadomości, jedyne co zrobił to sam się delikatnie się uśmiechnął i w tym samym momencie walnął sobie policzek, teraz jeszcze bardziej będzie chciał poznać chłopca. I do kompletu brakowało mu tylko nazwiska i zdjęcia chłopca.

-Ile mam czasu na podjęcie decyzji? - Prawda była taka, że mógł go poznać nawet teraz, nawet w tym momencie, ale nie chciał rozpędzać się z decyzją. Sama wiedza o tym, że gdzieś tam w tym samym budynku znajduje się jego syn sprawiała, że jego mózg pracował na pełnych obrotach rozważając wszystkie za i przeciw. Fakt był też taki, że pytając o imię sam też sobie utrudnił sprawę, po prostu sam działał przeciwko sobie.

-Zależy nam na jak najszybszym podjęciu decyzji. - Szczerze, nie oczekiwał takiej odpowiedzi, liczył bardziej na coś bardziej precyzyjnego oczekiwał czegoś w stylu, tydzień, dwa tygodnie a nie na „jak najszybszą decyzję.". Kobieta wstała i wyciągnęła dłoń w stronę mężczyzny, który po chwili dalej po części delikatnie otumaniony wstał i uścisnął jej dłoń. -Bardzo dziękuje za spotkanie panie Starka. - miliarder skinął jej głową po czym odwrócił się na pięcie i jak najszybciej skierował się w stronę wyjścia z budynku. Potrzebował teraz świeżego powietrza i spokoju. Musiał pomyśleć.

I'm Fine Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz